[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na przykład było z pismem pełnym uznania, które by zmierzało mniej więcej w takim
kierunku: brytyjskiej komendanturze udało się dokonać możliwie najlepszego wyboru
niemieckiej komendantury obozu?
- Zdaje się, że rzeczywiście pracuje pan na tej długości fali co ja - zauważył
Faust. - Więc będzie najlepiej, bo dla mnie najbezpieczniej, gdy się po prostu
wyłączę.
- Powoli, Faust - zachęcił Silvers. - Niech pan na razie jeszcze pozostanie przy
odbiorze.
- Co mi pan chce wmówić, Silvers?
- Być może jedynie to, Faust, że pańskie stałe próby ucieczki zakłócają
określony porządek, po tej i po tamtej stronie bramy wewnętrznej. Ale pan nie tylko
siÄ™ z tym nie liczy, panu to po prostu wisi. Mam racjÄ™?
- Załóżmy, Silvers, że ma pan przed sobą rodzaj kreta, który musi
nieprzerwanie grzebać w ziemi - nie potrafi inaczej.
Spoglądali przy tym na siebie mocno i z wyczekiwaniem. Pułkownik miał
przy tym wrażenie, że ma do czynienia z obwąchującymi się psami, prawdopodobnie
myśliwskimi psami. Nie wiadomo jeszcze było, czy pogodzą się machając ogonami,
czy też warcząc rzucą się na siebie.
Silvers zapytał: - A co się stanie, jeżeli mnie to prywatnie nic nie obchodzi?
- Czy ma to oznaczać, Silvers, że pan osobiście będzie mi przeszkadzał w
uprawianiu mojego ucieczkowego sportu?
- Tego jeszcze nie wiem, Faust - ale to możliwe. I to nie dla jakichś zasad czy
dlatego, że jest pan mi niesympatyczny, bo pan nie jest. Ale całkiem możliwe, że
będzie pan dla mnie lokatą kapitału i to powinien pan wziąć pod uwagę.
Pułkownik obserwował swojego sierżanta i niemieckiego jeńca z rosnącym
zdumieniem. Odezwał się prawie energicznie:
- Mówił pan o powodach swoich ucieczek i o jednym specjalnym. Jaki to jest
powód?
- Muszę jak najszybciej wrócić do Niemiec.
- A co pan tam zamierza?
- Zamordować kogoś, sir.
***
- Istnienie tego Fausta, którego już spisaliśmy na straty - oświadczył kapitan
Müller-Wipper - zaczyna bardzo zagrażać naszej spoÅ‚ecznoÅ›ci.
- Ależ dlaczego? - zapytał pułkownik Henning von Schwerin-Sommershausen.
- Wydaje mi się, że ten człowiek został unieruchomiony na co najmniej dwa tygodnie.
- Nawet gdyby Brytyjczycy nie wpakowali go do kicia, to kimże on jest? Nic
nie znaczący człowiek niskiej rangi. Mały pieniacz - tak uważał podpułkownik
Merker, który funkcjonował jako przedstawiciel niemieckiego komendanta obozu. Na
razie jeszcze wyraznie solidaryzował się z pułkownikiem von Schwerin. - Daliśmy
sobie przecież radę nie z takimi problemami!
- Gdyby mnie ktoś pytał - wtrącił się jak zwykle nie pytany major Rossberg -
to mogÄ™ jedynie potwierdzić, że kapitan Müller-Wipper ma niestety sÅ‚uszne
podejrzenia. Fakt, że pułkownikowi udało się wykryć Fausta, dostarcza brytyjskiej
komendanturze mile przez nią widzianego pretekstu, aby nas na różnorodne sposoby
szykanować.
OdbyÅ‚o siÄ™  nadzwyczajne omówienie sytuacji w obozie. Kapitan Müller-
Wipper, adiutant pułkownika, określił je jako nadzwyczaj konieczne. Przyprowadził
na nie swojego najniezawodniejszego satelitę - majora Rossberga, który potrafił
wyjaśnić wszystko, co zdawało się jakichkolwiek wyjaśnień wymagać. Ale liczył też
na to, że podpułkownik Merker wezmie ich stronę.
Chociaż bowiem na dobrą sprawę Merker nie rozumiał prawie nic z tego, co
siÄ™ tu rzeczywiÅ›cie dziaÅ‚o, Müller liczyÅ‚ na jego nieprzepartÄ… żądzÄ™ zaszczytów.
Podpułkownik mógł przecież zostać niemieckim komendantem obozu. I wiedział o
tym. A Müller wiedziaÅ‚, że on wie.
- Zalecam w tym wypadku najwyższą ostrożność! pułkownik von Schwerin
podniósł ostrzegawczo prawą rękę z wysuniętym palcem wskazującym. - Brytyjczycy
są ostatecznie obecnymi zwycięzcami. I jako tacy mogą nam narzucać swoje
specyficzne reguły gry.
- Mogę się do tego jedynie przyłączyć - zapewnił skwapliwie podpułkownik
Merker. Po czym dodaÅ‚ szybko zerknÄ…wszy na Müllera: - O ile nie zdarzÄ… siÄ™ rzeczy
wymagajÄ…ce rewizji takiego poglÄ…du.
- Z takim wypadkiem mamy właśnie do czynienia - kapitan sprawiał wrażenie
osoby pewnej i zdecydowanej, chociaż nie nieostrożnej. - A co z dziwną i znaczącą
reakcjÄ… kapitana Moone a. Bezustannie odmawia jakiegokolwiek kontaktu!?
- Możliwe, że pan Moone jest szalenie zajęty lub też nie ma panu w tym
momencie nic do powiedzenia - stwierdził pułkownik uspokajająco.
- JednoczeÅ›nie - zapewniaÅ‚ z uporem Müller-Wipper - zauważalna jest
wzmożona aktywność majora Turnera. Nie tylko zaostrza swoje środki
bezpieczeństwa, ale posuwa się do tego, by żądać od nas dokładnego sprawozdania. I
to o próbie ucieczki tego Fausta. Ale Fausta nie zamierza nam oddać do dyspozycji!
- ProszÄ™ jednak zrobić, co w pana mocy, Müller - puÅ‚kownik okazaÅ‚ lekkÄ…
niechęć. - Takie sprawozdanie nie jest niczym więcej niż rutynowym postępowaniem.
Uważam, że powinniśmy wyświadczyć Brytyjczykom tę grzeczność.
- Ale to nie wszystko, panie puÅ‚kowniku - ciÄ…gnÄ…Å‚ Müller-Wipper. - Nawet
McKellar, z którym można było do tej pory jakoś wytrzymać, zaczyna mieć ambicje
dyktatora. Nie pozwala przesłuchać swojego zespołu, tych muzyków z Bożej łaski
naszym organom bezpieczeństwa, a nawet mnie. Nie dopuszcza również do
przesłuchania Josefa Jabłońskiego, który musiał w jakiś sposób brać udział w tym
przedsięwzięciu.
- Dosyć, dosyć! - przerwał pułkownik z niechęcią. - Po co to dalej
rozdmuchiwać! Pułkownik polecił mi przekazać, że ta sprawa jest załatwiona.
- Dla niego może tak. Ale nie dla nas! Na przykład ten McKellar nie daje nam
teraz wyżywienia ryczałtem, a wręcz zaczyna nadzorować jego rozdział!
- Müller, przecież kontrole tego rodzaju nie mogÄ… nam w żaden sposób
zaszkodzić! - krzyknął pułkownik.
- Ale powodujÄ… nadmiernÄ… nieufność! - Kapitan Müller-Wipper wyglÄ…daÅ‚ na
oburzonego. - Podważają podstawy naszej z takim trudem wywalczonej
samorządności. I to wszystko z powodu jakiegoś Fausta!
- To zastanawiające - ostrożnie zauważył podpułkownik Merker. - Jednak
może to być tylko mylne wrażenie, panie Müller - a może i nie?
- Niestety nie, panie pułkowniku, wnioskując z wystąpienia pewnego
sierżanta, niejakiego Silversa - zapewnił kapitan z przekonaniem. - To, co Silvers
nam zaprezentował, notabene zaufany pułkownika Nelsona, nie pozostawia żadnych
wątpliwości. On już ze mną nie rozmawia, on stawia jedynie żądania!
- Gdyby mnie ktoś pytał, uważam, że to niepokojące - wypowiedział się major
Rossberg nie pytany.
- Co z tym sierżantem? - zapytał pułkownik.
- Pojawił się tutaj przed kilkoma godzinami i zupełnie bez żenady polecił mi
stworzenie oddziału specjalnego, osobiście dla niego. Na początek dwa tuziny ludzi.
Zależy mu na profesjonalnych, wypróbowanych i wszechstronnie przydatnych
rzemieślnikach.
- Toż to jawna bezczelność! - zauważył podpułkownik Merker.
- A może nie?
- Do tej pory nie zdarzyło nam się nic takiego - przyznał pułkownik. - Jak
myślicie panowie, o co temu facetowi chodzi?
- Upatrzył sobie naszych fachowców, których zebraliśmy dla niemieckiej
komendantury - zapewniają nam światło, wodę, urządzenia sanitarne, naprawy
wszystkich budynków i inne dogodności. I akurat tych niezbędnych dla nas ludzi
Silvers usiłuje zagarnąć dla siebie.
- Oczywiście nie wydał pan ich jemu - domyślił się pełen ufności
podpułkownik.
- To by się równało sabotażowi - wytypowałem jedynie jakąś tam
niewykwalifikowanÄ… siÅ‚Ä™ roboczÄ… - zapewniÅ‚ Müller-Wipper. - ZwÅ‚aszcza, że nie
znoszę takich aroganckich typów jak Silvers - na ich widok zbiera mi się na wymioty! [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl