[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Paryżu, dostając na jego temat informacje z pierwszej ręki. Jesteś osobą ambitną i
odpowiedzialną za to, co robisz. Masz cierpliwość do osób wymagających
dłuższego dostosowania się do zmienionych warunków, jak na przykład ja teraz, po
wczorajszym wypadku. Jesteś z jednej strony bardzo opiekuńcza, a z drugiej, tam
gdzie trzeba, twarda...
 Twarda? Ty mówisz o mnie?
 No, wyrzuciłaś mnie raz z domu, mimo że nie planowałem wychodzić 
wyjaśnił James z uśmiechem w oczach.
 Ach, no tak...
 Masz wprawdzie dobrą pracę w Paryżu, ale powiedziałaś, że powoli
zaczynasz odczuwać zmęczenie nią i coraz częściej myślisz o powrocie do Anglii,
już choćby po to, by być bliżej starzejącego się ojca.
Kiedy ja mu to wszystko zdążyłam powiedzieć?  zastanowiła się Jennifer. Czy
też to aż tak po mnie widać?
 No tak, ale...  odezwała się, nie bardzo wiedząc, co odpowiedzieć.
 Krotko mówiąc, podjąłem decyzję: proponuję ci niniejszym pracę u mnie.
Będziesz nadzorować proces transformacji kulejącego wydawnictwa i
doprowadzisz je do rentowności. Ile wam to zajęło w Paryżu?
 Półtora roku.
 Ja dam ci dwa lata, bo coś mi mówi, że nasz przypadek jest trudniejszy.
Potem, jeżeli zechcesz zostać w firmie, poszukamy ci innego zajęcia, o podobnej
skali wyzwań i odpowiedzialności. Co ty na to?
 James...
 O finansach porozmawiamy szczegółowo pózniej. Rozumiem, że w Paryżu
niezle zarabiasz, nie wiem wprawdzie ile, ale i tak nie sądzę, bym zaproponował ci
mniej. No, chyba takiej oferty nie możesz zwyczajnie odrzucić?
Jennifer zamyśliła się. Miała w głowie zupełny mętlik. Przyjechała na
kilkanaście godzin do Kent zająć się oceną szkód powstałych w wyniku zawalenia
się dachu. Tymczasem jest tu już trzeci dzień wbrew własnej woli i nie wiadomo,
ile dni jeszcze przyjdzie jej tu spędzić. Co więcej, ma na głowie człowieka, którego
jak ognia unikała od czterech lat. Człowiek ten, jak gdyby mało mu było, że
wywrócił do góry nogami jej równowagę psychiczną, teraz jeszcze ni stąd ni zowąd
rzuca propozycję, która miałaby całkowicie zmienić jej życie...
 James  zaczęła po dłuższym namyśle.  Twoja propozycja jest naprawdę
fantastyczna, mimo że rzucona nagle...
 Często te nagłe wychodzą lepiej niż przemyślane. Czasem trzeba się oprzeć
na intuicji, a nie na żmudnych kalkulacjach. To chyba niezbędny element sukcesu
w biznesie.
 Masz rację. To znaczy, tak mi się wydaje, bo przecież na biznesie, wielkim
biznesie, się nie znam. Niemniej... ja nie mogę twojej oferty przyjąć.
 Wiedziałem, że tak powiesz. Myślisz, że zaproponowałem ci tę pracę po to
tylko, by ci pomóc? %7łe znamy się od lat i lubimy jak brat z siostrą, więc widząc, w
jakim punkcie żyda jesteś, postanowiłem zaproponować ci tę pracę, by zapewnić ci
jakąś stabilność w życiu? Tak myślisz, ale się bardzo mylisz. Nie daję ci tej roboty
z łaski. Zanim powiedziałem, że podjąłem decyzję, zadałem sobie pytanie: Czy
gdybym widział teraz Jennifer po raz pierwszy w życiu, wiedząc o niej tylko tyle,
ile wiem z naszej dzisiejszej rozmowy, zaproponowałbym jej to stanowisko
czynie? I odpowiedziałem sobie: Oczywiście. A już co najmniej dopuściłbym cię
do dalszego etapu rekrutacji. Tyle że tu formalnej rekrutacji nie będzie, bo to nie
jest oferta pracy na ciekawym, rozwojowym stanowisku. To jest ciężka praca
ratowania firmy z sytuacji niemal beznadziejnej. Tu można jedynie znalezć
odpowiedniego człowieka i powierzyć mu to zadanie. Zdecydowałem, że tym
człowiekiem będziesz ty...
 Nie mogÄ™, James.
 Jak to? Przecież wytłumaczyłem ci właśnie, że zatrudniam cif nie jako
znajomą, ale na podstawie zwykłej kalkulacji rynkowej...
 To nie o to chodzi!
 A o co?
 Bo widzisz... ja też postanowiłam nigdy nie łączyć życia prywatnego z
zawodowym.
 O czym ty mówisz?
 Nie umiałabym ci tego wytłumaczyć.
 Nie mówisz chyba o tym wypadku sprzed czterech lat? Sama prosiłaś, byśmy
do tego nie wracali... Jennifer, zupełnie cię nie rozumiem.
 Jesteś facetem. Jak miałbyś zrozumieć kobietę?
ROZDZIAA SIÓDMY
Stanęło na tym, że Jennifer się zastanowi. James taktownie nie nawiązywał do
łączenia życia zawodowego z prywatnym. Wyczuwając jednak, co może być
problemem dla Jennifer, zapewnił ją, że miałaby zupełnie niezależne stanowisko
pracy, z dala od głównego biura firmy, zatem nie byłaby pod stałym nadzorem
Jamesa. Jedyne, czym musiałaby się wobec niego wykazać, to realizacją przyjętych
celów w określonych terminach  o ile oczywiście personel wydawnictwa da się
namówić na wejście na drogę transformacji.
Jennifer obiecała, że się zastanowi i da odpowiedz Jamesowi W ciągu tygodnia.
Powiedziała tak głównie po to, by nie musieć mu tłumaczyć, dlaczego wizja pracy
z nim jako przełożonym nie do końca jej się uśmiecha, i odetchnęła, gdy po jej
obietnicy zastanowienia się zmienili temat rozmowy. James wrócił do przerwanej
lektury służbowych mejli, a Jennifer zajęła się obiadem. Ponieważ z kuchni
państwa Rocchich przyniosła między innymi boczek, mrożone pieczarki, czerwone
wino i spory kawałek chudej wołowiny, postanowiła wykazać się przed Jamesem
znajomością kuchni francuskiej i upichcić boeufbourguignon. To pyszne, iście
królewskie danie nauczyła się robić tak naprawdę z książki kucharskiej, ale tego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl