[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odprÄ™\ajÄ…ce.
Mięśnie Megan natychmiast poskręcały się w węzełki. Maseczki, masa\e i manikiur?
Zanosiło się na cały dzień siedzenia bez ruchu i poddawania się dotykom obcych ludzi. Sam
pomysł wywoływał u Megan potę\ny stres.
Poza tym w następną sobotę dru\yna miała całodniowy trening- ostatni przed pierwszym
meczem. Będą wtedy wybierały kapitana. To naprawdę bardzo wa\ne.
-Co o tym myślisz? - spytała Regina.
-Och... hm... - Megan spojrzała na swoje ogryzione paznokcie - W sumie ja...
Regina była taka podekscytowana i pełna nadziei, a pewnie te\ gotowa rzucić się do stóp
Megan i błagać o jeden dzień typowo damskich rozrywek.
Megan nagle przypomniała sobie o wszystkim, co McGowanowie dla niej robią - jak wiele im
zawdzięcza. A ona ju\ drugi raz ich zawiodła.
-Zwietny pomysł - powiedziała w końcu, zmuszając się do uśmiechu.
Regina uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
-Wspaniale! Zobaczysz, jak siÄ™ zabawimy!
-Taa - wybąkała Megan.- Nie mogę się doczekać.
-Wiesz, mam w szafie kilka ró\owych sweterków. Mo\esz je po\yczać, kiedy tylko zechcesz
- zaproponowała Regina.
-Ale\ nie trzeba.
-Nie, nie! Koniecznie! - zaprotestowała Regina wesoło.- Pójdziemy je przymierzyć?
Zobaczysz, czy ci pasujÄ….
-Ja naprawdÄ™...
-Och, przestań być taka grzeczna. Nalegam. - Regina wstała.- Chodz.
Megan powoli podniosła się od stołu i ruszyła za Reginą po schodach. Jeszcze trochę
ró\owego. Hura.
-Trzymaj głowę wysoko, głupku. Nie bój się piłki.
Megan odło\yła podręcznik i wyjrzała przez \aluzję Na podwórku pod oknem Ian przyjął
pozycję pałkarza, ściskając w dłoniach kij do baseballa i ze skupieniem zaciskając usta.
Doug stał o kilka metrów dalej, z rękawicą i piłką.
-Okay, gotowy? - krzyknÄ…Å‚ Doug.
Ian pokiwał głową, a Doug rzucił piłkę lukiem w kierunku kija brata, łan zamachnął się i
odbił piłkę, posyłając ją prosto w głowę Douga. Megan a\ sapnęła.
-Brawo, mistrzu - powiedział Doug z uśmiechem, pocierając czoło.
Ian uśmiechnął się od ucha do ucha. a Megan usiadła w oknie, facet na podwórku, który uczył
młodszego brata trafiać w piłkę, nie mógłby się przespać z dziewczyną starszego brata.
Owszem, Doug nienawidził Megan, ale na pewno kochał swoich braci. Mo\e Jenna po prostu
się pomyliła i wcale tego nie widziała?
Megan nie mogła ju\ dłu\ej usiedzieć w miejscu. Wyłączyła komputer i poszła w stronę
szopy. Finn siedział tam przynajmniej od godziny. Przyda mu się przerwa.
Ian, i Doug zamarli, widząc jak Megan wychodzi na podwórko.
-Cześć - zawołała. - Niezłe odbicia.
-Dzięki- odparł Ian.
-Co? O rzucaniu ani słowa? - zapytał Doug.
Megan wzruszyła ramionami i cicho otworzyła drzwi do szopy. Finn ze zmarszczonymi
brwiami wpatrywał się w obraz Kayli Bird. Domalował sporo włosów i zaczął szkicować
szyję, ale portret nadal nic miał twarzy.
-Cześć - powiedziała miękko.
-Cześć. - Finn obejrzał się przez ramię, zagryzając trzon pędzla. - Przyszłaś w samą porę.
-Na co? - spytała i wsunęła się do środka.
-Na moje załamanie nerwowe - powiedział z cierpkim uśmiechem. Odło\ył pędzel, zasłonił
sobie oczy dłońmi i usiadł na starej ławce ogrodowej ustawionej pod ścianą. - Jestem
beznadziejny. Totalne, całkowite dno.
-Uuuh...- Megan się skrzywiła. Spojrzała na pozbawioną twarzy Kaylę. A\ dziwnie się na to
patrzyło.
-Wiesz, myślałem, \e po wczorajszym wieczorze, po... spotkaniu z Kaylą doznam olśnienia i
mo\e wreszcie to dokończę ale.. -Finn bezradnie uniósł rękę w stronę obrazu i westchnął
- Nic się nic pojawiło.
-Więc randka nie była inspirująca?
-Najwyrazniej nie. - Chłopak wytarł dłonie o d\insy.
-A więc... Co się stało? - spytała Megan, siadając na stołku.
-Sam nie wiem. Miałem takie wra\enie... - Finn pochylił się i oparł łokcie na udach. -
Wydawało mi się, \e ona patrzy na mnie z góry. Nie bawiła się dobrze na imprezie, nie ma
sprawy. Pojechaliśmy do kawiarni, \eby pogadać. 1 wychodzi na to, \e Kayla zjezdziła chyba
cały świat. Ciągle mnie pytała, czy byłem tu, czy byłem tam...
-A ty nie byłeś ani tu, ani tam.
-Ani nigdzie. - Finn uśmiechnął się blado. - Nie da się podró\ować po świecie z siedmiorgiem
dzieci. Trzeba wybierać między Cape Cod a Florydą.
-Jasne - mruknęła Megan. - Powiedziałeś jej to?
-Tta, nawet za\artowałem na ten temat, ale i tak widziałem, \e była rozczarowana - odparł [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl