[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kiedyś taką zrobił. Z pewnością otwiera się tu szerokie pole do popisu dla naszej
wysublimowanej krwiożerczości.
& A JEZLI CHODZI O MIKSTUR KULTUR W WYIMAGINOWANYCH ZWIATACH&
LEIGH BRACKETT
Rędąc jednym z tych wymienionych wcześniej autorów tych  zwodnych opowieści o
pojedynkach na miecze odbywających się na Marsie , chciałabym przedstawid kilka
spostrzeżeo na temat komentarzy mego dobrego i szanowanego przyjaciela, pana L. Sprague
de Campa, który rozprawia się bezlitośnie z rozmaitymi i odległymi planetami.
W swym artykule Stawianie granic pan de Camp sugeruje, że przy konstruowaniu
wyimaginowanych światów pisarz powinien byd ostrożny i nie mieszad nie pasujących do
siebie elementów technologicznych, takich, jak na przykład miecze i statki kosmiczne.
Zgodziłabym się z nim całkowicie, gdyby niejedno słowo, które jest kluczowe dla całej
dyskusji. To słowo to świat. Gdyby rzekł kultura, nie byłoby tej całej sprzeczki. Ale na rynku
fantasy mamy bezmyślny zwyczaj odnoszenia się do innych światów tak, jak odnosimy się do
innych paostw.  Mars  mówimy  jest taki to, a taki , dokładnie, jakbyśmy powiedzieli
 Wielka Brytania jest wysoce uprzemysłowiona . Wielka Brytania jest mniej lub bardziej
homogeniczną jednostką i we wszystkich częściach posiada mniej więcej ten sam poziom
kulturowy. Ale mówiąc  Brytania , nie możemy myśled  Ziemia .
Doskonale akceptujemy fakt, że statki kosmiczne startują z przylądka Canaveral
praktycznie nad głowami Indian Jivaro, którzy żyją zaledwie o krok od tego miejsca, lecz
jakby w epoce sprzed tysiąca lat. Jesteśmy w stanie uwierzyd, że dwie tak odmienne kultury
mogą koegzystowad koło siebie na tej samej planecie. Zostało to bardzo uderzająco
zilustrowane w The Sky Above, The Mud Below (Niebo nade mną, błoto pode mną), gdy
francuscy odkrywcy Nowej Gwinei, otoczeni przez nagich ludzi z włóczniami z epoki
kamienia, patrzą na fotografie księżyca przesłane przez rosyjski Aunnik.
Zwiat, planeta jest wielkim miejscem, nie bardziej jednolitym w swej populacji, poziomach
kulturalnych i zaawansowaniu technologii, niż w klimacie i terenie. Można sobie oczywiście
wyobrazid świat socjalnie jednolity, a może nawet nasz stanie się kiedyś takim w przyszłości.
Lecz na razie, z pewnością, nie jest i nigdy dotąd nie był, toteż wydaje mi się dośd
pochopnym twierdzenie, że inne planety miałyby właśnie taką jednolitośd posiadad.
Wydaje mi się, że najważniejszą rzeczą nie jest to, czy mamy zarówno miecze, jak i statki
kosmiczne w naszym wyimaginowanym świecie, ale kto ich używa i, co ważniejsze, kto je
produkuje.
Nie mogę ponosid odpowiedzialności za światy nie mojej produkcji, ale jeśli chodzi o moje
własne, to jestem całkowicie po ich stronie, na dobre i na złe. Zawsze starałam się
odseparowad elementy obcej (ziemskiej) technologii, sprowadzonej z zewnÄ…trz, od
technologii i kultury Marsjan. Ziemianie majÄ… statki kosmiczne. Marsjanie nie. Ziemianie
mają napędzane pojazdy do lokalnego przemieszczania się i nowoczesną broo. Ci Marsjanie,
którzy współpracują z Ziemianami w Miastach Handlu i Miastach  Paostwach, gdzie obie
kultury nakładają się, też używają tych wynalazków. Jednak Marsjanie żyjący z dala od tych
ośrodków nie mają do dyspozycji ziemskich produktów. To samo dotyczy Wenus, zjedna
różnicą: Wenus jest młodym światem, na którym dominują rdzenne kultury (zauważcie, że
nie wszystkie, a tylko główne) zredukowane do poziomu europejskiego X lub XII wieku, a
tymczasem Mars jest tak starożytny, że osunął się z bardzo wysokich szczytów
zaawansowania technologicznego do stanu wynędzniałego pół barbarzyostwa, które jest
wynikiem wyczerpania rezerw mineralnych i surowców naturalnych. Jako jednostka
planetarna Mars jest wyeksploatowany. Metale i inne elementy niezbędne zaawansowanej
technologii muszą byd importowane z innych światów, więc są bardzo kosztowne i rzadkie.
Tym samym, populacje oddalone od zródeł surowców muszą radzid sobie tak, jak mogą, za
pomocą mieczy, włóczni i wierzchowców.
Zastanówmy się najpierw nad kwestią transportu. Pan de Camp mówi, że ludzie  nie
paradowaliby na grzbietach thoatów, zoratów , skoro mają dostęp do odpowiednika
samochodu. I dodaje:  Pamiętajcie, jak szybko preriowi Indianie zaadaptowali sobie konie .
Owszem szybko. Byli przecież nomadami, przemierzali na piechotę rozległe przestrzenie
Zachodu, uzależnieni od migracji zwierzyny łownej, z której żyli, i posiadali całkowicie
nieodpowiednie zwierzę pociągowe: psa. Koo zmienił ich z nękanych biedą piechurów w
panów prerii, a transformacja ta była bardzo łatwa. Nazwali konie  wielkimi psami i ucięli
tylko dłuższe dyszle do swych wozów oraz nauczyli się sztuki jazdy wierzchem od plemion
Kiowa i Komanczów, którzy z kolei poznali ją dzięki Hiszpanom. Od tej pory ruszyli pełnym
pędem, zdolni do pogoni za bizonem na równych prawach i do transportowania znacznie
większych ilości dóbr osobistych, jak również rannych, chorych i starych, których dawniej
musieli porzucad.  Wielki pies był doskonałą odpowiedzią na ich żywotne potrzeby.
Z drugiej strony jednak, budujÄ…cy miasta i zamieszkujÄ…cy lasy wschodni Indianie, chod
znacznie bardziej cywilizowani niż ich zachodni kuzyni i mający od dawna bliskie kontakty z
kulturą europejską, która mogła dostarczyd im konie i całą różnorodnośd pojazdów kołowych,
odrzucili wszystkie te wynalazki. W głębokim lesie koo był utrudnieniem, a obładowany wóz
to już niemożliwośd. Muł na Szlaku Irokezów, a brzozowe canoe na rzece nadal stanowiły
środek transportu skuteczniejszy dla potrzeb indiaoskiego myśliwego niż bardziej
zaawansowane pojazdy białych.
Ludzie zwykle przyjmujÄ… elementy bardziej zaawansowanych technologii na podstawie
dwóch kryteriów: Czy mogę to zdobyd? I czy mogę tego użyd? Aspekty ekonomiczne i
kwestia dostępu są ustalane w pierwszym rzędzie, warunki indywidualne  w drugiej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl