[ Pobierz całość w formacie PDF ]

a Matthew w końcu się odprężył i zasnął.
Kiedy wrócili do domu i Sapphie poszła wykąpać
syna, Matthew zdążył już zapomnieć o wypadku
i pluskał się wesoło w wannie. Tymczasem zarówno
jej, jak i Rika nie opuszczało napięcie.
- Będziesz tu jutro? - Matthew popatrzył na
Rika, kiedy odkÅ‚adali go do łóżka. - Susie z przed­
szkola mówi, że kiedy budzi się rano, jej tata zawsze
jest w domu.
Sapphie przeÅ‚knęła Å›linÄ™ i usiadÅ‚a na łóżku. Po­
wiedziała Matthew prawdę o Riku, gdyż doszła do
wniosku, że tak bÄ™dzie najlepiej, jednak nie przy­
szło jej do głowy, że mały zacznie chwalić się
tatusiem w przedszkolu.
- TatuÅ› Susie jest nauczycielem, skarbie.
- Aha. - Matthew pokiwał głową. Najwyrazniej
nie zrozumiał tego wyjaśnienia. - A mój tata?
- Piszę różne historie, tak jak mama - wyjaśnił
mu Rik.
- Mamusia zawsze jest tu rano - oświadczył
Matthew z zadowoleniem.
152 CAROLE MORTIMER
Pocałowali go na do widzenia i zeszli do kuchni.
Sapphie postanowiła zrobić kawę, a Rik usiadł
przy stole i przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ jej uważnie. Joan, taktow­
na jak zawsze, poszła z koleżanką do kina. Matthew
spał na górze, więc praktycznie zostali sami.
- Nadal jesteś blada - odezwał się z troską,
kiedy podała mu kawę. - Nic mu nie będzie.
- Wiem. - Jej rÄ™ce znowu zaczęły drżeć. - Gdy­
by nie ty...
- Gdyby nie j a, w ogóle nie dostaÅ‚by tego cukier­
ka - przerwał jej Rik. - Ale był całkiem spokojny,
kiedy go kładliśmy.
- Tak. - Po policzkach Sapphie spływały łzy.
- Tylko zdałam sobie sprawę, jak kruche jest życie.
Gdyby coś mu się stało...
- Nic się nie stanie - powiedział stanowczo.
- Ale gdyby...
- Nic siÄ™ nie stanie. Nie dopuszczÄ™ do tego!
- Nie będzie cię tutaj, - Zaśmiała się bez cienia
wesołości.
- Zawsze tu będę - oświadczył. - Zawsze.
Znieruchomiała i popatrzyła na niego. Co miał na
myśli?
Rik westchnął głęboko.
- Sapphie, wiem, że jeszcze nie jesteś gotowa na
takie wyznania i nie chciałbym wszystkiego zepsuć,
ale... - Oddychał szybko. - Sapphie, ja cię kocham.
Kocham ciÄ™!
Nawet nie drgnęła, tylko się w niego wpatrywała.
SPOTKANIE W PARY%7Å‚U 153
Nie mówił tego poważnie, uznała w końcu. Kochał
Matthew, nie ją. Jeśli w ogóle kochał jakąś kobietę,
to...
- Ciebie, Sapphie - odezwał się, całkiem jakby
wypowiedziała to na głos. - Tylko ciebie. I zawsze
ciebie - dodał.
- A Dee? - wykrztusiła. - Kochasz ją, zawsze
kochałeś...
- Przez jakiś czas byłem nią oczarowany, a fakt,
że wychodziÅ‚a za innego, jeszcze pogÅ‚Ä™biÅ‚ to uczu­
cie - przyznał. - Pokochałem wspomnienia ciepła
i szczodrości, ognia i śmiechu. - Mówił tak, jakby
sam dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę. - To
byłaś ty, Sapphie, tamtej nocy. Wszystko mi się
pomieszało, ty i Dee zlałyście mi się w jedną osobę,
i ją właśnie pokochałem.
Pokręciła głową. Nie śmiała mu uwierzyć.
- Widziałam twoją minę, kiedy Dee tu była, jak
na nią patrzyłeś, gdy broniła mnie i Matthew.
- Nie kocham jej. To, co widziaÅ‚aÅ›, byÅ‚o nadzie­
ją, że może jednak wbrew moim przypuszczeniom
Dee jest przyzwoitym człowiekiem - wyjaśnił Rik.
- WczeÅ›niej nie dostrzegÅ‚em na to żadnych dowo­
dów. Kocham cię, Sapphie, i zawsze będę kochał.
MusiaÅ‚a mu uwierzyć. Niczego wiÄ™cej nie prag­
nął. Jednak pokręciła głową.
- Ty chcesz Matthew...
- Chcę ciebie - przerwał jej szorstkim głosem.
- Kocham Matthew, i gdyby coś mu się stało,
154 CAROLE MORTIMER
byÅ‚bym zrozpaczony, gdybym jednak straciÅ‚ cie­
bie... Sapphie, ja nie chciałbym żyć. - Wiedział, że
mówi prawdę. - Chcę się z tobą ożenić. Wiem, że po
tym wszystkim pewnie trudno jest ci uwierzyć
w moje słowa. Nie wiem, jak to wyjaśnić! -jęknął.
To było takie ważne. Musiała zrozumieć, co czuł.
- Kiedy ujrzałem Dee w Paryżu, usłyszałem jej
głos, wszystko wróciło, wszystkie emocje, które
stłumiłem w sobie dawno temu.
- Kochasz ją - powiedziała głucho.
- Nawet jej nie lubię! - wybuchnął. - Chodziło
o ciebie, nie zdawałem sobie z tego sprawy, dopóki
nie zobaczyłem was razem w Paryżu. Dee jest
zimna i samolubna, a do tego wprost niewiarygod­
nie nudna - dodał ze skruchą. - Ty jesteś ciepła,
altruistyczna, i w twoim towarzystwie nie nudziłem
się nawet przez sekundę. - Uśmiechnął się do niej ze
smutkiem. - Wręcz przeciwnie. Nawet nie mogę
normalnie myśleć w twoim towarzystwie.
Sapphie nie spuszczała z niego wzroku.
- To musi być bardzo niekomfortowe.
Poczuł przypływ nadziei na widok rozbawienia
w jej bursztynowych oczach. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl