[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dalne i wzięte z kosmosu, są celowo zawyżane, bo ministerstwo na
ogół przyznaje instytucjom kulturalnym tylko dwadzieścia lub co
najwyżej pięćdziesiąt procent tego, o co zabiegają. Instytucje płodzą
89
GÊBA PREZESA
więc nierealne projekty, bo ministerstwo ma nierealny kalkulator.
Z drugiej zaś strony wiele instytucji prezentuje myślenie, które
zwala z nóg: dajcie, ile możecie, a my wam powiemy, co zrobimy za
te pieniądze  czyli nie mają własnego programu. W placówkach
kulturalnych pokutuje dotÄ…d duch planowania komunistycznego.
Nieraz powtarzam: trzeba by do instytucji kulturalnych wpuścić
ducha wolnego rynku i dokonać prawdziwej rewolucji, ale to temat
na osobnÄ… rozmowÄ™.
Czy Pana synowie czytajÄ… Gombrowicza?
Nie czytajÄ…, i wcale siÄ™ temu nie dziwiÄ™, sÄ… krytycznie nastawieni
do pomysłu, by czytać ulubione książki ojca, to zwykły mecha-
nizm buntu. Zobaczyli jednak Ferdydurke wyreżyserowaną przez
Janusza Opryńskiego w lubelskim Teatrze Provisorium, bo ich
zaciągnąłem na przedstawienie. Widziałem wprawdzie pięć czy
sześć scenicznych adaptacji tej powieści, ale Provisorium rzuciło
mnie na kolana. Opryński odszedł bowiem od tradycyjnej struktu-
ralistycznej czy antropologicznej interpretacji Gombrowiczowskiej
formy, która tworzy i zniekształca człowieka; w jego interpretacji
panuje żywioł biologii. Twarz, pupa i maska wydają się w tym
przedstawieniu pojęciami biologicznymi; również osławiony ko-
ściół międzyludzki rodzi się z ludzkiej biologii: nasze grymasy,
pozy, sztuczność, podszywanie się pod innych, niemożliwość bycia
sobą  to wszystko jest uwarunkowane przez ciało, bo to ciało jest
JANUSZ PALI KOT
maską! Wspaniałe przedstawienie, a przy tym dowcipne, pełne
humoru i świeże w interpretacji powieści, która wydawała się nie
skrywać już żadnych tajemnic.
Wracając do synów: jestem spokojny i wierzę, że z czasem sięgną po
Gombrowicza. Sam przez wiele lat gardziłem na przykład Mickiewi-
czem, którego obrzydził mi Gombrowicz, dziś natomiast z radością
czytam Mickiewicza i innych romantyków.
Muszę przyznać, że nie zawsze byłem wierny Gombrowiczowi. Od
pierwszego roku studiów pochłonęły mnie lektury stricte filozoficz-
ne, ale po dobrych dziesięciu latach powróciłem do Dzienników
i innych dzieł Gombrowicza.
Po dziesięciu? Czyli wtedy, gdy był Pan właścicielem Ambry. Czy
powrócił Pan do Gombrowicza ze strachu, że grozi Panu gęba mi-
lionera, który dorobił się na szampanie Dorato, teraz zaś dorabia
się na  Gorzkiej %7łołądkowej ? Polubił Pan gębę prezesa?
Choćbym zaprzeczył, to czy Panowie mi uwierzą? Niemniej zaprze-
czę: nie polubiłem. Zawsze miałem do roli prezesa dość ironiczny
stosunek i nigdy nie byłem typowym prezesem  kierując Ambrą,
nie miałem nawet sekretarki osobistej i gabinetu. Chciałem stwo-
rzyć nowoczesny rodzaj zarządzania  nie budować piramidalnej
hierarchii, ale spłaszczać struktury, by zatrudniani przeze mnie
ludzie pracowali w różnych grupach, które powstają wtedy, gdy
pojawia siÄ™ konkretne wyzwanie produkcyjne. To, rzecz jasna,
91
GÊBA PREZESA
miało uzasadnienie w teorii nowoczesnego zarządzania, ale też
w estetyce Gombrowicza, za jej sprawą nie umiałbym dobrze od-
grywać roli prezesa par excellence, bo nie przepadam za puszeniem
się, wchodzeniem w role reprezentacyjne, nie lubię krawatów itd.
Co innego zbudować fabrykę, wylansować produkt, co innego zaś
żyć w obcym mi teatrze reprezentacji.
Studia filozoficzne, potem praca w Polskiej Akademii Nauk  to
były lata przeżyte w zamkniętej twierdzy. Opuściwszy ją, przez
kilka lat niczego nie czytałem, dopiero pózniej sięgnąłem po
prace z dziedziny zarządzania, ale do książek humanistycznych
wróciłem dopiero w dziesięć lat po odejściu z PAN-u. Nie czytałem
literatury ani dzieł filozoficznych, bo wybrałem taki, a nie inny
model działalności zawodowej, wybór częsty w moim pokoleniu,
które wkraczało w życie na początku transformacji ustrojowej
i gospodarczej. Pod koniec lat osiemdziesiątych czułem, pewno
nie ja jeden, zmęczenie nadmiarem lektur i pracy intelektualnej,
wydawało mi się, że jedynym antidotum będzie zmierzenie się
z nową rzeczywistością  rzucenie się w budowę wolnego rynku.
Ale by wejść w nurt prawdziwego życia, trzeba było odstawić książ-
ki. Każdy z intelektualistów, jeśli wolno mi zaliczać siebie do ich
świata, nosi w sobie lęk nierzeczywistości  podejrzenie, że życie
jest gdzie indziej. Intelektualiści często ulegają więc pokusie, by
dotknąć rzeczywistości i czynią to na różne sposoby: czasami bawiąc
się, czasami pijąc, czasami angażując się w politykę, czasami zaś,
i tak było w moim wypadku, wybierając karierę przedsiębiorcy.
JANUSZ PALI KOT
Każdy z tych sposobów jest próbą zetknięcia się z rzeczywistością.
Z rzeczywistością  a nie z rolą prezesa!
Wspomniał Pan o ludziach pracujących w Pańskiej fabryce&
Zazwyczaj przedsiębiorcy, Pan również, używają ekonomiczne-
go pojęcia  zasoby ludzkie , co nas razi. To pojęcie, chcąc nie
chcąc, oznacza, że kierując firmą, akceptuje się relacje, które nie
są relacjami osobowymi. Co powiedziałby na to Pański  ojciec
duchowy ?
Dla Gombrowicza spotkanie z drugim człowiekiem było zawsze
wydarzeniem, miał on bowiem w sobie pewnego rodzaju cieka-
wość drugiego. My zaś, spotykając drugiego, zazwyczaj ulegamy
rutynie wypowiadanych słów, które podlegają niewiarygodnej
dewaluacji. Mówimy bezustannie, skutkiem czego słowa tracą
siłę. We współczesnym świecie, dotyczy to zwłaszcza mieszkańców
wielkich miast, doświadczamy całkowitego zaniku kontaktów
międzyludzkich. Spotykamy wprawdzie wielu ludzi, z którymi
załatwiamy interesy&
Ale przecież firma nie jest miejscem, w którym się spotyka człowie-
ka, i Pan to akceptuje, mówiąc o  zasobach ludzkich !
Niekiedy Staszek Rosiek, szef wydawnictwa słowo/obraz terytoria,
nie może pojąć, jak się we mnie godzą dwie odmienne rzeczywistości
93
GÊBA PREZESA
 pewnego siebie i bezwzględnego biznesmena, twardego człowieka,
który w jednej chwili przechodzi z języka zarządzania na język
analizy filozoficznej. Zgoda, może jestem rozdwojony, ale nigdy
nie odczuwam owego rozdwojenia zbyt mocno i głęboko. Wiem, że
pewien porządek rzeczy wymaga określonych zasad postępowania
i jeżeli chce się być skutecznym w biznesie, trzeba podporządkować
siÄ™ jego zasadom.
Może Pan nie widzi, jak mocno jest rozdwojony?
Nie będę przeciwko temu protestował.
Chcemy dociec, czy możliwe jest połączenie humanizmu ze sku-
tecznością w prowadzeniu firmy. Podczas poprzednich rozmów
wspominał Pan personalistyczną filozofię Karola Wojtyły (to do-
piero para: Gombrowicz i przyszły papież!), mówiąc z uznaniem
o Jego walce o szacunek wobec człowieka. To piękne słowa, ale
zauważyliśmy, że Pan szorstko odnosi się do osób, które opiekują
się Pańskim domem, na przykład do pani Danieli, która podaje
do stołu. Można by pomyśleć: znów  zasoby ludzkie . W wypadku
pani Danieli poszło o drobiazg, bo nie zamknęła za sobą drzwi, co się
Panu nie spodobało, ale można było delikatniej zwrócić jej uwagę.
Drobiazg więc, ale właśnie drobiazgi niszczą relacje międzyludzkie,
które muszą być uporządkowane. Jakim Pan jest pracodawcą, jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl