X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

groznie. N a szczęście Baltasar był silny, więc jeśli strzała nie poharatała go śmiertelnie, powinien
się szybko wylizać.
Pilar zostawiła opatrzonego już Baltasara i podeszła do Refugia, który się nie odezwał ani nie
poruszył od chwi�li wystrzału z muszkietu. Odczuła ulgę, widząc, jak jego pierś podnosi się i
opada w rytm nieco może przyspie�szonego oddechu. Przyklękła przy nim z miseczką wody i
bandażami i lekko dotknęła jego ramienia.
U niósł głowę i spod półprzymkniętych powiek wpa�trywał się w nią przez chwilę przekrwionymi
oczami. Po�tem uciekł spojrzeniem w bok. Jednak nie protestował, gdy oparła jego głowę o siodło i
zmywała z włosów skrzepy krwi i zdzbła trawy. Kula przeleciała ukosem i zaledwie drasnęła
czaszkę. Krwawienie, z początku ob�fite, teraz prawie ustało, ale na pewno dokuczał mu silny ból
głowy.
Nie dawał jej spokoju kształt rany. Przesunęła po niej delikatnie palcami, rozgarniając włosy, by
lepiej się móc jej przyjrzeć. Refugio uchylał się od dotyku, jakby nie życzył sobie zbyt
dociekliwych oględzin. Kiedy sięga�ła po zwitek szarpii, zrozumiała, co wzbudziło jej nie�pokój.
Przysiadła na piętach, nie odrywając oczu od sączącej się strużki ciemnoczerwonej krwi. Rana była
zdecydowanie głębsza nad skronią, a więc strzał nie padł z tyłu. Pilar powoli odwróciła głowę w
stronę mężczyzn. Który z nich? Charro, Enrique, Baltasar? A może Vicente? Kobiety nie wchodziły
w grę, óne tylko ładowały muszkiety.
Nie ma mowy o przypadkowym postrzale. Byli wprawnymi, doświadczonymi strzelcami. Który z
nich posunął się do czegoś takiego? Jak to możliwe? Boże jedyny, dlaczego?!
Refugio wpatrywał się w nią z napięciem, nakazując wzrokiem milczenie. Odwzajemniła
spojrzenie, dając do zrozumienia, że wie. Patrzyła na jego zapadniętą twarz. W wyniku zmęczenia
ostatnich dni, a także na skutek odniesionej rany jego rysy jeszcze bardziej się wyostrzyły, a w
kącikach oczu pojawiły się nowe zmarszczki. Za�cisnęła zęby, czując, jak gdzieś, głęboko w niej,
wzbiera ogromny ból. Ile jeszcze jest on w stanie znieść, zastana�wiała się. Jak długo ona potrafi
milczeć?
Refugio nieznacznie pokręcił głową i wskazał na ranę. - Zakryj ją - powiedział tak cicho, aby nikt
oprócz niej go nie usłyszał.
Zawahała się, zaciskając usta, gotowa się mu sprzeciwić. Niestety była bezsilna, skoro nie
zamierzał nikogo oskarżyć. Przykryła ranę tamponem i obandażowała gło�wę. Kiedy skończyła,
pochwycił jej dłoń i przycisnął palce do ust. Wzruszył ją ten gest, chociaż dobrze wiedzia�ła, że
pod parzącym dotknięciem jego ust nie kryje się nic więcej oprócz wdzięczności.
Strzała drasnęła Charro w łydkę, ale opatrzył ją z po�mocą Vicente. Enrique ułożył Baltasara i
poszedł zaj�rzeć do koni. Wrócił z wiadomością, że wszystkie prze�żyły, bezpiecznie ukryte
między dębami. Odniosły je�dynie drobne skaleczenia, szarpiąc się i wierzgając na powrozach.
Przyprowadził swoją klacz i przemawiając do niej łagodnie, wskoczył na siodło, aby ruszyć na
po�szukiwanie ogiera Refugia, który, spłoszony, uciekł na prerię"
- Nie oddalaj się zanadto! - krzyknęła za nim dona Luisa.
- Dobrze! - odpowiedział i zwyczajnie pomachał na pożegnanie, jakby ten odruch serdeczności z jej
strony był dla nich wszystkich chlebem powszednim.
Enrique dotrzymał obietnicy. Zjawił się niecałe pół godziny pózniej, prowadząc za kantar konia
Refugia.
Ożywili się na jego widok. Baltasar, postękując z bólu, uniósł się na łokciu.
- No dobrze - odezwał się, wodząc oczyma po ich twarzach. - Co dalej?
Nikt mu nie odpowiedział. Wszyscy, jak na komendę, skierowali spojrzenia na Refugia, lecz on
siedział zapa�trzony gdzieś w dal.
- Musimy coś postanowić - powiedział Baltasar nie�mal błagalnie. - Przecież nie zostawimy Isabel
w rękach Indian.
Enrique zwrócił się do Charro:
- Jak myślisz, jak oni się zachowają? Wrócą tu jeszcze?
- Całkiem możliwe - odparł Charro, unosząc ramiona. - Albo pojadą dalej. Trudno powiedzieć.
- Co ... z nią będzie? - zapytała dona Luisa, ukrywając strach pod zaciętą miną.
- Zrobią z niej niewolnicę. A może Apacz, który ją pojmał, wezmie ją za żonę, o ile mu przypadnie
do gustu. - Sam nie wierzysz w to, co mówisz - zarzucił mu Enrique.
- Mogą zatrzymać się na postój, jak tylko uznają, że są bezpieczni, by ... się zabawić. - A potem?
- Jeżeli przeżyje, być może wezmą ją ze sobą. A jak będzie sprawiać kłopoty, poderżną jej gardło.
Istnieje szansa, że ją oszczędzą, aby pózniej torturować w obozie w rewanżu za klęskę.
Enrique zaklął. Siedzący ze zwieszonymi rękami Vi�cente pobladł jeszcze bardziej. "
- Niepotrzebnie tracimy czas na gadanie - warknął Baltasar. - Jedzmy za nimi.
- Nie możemy ryzykować. Pamiętaj, że są wśród nas kobiety - hamował go Enrique.
- Nieważne - wtrąciła się Pilar.
- Dla nas ważne - powiedział cicho Charro, patrząc na nią wymownie.
- Musimy ich dogonić, zanim dotrą do wioski - przekonywał ich Baltasar. - Nie uda się zakraść tam
po cichu. Atak na obóz przypominałby włożenie kija w mrowisko. Jedzmy!
Enrique spojrzał na Charro, potem na Baltasara, a na koniec przeniósł wzrok na Refugia.
- No i co, przyjacielu? Co robimy? - zwrócił się do niego, unosząc brwi.
Refugio oderwał oczy od swoich dłoni, które właśnie z uwagą studiował.
- Dlaczego zawsze ja muszę podejmować decyzje, w których stawką jest życie? Czy nikt nie
wezmie na sie�bie części odpowiedzialności za błędy? Nie będzie dzie�lić ze mną ciężaru winy,
jeżeli działanie okaże się zgub�ne? Niech tym razem ktoś inny zadecyduje.
- Jesteś dowodcą - odpowiedział mu Enrique, uznając to za wystarczający argument.
- Powinniśmy pojechać - odezwał się ponuro Baltasar. Nikt nie odezwał się słowem ani nie
odpowiedział na pytające spojrzenie Refugia.
- N o cóż, Baltasarze - westchnął ciężko Refugio - będzie, jak chcesz.
Piętnaście minut pózniej ruszyli tropem Apaczów. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl





  • Drogi uĂ„Ä…Ă„Ëťytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam siÄ™ na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerÄ‚Ĺ‚w w celu dopasowania treĹ›ci do moich potrzeb. PrzeczytaĹ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoĹ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

     Tak, zgadzam siÄ™ na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerÄ‚Ĺ‚w w celu personalizowania wyĹ›wietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treĹ›ci marketingowych. PrzeczytaĹ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoĹ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.