[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podobał się Sabinie.
Ta wyjątkowa sytuacja oczywiście nie zmieniła
opinii Brice a o Richardzie. Z satysfakcją zauważył,
że dziadek też przygląda się Lathamowi nieufnie lub
z ironicznym uśmieszkiem. Był pewien, że starszy
pan nie polubił Lathama, i ta myśl ucieszyła go. Może
niechęć Brice a do Richarda miała też przyczyny
obiektywne... W każdym razie Brice nie mógł się
doczekać końca wieczoru.
Ale następnego dnia Sabina nadal nie rezygnowała
ze swojego ,,lodowatego nastroju  .
 Czy można zamknąć okno?  spytała.
 Jasne.  Brice wstał, przemierzył pokój i za-
mknął okno z hałasem. Wziął głęboki oddech, zanim
odwrócił się w jej stronę. Czuł, że napięcie między
nimi szybko rośnie.  O co chodzi, Sabino?  zapytał
spokojnym tonem.
Cofnęła się o krok.
 Nie powiedziałeś mi, że... pokój, w którym
chcesz mnie malować, to twoja sypialnia!  Zaczer-
wieniła się lekko. Brice nie wiedział, czy była bar-
dziej zdenerwowana, czy zmieszana.
PORTRET MODELKI 97
Wzruszył ramionami.
 Przede wszystkim to moja pracownia. Tutaj
maluję.  Na ścianach rzeczywiście wisiało mnóstwo
obrazów autorstwa Brice a.
Chociaż może miała rację... Po namyśle stwierdził,
że wielkie podwójne łoże musiało wyglądać napraw-
dę dziwnie. Nie pomyślał o tym wcześniej, bo nigdy
nie zaprosił tu żadnej kobiety. Z żadnego powodu.
Skrzywił się.
 Aha... Lathamowi się to nie spodoba...  rzucił
szyderczo.
Oczy Sabiny pociemniały.
 Mnie siÄ™ to nie podoba!
 A dlaczego?
Zbliżyła się do okna i spojrzała przez szybę na
piękne jezioro w dole.
 Tak tu spokojnie...  powiedziała do siebie.
 Nie odpowiedziałaś na pytanie  przypomniał
Brice.
Spojrzała na niego ze zmarszczonym czołem.
 Bo nie uważam, żeby to wymagało odpowiedzi
 odparła.  Dokąd twój dziadek zabrał dzisiaj Ri-
charda?
Na sam szczyt góry, żeby go stamtąd zrzucić!
 miał zamiar powiedzieć, ale to na pewno nie spodo-
bałoby się Sabinie.
 Wydaje mi się, że na przejażdżkę wokół posiad-
łości  rzucił niechętnie.  Nie martw się, Sabino,
wkrótce zobaczysz swojego narzeczonego  dodał
ironicznie.
98 CAROLE MORTIMER
 Wcale się nie martwię  zapewniła sucho.
Może tym się nie martwisz, ale na pewno coś cię
trapi  pomyślał.
 Sabino... jeżeli mi nie powiesz, co cię niepokoi,
nie będę mógł ci pomóc  powiedział niespodziewa-
nie delikatnym tonem.
Spojrzała na niego ze zdumieniem.
 Nie przypominam sobie, żebym ci mówiła, że
coś mnie niepokoi. I na pewno nigdy nie prosiłam cię
o pomoc  odparła zimno.
 Ale potrzebujesz czyjejś pomocy. Więc dlacze-
go nie mógłbym to być ja?
 Nie wiem, o czym mówisz, Brice.  Pokręciła
głową.  A poza tym, gdybym miała jakieś problemy,
mogę onichporozmawiać z Richardem. Albo z matką.
 Awłaśnie, czy już do niej dzwoniłaś, żeby jej
powiedzieć, że jesteś w Szkocji?
Sabina westchnęła zniecierpliwiona.
 Ale ty jesteś uparty! Nie, nie dzwoniłam!  od-
parła z irytacją.
 Dlaczego?
 Szkocja to duży kraj...
 A gdzie mieszka twoja matka?
Uniósł brwi ze zdziwienia, gdy wymieniła nazwę
miejscowości, która leżała tylko kilka kilometrówod
zamku.
 Sabina...
 Możemy zostawić ten temat?  Ponownie przy-
brała pozycję, w jakiej ją malował.  Przyjechaliśmy
tu z powodu portretu!  przypomniała.
PORTRET MODELKI 99
 Ja do niej zadzwonię  zaproponował.  Na
pewno nie mieszka tu wielu Smithów...
 Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy!
Podniósł ręce do góry obronnym gestem.
 Ja tylko próbuję pomóc...
 Powtarzam ostatni raz: nie potrzebujÄ™ twojej
pomocy! A stosunki z matkÄ… sÄ… mojÄ… prywatnÄ… spra-
wą!  zakończyła z gniewem.
 Wcale nie. Czasami...
 Dość tego!  przerwała mu i szybkim krokiem
ruszyła do drzwi.  Muszę się przewietrzyć. Dokoń-
czymy sesję pózniej  rzuciła takim tonem, jakiego
Brice nigdy u niej nie słyszał.
Osadziła go w miejscu. Zabrakło mu argumentów.
Uświadomił sobie, jak się zmieniła w ciągu kilku
minut. Chłodna, ironiczna i pełna dystansu, przyparta
do muru stawała się impulsywna, nieustępliwa i po-
trafiła walczyć! Ta cecha jej charakteru bardzo mu
się spodobała.
Do diabła! Niech to szlag!  Sabina mruczała pod
nosem ze złości, gdy zdejmowała złotą suknię, żeby
włożyć spodnie i różową koszulkę. Musi natychmiast
stąd wyjść! Włożyła sandały, wyprostowała się i ode-
tchnęła głęboko.
Co ona wyrabia? Była narzeczoną Richarda  czło-
wieka, który poświęcał jej tyle czasu i uwagi. A tym-
czasem zakochała się w Brisie, który... No właśnie!
On też poświęcał jej sporo czasu i uwagi. W szczegól-
ny sposób.
100 CAROLE MORTIMER
Ale Brice obudził w niej także nieznane dotąd
uczucie  namiętność.
W listopadzie ubiegłego roku Sabina psychicznie
czuła się jak wrak z powodu tego, co się wydarzyło.
Richarda poznała wcześniej, kilka razy zjedli razem
kolacjÄ™. WidzÄ…c jej budzÄ…cy obawy stan, zasugero-
wał, że się nią zaopiekuje. Ten układ miał obojgu
przynieść korzyści. Sabina zyskiwała obrońcę i opie-
kuna, a Richard  piękną narzeczoną, najsłynniejszą
modelkę na świecie. Podobał mu się pomysł, że będą
razem fotografowani.
Sabina nie przewidziała natomiast, że może się
zakochać. %7łe w ogóle jest zdolna do miłości. Gdyby
wcześniej poznała to uczucie, nigdy nie przyjęłaby
propozycji Richarda.
Pośródkłębiących się myśli nie dawała jej spokoju
zwłaszcza ta: Musi powiedzieć Richardowi, co czuje.
Nie może dłużej z nim mieszkać, być jego narzeczo-
ną i korzystać z jego uprzejmości... musi się przy-
znać, że kocha innego... Ale jak ma mu to powie-
dzieć?!!!
Ten weekend zmieni całe jej życie. Częściowo to
przeczuwała.
A od rana przebywała z Brice em sam na sam
w jego pracowni-sypialni. Trudno było jej znieść
takie tortury!
Ruszyła do drzwi. Zamierzała iść do ogrodu, który
widziała z okna swojej sypialni. Dokądkolwiek, byle
dalej od Brice a!
Wkrótce Hugh i Richard powinni wrócić zwyciecz-
PORTRET MODELKI 101
ki. Przeklęty Brice McAllister! %7łałowała, że w ogóle
go poznała!
 Idziesz na spacer?  usłyszała niespodziewanie
głos Hugh. Wyłonił się z pokoju przy schodach.
 Richard pożyczył mój samochód i pojechał po
gazety do miasteczka  wyjaśnił, uprzedzając jej
pytanie.
Sabina uśmiechnęła się.
 Tak, nie może przeżyć dnia bez aktualnych
informacji ekonomicznych.
Hugh pokiwał głową.
 Właśnie to mi powiedział. Skoro idziesz na
przechadzkę, mogę dotrzymać ci towarzystwa?  za-
pytał.
 Chętnie, ale mam wrażenie, że i tak zakłóciliś-
my twój codzienny tryb życia, więc...  zaczęła
przepraszajÄ…co.
 Nic podobnego  zaprotestował.  Piękna kobie-
ta nigdy nie zakłóca trybu życia mężczyznie w moim
wieku.
Sabina roześmiała się. Zachowanie Hugh i jego
poczucie humoru działały na nią orzezwiająco.
 W takim razie...  wzięła go pod rękę  będę
zachwycona, jeśli zechcesz mi towarzyszyć.
Był piękny, słoneczny, majowy dzień. Ptaki głośno
Å›piewaÅ‚y ƒsród gaÅ‚Ä™zi kwitnÄ…cych drzew.
 Gdzie chciałabyś pójść?  zapytał Hugh. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl