[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w czarnych dżinsach. Zapowiedział również, że jeśli włożę jakieś złote łańcuchy lub
medaliony, to mnie na nich powiesi.
Stacey zachichotała wbrew własnej woli.
- Chyba rzeczywiście nie powinieneś był pojawiać się w takim stroju na przyjęciu po
zwycięstwie taty w wyborach do Senatu dwa lata temu. Justin nigdy ci tego nie wybaczy.
- Ani tata. - Sterne spoważniał na moment, już po chwili ponownie uśmiechnął się do
Stacey. - No, ale w końcu udało się. Wreszcie włożyłem porządny niebieski garnitur, żółtą
koszulę i prążkowany krawat. Czegóż więcej mogą od nas chcieć?
- Chyba tylko tego, żeby Spence zgolił brodę i wyjął z ucha kolczyk - stwierdziła Stacey.
- O tym nie może być mowy! O, przyszedł Lucas. - Stacey i Sterne podeszli do swego
najmłodszego brata.
Senator Lipton zawsze wybuchał śmiechem, gdy przedstawiał swoje najmłodsze dziecko.
Ten  synek miał dwadzieścia lat, prawie dwa metry wzrostu i ponad sto kilo wagi. Był
obrońcą liniowym w uniwersyteckiej drużynie futbolowej.
- Lucas w garniturze? - Stacey nie wierzyła własnym oczom. - Niemożliwe, żeby Justin
zadzwonił także do niego!
- Stacey! - Lucas wyciągnął w jej stronę ręce i Stacey musiała wykonać tradycyjne
powitanie, uderzając z całej siły w jego dłonie. Sterne, oczywiście, zrobił to samo.
- Czy widzieliście, jak załatwiłem w ostatnią sobotę tego kiepskiego tylnego napastnika z
Oklahomy? Podobno do tej pory nie może chodzić o własnych siłach! - zawołał Lucas
radośnie. Justin Marks, stojący obok, skrzywił się. Zaś kiedy Lucas zaczął entuzjastycznie
opowiadać, w jaki sposób złamał nos tylnemu obrońcy z Teksasu, Justin nie wytrzymał.
- Lucas, nie chcę, żebyś dzisiaj opowiadał o tych twoich... rozbojach któremukolwiek z
reporterów. Nie ma tutaj żadnego dziennikarza sportowego doceniającego takie osiągnięcia.
Dzisiaj są tutaj tylko dziennikarze polityczni, a im mogłyby nie spodobać się twoje metody
pokonywania przeciwników.
- Och, rozumiem. - Lucas z zapałem skinął głową. - To mięczaki!
Stacey niemal usłyszała, jak Justin policzył do dziesięciu, zanim odszedł, żeby
porozmawiać z jednym z autorów przemówień.
Wkrótce przyjechali Patty i Spence oraz ich trzy córeczki: Sunshine, Melody i Aurora, w
wieku czterech, trzech i dwóch lat Wszystkie trzy ubrane były w ciemnoróżowe sukienki, białe
koronkowe skarpetki i czarne lakierki. Stacey przyglądała się im zaskoczona. Do tej pory
widywała swoje bratanice tylko w drelichowych kombinezonach i trampkach, czyli ubrane
tak, jak zawsze ubierali się ich rodzice. Nie mogła przypomnieć sobie, żeby kiedykolwiek
widziała je w tak dziewczęcych strojach.
Patty radośnie uściskała i ucałowała Stacey. Zawsze tak robiła. Zciskała i całowała każdego
członka rodziny, chociaż wiedziała, że Liptonowie nie są przyzwyczajeni do podobnego
okazywania sobie uczuć.
- Wyglądasz na zmęczoną, Stacey - powiedziała Patty z typową dla siebie szorstkością. -
Czy dobrze siÄ™ czujesz?
- Oczywiście - odpowiedziała Stacey raznym głosem i odsunęła się od Patty na bezpieczną
odległość. %7łyjąc tak blisko natury, Patty na pewno rozpozna jej ciążę jakimś szóstym
zmysłem. Lepiej więc będzie zachować bezpieczny dystans. - Dzieci wyglądają słodko, Patty -
powiedziała.
- Dzięki, ale to nie moja zasługa. To sprawa Justina. Któregoś dnia w zeszłym tygodniu
przyjechał do Fredericksburga i zabrał nas na zakupy. Wybrał ubrania dla mnie i dla dzieci.
- Justin wybrał ubrania dla dzieci? - powtórzyła Stacey z niedowierzaniem.
- Tak. Nawet te zabawne skarpetki i lakierki. - Patty uśmiechnęła się. - Powiedział mi, że
chciałby ubrać je tak, jak ty byłaś ubrana na portrecie, który wisi w gabinecie ojca.
Stacey, naturalnie, znała ten portret Został namalowany zaraz po jej czwartych urodzinach
i rzeczywiście była wtedy ubrana w ciemnoróżową sukienkę, koronkowe skarpetki, czarne
lakierki, a we włosach miała różowe wstążki. A więc Justin rzeczywiście przyglądał się temu
obrazowi. Dlaczego jednak zdecydował, że tak samo ubierze jej bratanice?
- To miło, że podobał mu się mój styl ubierania chociaż w jednym, krótkim okresie mego
życia - powiedziała chłodno.
- Stwierdził, że wyglądasz tak, jak powinna wyglądać dziewczynka na takim portrecie. Jak
mała księżniczka. - Patty na chwilę spoważniała. - Wiesz, Stacey, Justin naprawdę nie jest tak
bezwzględny i okrutny, jak sądzisz. To wy go do tego zmuszacie. Jego rola jest bardzo trudna.
Ojciec zrobił z niego tarczę, za którą może się przed wami ukryć. Wy zaś wyładowujecie na
nim wszystkie swoje złości i urazy.
- Biedny Justin! - zaśmiał się Spence ironicznie. Przyłączył się przed chwilą i słyszał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl