[ Pobierz całość w formacie PDF ]

były takie bezpieczne, jak się wydawało Dawidowi. Jak na złość, zbliżała się godzina
zamknięcia sklepu spożywczego, więc lada moment siostry Sucharskie zostaną tu zupełnie
same. Parking był pusty. Widząc nieopodal dwóch nieciekawych facetów i samotne kobiety
przy bagażówce, Czarek zdecydował się działać. Wyszedł z cienia i maszerując raźno w ich
stronę, zawołał z daleka:
- Hej, dziewczyny!
Obie odwróciły się w stronę męskiego głosu. Szedł kunim młody mężczyzna w skórzanej
kurtce, dżinsach i ciężkich motocyklowych butach. Spojrzały na siebie niepewnie. Nata
wsunęła dłoń do torebki, tak na wszelki wypadek.
- Tak? odezwała się Anna.
-Skończyły mi się fajki powiedział z uśmiechem. -Macie pożyczyć?
- Nie palimy odparła sucho.
- Szkoda. Westchnął zawiedziony, przeczesując ręką ciemne włosy. Jednocześnie ką
tem oka obserwował facetów zczarne] beemy. Starszy z nich zatrzymał się i odwrócił
bokiem, tak, abynie było widać jego twarzy. Wyjął z kieszeni paczkę papierosów i zapalił
jednego. Młodszy nie wyglądał na zadowolonego i popatrywał na nich groźnie. Starszy
warknął coś do niego, a wtedy tamten odwrócił wzrok i zaczął przyglądać się własnym butom.
- Co tu robicie o tej porze? Czekacie na kogoś? - zaczął rozmowę Czarek.
- Nie twoja sprawa. Nata nie widziała powodu, byzachować się uprzejmie.
- Sorry. Podniósł ręce do góry w przepraszającym geście. - Tak tylko pytam. Dwie
samotne dziewczyny, o tej godzinie, na pustej ulicy...
-Nie jesteśmy samotne. Proszę odejść, bo zawołam ochronę... -powiedziała ostro An
na.
-Dajcie spokój...
-Halo! Proszę panów! -zawołała głośno Nata.
Czarek z niedowierzaniem spojrzał na machającą ręką kobietę. Tamci dwaj, przed którymi
chciał ochronić siostry, popatrzyli na siebie spłoszeni.
-Tak, do panów mówię! Skinęła ręką, by podeszli. - Ten facet nas zaczepia! Mogliby
nam panowie pomóc?
Bonzo się zawahał, ale Rambo już ruszył w ich stronę.
- Spokojnie. - Czarek postanowił się wycofać. -Nie zamierzałem...
- Spadaj, facet! odezwał się groźnie bandzior. -Bo ci buźkę przemebluję!
- Spoko. Cofał się przed napierającym na niego olbrzymem. -Pytałem tylko o fajki.
Panie musiały mnie niewłaściwie zrozumieć...
- Rambo! Zostaw go, widzisz, że już sobie idzie. - Bonzo zaniepokoił się, bo z budynku
wyszedł ochroniarz. Nie powinni rzucać się w oczy, a Rambo, delikatnie rzecz ujmując, miał
skłonności do agresji.
-Tak, spoko, już mnie nie ma -zapewnił ich Czarek, przyspieszając kroku. Skręcił za
najbliższy budynek i zatrzymał się tam. Stojąc w cieniu, obserwował rozwój sytuacji.
Odbezpieczył pistolet i czekał.
-Bardzo panom dziękujemy powiedziała Nata do starszego mężczyzny.
-Jesteśmy panom bardzo wdzięczne. To miłe, że w dzisiejszych czasach można liczyć
na pomoc mężczyzny przyłączyła się do podziękowań Anna, chociaż wybawiciele na
dżentelmenów nie wyglądali. Wręcz przeciwnie.
- Nie ma sprawy odparł niepewnie Bonzo.
- No nie! jęknęła Anna.
-Wrócił? Rambo obejrzał się, myśląc, że przepędzony facet zdecydował się jednak
dostać cięgi, na co po cichu liczył.
- To jej facet wyjaśniła Nata.
-Skąd wiedział, że tu jestem? Anna popatrzyła zezłością na parkujący samochód.
-Przecież to policjant. Pewnie wydedukował. - Nata parsknęła śmiechem. Bonzo zerknął na
swojego towarzysza. Nie musiał nic mówić. Hasło „policjant” zrobiło
swoje; obaj jak na komendę odwrócili się i szybko odeszli. Siostry Sucharskie nie zauważyły
ich zniknięcia. Obserwowały zbliżającego się szybkimi krokami Jagleckiego.
-To twój facet. Ty z nim gadasz szepnęła Nata, widząc wściekłą minę komisarza. Marian stanął
przed nimi w lekkim rozkroku, z rękoma skrzyżowanymi na szerokiej
piersi, i patrząc srogo na Annę, powiedział:
-No to słucham.
- Czego? zdziwiła się Nata, zapominając, że jeszcze przed chwilą scedowała obowiązek
wyjaśnień na siostrę.
- Nie mam nic do powiedzenia. Anna zmierzyła go wyniosłym spojrzeniem.
-Wręcz przeciwnie. Natychmiast chcę wiedzieć, co tu robicie same o tej godzinie i jakim cudem
o takiej porze udało wam się wynająć firmę do przeprowadzek? Wskazał na samochód, przy
którym stali.
-Skoro już zauważyłeś samochód, to z pewnością zdołałeś w drodze logicznego rozumowania
dojść do wniosku, że służy nam do przewiezienia rzeczy. Ponieważ całkowicie legalnie
odziedziczyłyśmy spadek po panu Januszu, nie widzę powodu, dla którego nie miałybyśmy
zabrać NASZYCH rzeczy do NASZEGO domu. Robimy to o tej godzinie, gdyż pakowanie
zajęło nam więcej czasu, niż początkowo myślałyśmy. Przewóz o tej godzinie to tylko kwestia
ceny. Czy moje odpowiedzi są wystarczające, czy zaciągniesz mnie na posterunek, by tam
domagać się wyjaśnień na temat moich osobistych spraw, które ciebie nie dotyczą, a jeżeli nie
zmienisz tonu, jakim się do mnie zwracasz, w przyszłości również nie będą
cię dotyczyć.
Nata omal nie jęknęła z podziwu dla wywodu siostry, wypowiedzianego praktycznie
jednym tchem, tonem pełnym tak zimnej furii, że powietrze wokół zdawało się zamarzać.
Jednocześnie żałowała, że nie ma przy sobie niczego, na czym mogłaby zapisać tak
doskonale
wyrażoną groźbę. Anna jest wspaniała, po prostu wspaniała, stwierdziła z zachwytem. Marian
mierzył najstarszą z sióstr wściekłym wzrokiem. Annaspokojnie odparła jego
spojrzenie. Jeżeli sądził, że mnie zastraszy, to źle trafił, pomyślała ze złością.
-Muszę kupić dyktafon.
- Co takiego? Zaskoczona Anna odwróciła się w kierunku młodszej siostry.
-Powiedziałam to na głos? Nata zaczerwieniła się gwałtownie.
- Tak potwierdził sucho komisarz.
-Pójdę zobaczyć, dlaczego tak długo ich nie ma. - Nata uznała, że ucieczka będzie najlepszym
możliwym rozwiązaniem.
-Nie trzeba. Już są. -Anna wskazała głową dźwigających po dwa kartony tragarzy. Za
nimi szła Magda. Mężczyźni włożyli pudła na tył samochodu. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl