[ Pobierz całość w formacie PDF ]

z krzyżówkami.
Koroner, jak mnie poinformowała, potwierdził wstępnie moją wersję: szkielet
znaleziony na podwórku miał od stu pięćdziesięciu do stu siedemdziesięciu pięciu lat i należał
do mężczyzny między dwudziestym a dwudziestym piątym rokiem życia.
- Rasę - ciągnęła Cee Cee - trudno jest ustalić ze względu na uszkodzenie czaszki
przez łopatę Brada. Wiadomo jednak jaka była przyczyna śmierci.
Przyciskałam słuchawkę do ucha, świadoma, że mama i Andy słyszą każde słowo.
- Och? - Starałam się mówić lekkim tonem. Czułam jednak, jak mróz przechodzi mi
po kościach, zupełnie jak w pomieszczeniu ksero dzisiaj po południu.
- Uduszenie - oznajmiła Cee Cee. - Można to stwierdzić po jakiejś kości w szyi.
- A więc...
- Został uduszony. Hej, a tak przy okazji, co robisz wieczorem? Chcesz wyjść? Adam
ma jakieś spotkanie rodzinne, na które musi pójść. Mogłybyśmy pożyczyć film...
- Nie. Nie, nie mogę. Dzięki, Cee Cee. Bardzo dziękuję. Rozłączyłam się.
Uduszony Jesse zmarł na skutek uduszenia. Przez Feliksa Diego. Dziwne, zawsze
sobie wyobrażałam, że zginął od kuli. Uduszenie jednak wydawało się bardziej logiczne: ktoś
usłyszałby strzał i sprawdził, co się dzieje. A wtedy nie zastanawiano by się nad tym, gdzie
podział się Hektor de Silva.
Duszenie. To robi się po cichu. Feliks mógł bez trudu udusić Jesse'a we śnie, zanieść
ciało na podwórko i tam je zakopać, razem z rzeczami. Nikt by na to nie wpadł...
Musiałam stać przez chwilę, wpatrując się w telefon, bo mama zawołała:
- Suze? Wszystko w porządku, kochanie? Aż podskoczyłam.
- Tak, mamo. W porzÄ…dku.
Ale wtedy nie było w porządku. Ani teraz.
Po zapadnięciu ciemności byłam w Misji tylko parę razy i za każdym razem było tak
samo strasznie i niesamowicie... Wydłużone cienie, obszary całkowitej ciemności, dziwne
odgłosy - echo naszych kroków w nawie między ławkami. Tuż przy drzwiach stoi figura
Marii Dziewicy. Adam powiedział mi kiedyś, że jeśli przechodzi ktoś, kto ma nieczyste
myśli, rzezba płacze krwawymi łzami.
Cóż, moje myśli, kiedy wchodziłam do bazyliki, nie były nieczyste, zauważyłam
jednak, że Maria Dziewica miała bardziej płaczliwą minę niż zwykle. Ale tylko tak mi się
wydawało?
W każdym razie weszłam do środka, a nad głową miałam kopułę lśniącą czerwienią w
słońcu i błękitną przy księżycu, tę samą, którą widziałam z okien sypialni. Przede mną zaś
majaczyło prezbiterium, w którym pobłyskiwał bielą ołtarz.
Ojciec Dom zabrał się poważnie do dzieła. Tuż przy poręczy przed ołtarzem ustawił w
szerokim kręgu świece. Mamrocząc pod nosem o potrzebie opieki kogoś dorosłego, ojciec
Dominik pochylił się i zaczął zapalać knoty.
- To tutaj ksiądz to... to jest, my to zrobimy? - zapytałam. Ojciec Dominik
wyprostował się, patrząc krytycznie na swoje dzieło.
- Tak - powiedział i mylnie odczytując moją minę, dodał nadąsany: - Niech cię nie
martwi brak krwi kurczaka, Susannah. Zapewniam cię, że obrzęd katolickiego egzorcyzmu
jest niezwykle skuteczny.
- Nie - powiedziałam szybko - tylko że...
Spojrzałam na podłogę w kręgu świec. Wyglądała na twardą, dużo twardszą niż
podłoga w hotelowej łazience. Tam były kafelki. Tutaj marmur. Przypominając sobie słowa
Jacka, zapytałam:
- A jak się przewrócę? Mogę znowu rąbnąć się w głowę.
- Na szczęście będziesz leżała - oznajmił ojciec Dominik.
- Czy mogę wziąć jakąś poduszkę? Podłoga jest na pewno zimna. - Zerknęłam na kapę
na ołtarzu. - A to? Czy mogłabym się położyć na tym?
Ojciec Dominik wydawał się mocno zaszokowany, jak na kogoś, kto właśnie zabierał
się do wyegzorcyzmowania dziewczyny, która nie była ani opętana, ani martwa.
- Na Boga, Susannah - wykrzyknął - to by było świętokradztwo!
Przyniósł mi w końcu jakieś stroje używane przez chórzystów. Umościłam sobie
wygodne posłanie na podłodze i położyłam się. Było mi nawet dość wygodnie.
Serce za to biło mi tak mocno, że nie byłabym w stanie się zdrzemnąć.
- W porządku, Susannah - powiedział ojciec D. Nie był zadowolony. Nie był ze mnie
zadowolony już od jakiegoś czasu. Uginał się jednak przed koniecznością.
Postanowił udzielić mi na koniec jeszcze jednego upomnienia.
- Pomogę ci spełnić twój niestosowny zamiar tylko dlatego, że inaczej spróbujesz
zrobić to sama albo, Boże broń, z pomocą tego chłopca. - Ojciec D patrzył na mnie surowo. -
Ale nie myśl sobie ani przez chwilę, że pochwalam to, co robisz.
Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale ojciec Dominik uniósł dłoń.
- Nie. Pozwól, że skończę. To, co zrobiła Maria de Silva, było złe, a ty, jak rozumiem,
chcesz tylko to zło naprawić. Obawiam się jednak, że to nie może się dobrze skończyć.
Zgodnie z moim doświadczeniem, Susannah, a mam nadzieję, że zgodzisz się ze mną, że
moje doświadczenie jest znacząco większe od twojego, wyegzorcyzmowana dusza nie ma
drogi powrotu.
Ponownie otworzyłam usta i ponownie ojciec Dominik mnie uciszył.
- Tam, dokąd się udasz - ciągnął - będzie coś w rodzaju poczekalni dla duchów, które
opuściły wymiar astralny, ale nie dotarły jeszcze do miejsca właściwego przeznaczenia. Jeśli
Jesse jeszcze tam przebywa, a ty zdołasz go odnalezć - zdajesz sobie sprawę, że dla mnie to
sprawa niezwykle wątpliwa - nie bądz zaskoczona, jeśli zdecyduje się tam pozostać.
- Ojcze D... - zaczęłam, opierając się na łokciu, ale on tylko pokręcił głową.
- To może być jego jedyna szansa przejścia dalej - powiedział ponuro.
- Nie, to nieprawda. Jest jakiś powód, dla którego tak długo pozostawał w moim
domu. Musi tylko odkryć, co to za powód, a wtedy będzie mógł odejść z własnej woli...
- Susannah - przerwał mi ojciec Dominik - jestem pewien, że to nie takie proste.
- On ma prawo decydować o sobie - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- Zgadzam się. To właśnie próbuję ci powiedzieć. Jeśli go znajdziesz, musisz pozwolić
mu zdecydować. I nie wolno ci... nie możesz próbować uciekać się do, eee...
Zamrugałam zdziwiona.
- O czym ksiądz mówi?
- No, chodzi o to, że... - Nigdy dotąd nie widziałam ojca Dominika tak zakłopotanego.
Nie mogłam dojść, co się z nim dzieje. - Widzę, że się przebrałaś... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl