[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Była jak motyl. Piękna i nieuchwytna.
- Brak ci jej?
Potrząsnął głową.
- Powiedziałem ci, że gdyby nie ten wypadek,
doszÅ‚oby do rozwodu. Nie byÅ‚a Å‚atwa we współży­
ciu. CiÄ…gle spiÄ™ta, myÅ›lÄ…ca o pracy. Nieustannie za­
stanawiaÅ‚a siÄ™, co robiÄ… inni w biurze i jak to wpÅ‚y­
nie na jej pozycję, i jak powinna postępować, żeby
szybko awansować. Praca wypeÅ‚niaÅ‚a jej myÅ›li, sta­
ła się celem samym w sobie. Z upływem czasu było
coraz gorzej.
- Ja nie jestem aż taka - powiedziaÅ‚a Nina i ugryz­
ła się w język. - Wiem, że nas porównujesz - dodała
przepraszajÄ…co.
- Dziwisz się? - Patrzył na nią spokojnie.
Starała się ocenić sprawy obiektywnie.
- WidzÄ™ pewne podobieÅ„stwa - wzruszyÅ‚a ramio­
nami. - Dużo pracowała. Ja też dużo pracuję. Chciała
coÅ› w życiu osiÄ…gnąć. Ja też. Ale nigdy nie od­
wróciÅ‚abym siÄ™ od wÅ‚asnego dziecka czy męża. MaÅ‚­
żeństwo i dzieci to odpowiedzialność. Jeśli chce się
pracować, nie należy się wiązać.
- Czyli wszystko albo nic? - zapytał gwałtownie.
-Albo małżeństwo i dzieci, albo praca? %7ładnych
kompromisów?
- To zależy od tego, w którym punkcie swego
życia jesteś. Ja jestem na etapie pracy. Nie mówię, że
nigdy nie założę rodziny. Po prostu teraz nie jest na
to pora.
- I nie potrafiÅ‚abyÅ› pójść na kompromis i wygos­
podarować czas na wszystko?
140 " MARZENIA SI SPEANIAJ,
- Doba ma tylko dwadzieścia cztery godziny, John.
Wiesz, jak pracuję. W jaki sposób znalazłabym jeszcze
czas na męża i dzieci?
Milczał.
- No jak? - nalegała.
- Jeśli się chce, można znalezć czas na wszystko
- powiedział wyraznie i zdecydowanie. - Tu z czegoś
rezygnujesz, tam coś robisz wolniej. Możliwe, że dłużej
będzie trwało dojście do celu, ale efekt będzie ten sam.
Założenie rodziny nie musi oznaczać, że kobieta
rezygnuje z kariery zawodowej. Po prostu odsuwa na
pózniej osiągnięcie celu. Na czas, gdy dzieci będą już
dorosłe i opuszczą dom.
- Wtedy jest już staruszką.
- Wcale nie. - UsiadÅ‚ wygodniej, rozluzniÅ‚ siÄ™, naj­
wyrazniej pewien swoich racji. - Wezmy dla przykładu
kobietę, która w wieku lat dwudziestu paru rodzi
dzieci. Zanim dojdzie do pięćdziesiątki, dzieci będą już
na swoim. Pięćdziesiąt lat to jeszcze nie starość.
- Ale za pózno, żeby zaczynać karierę zawodową.
- Ależ ona wcale nie zaczyna! Zaczęła ją już dawno
temu. Gdy dzieci były małe, pracowała na pół etatu,
gdy poszły do szkoły średniej, przeszła na cały. Jasne,
nie mogła jezdzić w delegacje, nie brała roboty do
domu i ograniczała się do czterdziestogodzinnego
tygodnia pracy. Zapewne to opózniaÅ‚o nieco jej moż­
liwości awansu. Ale ile za to zyskała! Ma solidną
pozycję zawodową, solidne małżeństwo i dzieci, które
zapewne dostarczają jej więcej satysfakcji niż kariera.
I dobiega zaledwie pięćdziesiÄ…tki. - Nie pozwoliÅ‚ Ni­
nie przerwać, uniósł dłoń i mówił dalej: - Z drugiej
strony mamy kobietę, która dla pozycji zawodowej
poświęciła wszystko. Całe jej życie kręci się wokół
pracy. Wdrapuje się coraz wyżej po szczeblach kariery,
MARZENIA SI SPEANIAJ 141
a im jest wyżej, tym wyżej chce jeszcze wejść. Im więcej
zarabia, tym bardziej marzy o pieniÄ…dzach. Zawsze jest
jeszcze coś więcej, jeszcze coś wyżej.
- To, że jest kobietą, wcale jej nie pomaga - udało
się wtrącić Ninie. - Jeśli chce coś osiągnąć, musi
pracować dwa razy ciężej niż mężczyzni.
- Masz racjÄ™ - przytaknÄ…Å‚ John ku jej zdumieniu.
- Dlatego też jej determinacja roÅ›nie. Nie myÅ›li o maÅ‚­
żeństwie, bo nie ma czasu na dom. Odkłada na pózniej
rodzenie dzieci, bo nie ma czasu na rodzinę. W końcu
jest już dobrze po czterdziestce i teoretycznie powinna
zostać prezesem firmy, ale tak się składa, że jej
konkurentem jest nowy zięć przewodniczącego rady
nadzorczej. Więc zostaje na lodzie. I co wtedy? Nie
osiągnęła szczytów kariery, a nie ma męża i domu.
- John prostował po kolei palce prawej dłoni. - Nie
ma dzieci i już za pózno, by je urodzić. - Opuścił
dłoń. - Myślisz, że jest szczęśliwa?
Nina słuchała w milczeniu.
- Jest sama, Nino - kontynuował nieco ciszej.
- Jest samotna, starzeje się i zaczyna się zastanawiać,
co, do licha, będzie robić na emeryturze. Czy jest
szczęśliwa? Myślę, że jest absolutnie przerażona.
Oderwała oczy od Johna i utkwiła je w jakiś punkt
na podłodze. W szpitalu wiele myślała o samotności.
Różni ludzie przysyłali kwiaty i kartki, ale gdyby nie
było przy niej Johna, czułaby się opuszczona.
Dlatego też męczyła ją myśl, że matka jest sama
w domu opieki, że dzień po dniu upływa jej w obcym
otoczeniu. Lekarze zapewniali Ninę, że matka nie wie,
kim i gdzie jest, ale w głębi duszy dręczył ją niepokój.
A jeśli to nieprawda? Lata całe udawało jej się tłumić
ten strach. Była okropną córką. Czując się jak intruz
w raju, na który nie zasłużyła, spojrzała na Johna.
142 " MARZENIA SI SPEANIAJ
- Dlaczego tu jestem?
- O co ci chodzi? - zapytał, marszcząc brwi.
- Od początku przypominałam ci Jennę. Uosabiam
wszystko to, co kiedyś miałeś i czego nie znosiłeś.
Jestem powtórką twego życiowego błędu. Więc co ja tu
robiÄ™?
- Jesteś tu, ponieważ tego chciałem.
- Dlaczego?
- Bo ciÄ™ lubiÄ™.
- Będziesz przeze mnie cierpieć.
- Może tak, może nie.
- A cóż to ma znaczyć?
John nie odpowiedział od razu, a ona nie nalegała.
Znów poczuła przypływ zmęczenia. Przyłożyła głowę
do poduszki i zamknęła oczy. Po chwili usłyszała
łagodny głos.
- Lubię cię, Nino. Masz rację, przypominałaś mi
JennÄ™, ale tylko na samym poczÄ…tku i tylko swoim
stosunkiem do pracy. Poza tym jesteście całkiem
różne. Jenna była wysoką, zielonooką blondynką, ty
jesteś drobną brunetką o błękitnych oczach. Jenna
ubierała się tak, by zlać się z tłem, ty starasz się
wyróżniać. Jenna uśmiechała się, kiedy należało, ty się
śmiejesz, kiedy masz ochotę. Jesteś od niej znacznie
swobodniejsza, pewniejsza siebie, jesteÅ› wiÄ™kszÄ… in­
dywidualnością.
- Ale kocham pracować - powiedziała, otwierając
oczy.
- Owszem.
- A ty tego nienawidzisz.
Znów potwierdził.
- Więc po co się w ogóle mną zajmujesz?
- Ponieważ lubię cię na tyle, by mi na tobie zależało
- powiedział poważnie i bez wahania. - Chyba nie
MARZENIA SI SPEANIAJ " 143
czułem tego wobec Jenny. Kiedyś ją kochałem, ale
nigdy jej nie lubiłem. Gdy pchała się na oślep ku
samozniszczeniu, nie zrobiłem nic, by ją powstrzymać.
- Miałeś pełne ręce roboty z J.J.
- To prawda, ale gdyby mi na niej zależaÅ‚o, bar­
dziej bym się starał. Z drugiej strony Jenna była twarda
i nie posłuchałaby mnie i tak. Gdy raz coś postanowiła,
nie było mowy, by zmieniła zdanie. - Jego wzrok
złagodniał. - Ty nie jesteś taka zacięta. Stanowcza
- tak, ale słuchasz argumentów.
- Ostatnio nie miałam wyboru - roześmiała się.
- Słuchałaś jeszcze przed chorobą. Nie chciałaś
ze mnÄ… pracować, ale zgodziÅ‚aÅ› siÄ™. Nie miaÅ‚aÅ› cza­
su, ale jakoś go dla mnie wygospodarowałaś. Poza [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl