[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Brienne odesz³a od kominka i powoli zbli¿y³a siê do rannego. Nie-
zrêcznie, z oporami po³o¿y³a siê obok niego. Wkrótce zorientowa³a siê,
¿e jeSli zacznie siê odsuwaæ, spadnie na pod³ogê. Avenel obj¹³ j¹ mu-
skularnym ramieniem i sk³oni³, by opar³a siê o jego szerok¹ pierS. Nie-
178
bawem Brienne pozna³a po oddechu, ¿e zasn¹³; od niej jednak sen ucie-
ka³. Wmawia³a sobie, ¿e to wina twardego siennika. W g³êbi serca wie-
dzia³a jednak, ¿e to zmys³owe ciep³o le¿¹cego obok niej twardego, mê-
skiego cia³a nie pozwala jej zasn¹æ.
hristopher!
Nag³y krzyk obudzi³ Brienne; zerwa³a siê z siennika. Choæ ogieñ
dawno zgas³ i na kominku pozosta³y tylko ¿arz¹ce siê wêgielki, by³a
zlana potem. Spojrza³a na pos³anie i odkry³a przyczynê swego przera¿e-
nia. Avenel p³on¹³ wprost z gor¹czki.
 Uspokój siê, proszê&  szepnê³a do niego w ciemnoSci.
Maj¹c nadziejê, ¿e Avenela trapi tylko z³y sen, próbowa³a go obu-
dziæ. Ale wszelkie jej wysi³ki okaza³y siê daremne.
 Christopher!& O, mój Bo¿e!&
Wykrzykn¹³ imiê brata z ogromnym, niew¹tpliwym bólem. Le¿¹ce
na sienniku cia³o zesztywnia³o: Avenel prze¿ywa³ na nowo straszliwe
wydarzenie, którego odbiciem by³ obecny koszmarny sen.
 Avenelu& Avenelu!
Dotknê³a jego ramienia, z wahaniem przysunê³a siê do niego bli¿ej.
Wówczas, ku jej zaskoczeniu, spojrza³ jej prosto w oczy. W mySliwskim
domku by³o ciemno, ale Brienne dostrzeg³a, ¿e jego jasnob³êkitne xreni-
ce s¹ dziwnie szkliste. Przerazi³o j¹ to.
 CoS ty za jedna?  spyta³ natarczywie; g³os mia³ zdumiewaj¹co
silny.
 To ja, Brienne.
Odgarnê³a mu z czo³a wilgotne, czarne kêdziory i zmarszczy³a brwi,
dotkn¹wszy rozpalonej skóry.
 JakaS wieSniaczka?
Obrzuci³ wzrokiem jej zakurzon¹, postrzêpion¹ spódnicê i xdxb³a
s³omy, które przylgnê³y do stanika. Brienne zawstydzi³a siê. Otrzepa³a
ubranie i odgarnê³a opadaj¹ce na twarz w³osy.
 To ja, Brienne! Nie poznajesz mnie, Avenelu?  Jej oczy rozsze-
rzy³y siê z niepokoju.
 Nie znam ¿adnej Brienne!& Ale wydajesz mi siê dziwnie znajoma,
dziewuszko&  Uniós³ jedn¹ brew i wpatrywa³ siê w ni¹ z natê¿eniem.
179
 Jestem córk¹ hrabiego  zaczê³a, nerwowo zaciskaj¹c rêce.  Spo-
tkaliSmy siê w Osterley Park.  Po chwili wahania spyta³a szeptem: 
Nie pamiêtasz?&
Schyli³a g³owê, próbuj¹c bezskutecznie ukryæ oznaki niepokoju.
 Ty masz byæ córk¹ hrabiego?!  Avenel wybuchn¹³ szalonym Smie-
chem.  W tych ³achmanach? W¹tpiê, czy ktokolwiek wzi¹³by ciê za
lady Venetiê, choæbyS siê nawet ubra³a przyzwoicie!
 Wcale nie mówi³am, ¿e jestem córk¹ lorda Culpeppera!  odpar³a
ostro. Spojrzawszy na rozgor¹czkowan¹ twarz Avenela, nieco zmiêk³a.
 Bardzo mi przykro& jestem córk¹ hrabiego Laborde a.
 Ty? Córk¹ hrabiego Laborde a?! Przecie¿ jesteS na to za stara!
RozeSmia³ siê, jakby us³ysza³ znakomity dowcip. Próbowa³ usi¹Sæ
i wesprzeæ siê na niej; powstrzyma³a go ³agodnie, ale stanowczo.
 Nie jestem taka znów stara. Mo¿e mój obecny wygl¹d ciê zmyli³.
Usi³owa³a go zmusiæ, by po³o¿y³ siê znów na sienniku; odkry³a jed-
nak, ¿e przeciwstawia siê jej ze zdumiewaj¹c¹ si³¹.
 Ile¿ mo¿esz mieæ lat? Co najmniej osiemnaScie!  RozeSmia³ siê
g³oSno.  Jakim cudem hrabia móg³by mieæ córkê w tym wieku?!
 Mam dziewiêtnaScie lat. Ale proszê, nie zawracaj sobie g³owy ta-
kimi g³upstwami. PowinieneS odpocz¹æ&  Popchnê³a go znów na sien-
nik, zatrwo¿ona jego majaczeniem.
 G³upstwami?!
 Dobrze ju¿, dobrze& Wszystko bêdzie dobrze  zapewnia³a nie
tyle jego, ile siebie. Avenel bredzi³ jak szaleniec.
 K³amiesz, dziewuszko!
Usiad³ ca³kiem prosto. Tak j¹ przestraszy³, ¿e a¿ odskoczy³a.
 Nie. Chcê ci tylko pomóc!
 Wiêc ci na mnie zale¿y?&  Zwróci³ na ni¹ swe szkliste oczy. 
Nie jesteS przypadkiem moj¹ kochank¹?
 Nie.  G³os uwi¹z³ jej w gardle, ale przemog³a siê i przysunê³a
bli¿ej.  Powiedzia³am ci przecie¿, kim jestem. To ja, Brienne!
Na wargach Avenela ukaza³ siê pó³przytomny uSmiech.
 JesteS moj¹ kochank¹! Dobrze siê nawzajem znamy.
Schwyci³ j¹ za rêkê i czule, lecz stanowczo przyci¹gn¹³ do sie-
bie.
 Proszê ciê, przestañ! JesteS ranny i chory. Nie mo¿na tak!
Zdo³a³a mu siê wyrwaæ. Obawia³a siê jednak, ¿e sobie z nim nie
poradzi, jeSli w tym stanie bêdzie próbowa³ wzi¹æ j¹ przemoc¹. By³ sil-
ny, zdumiewaj¹co silny, mimo rany i gor¹czki. Choæ porusza³ siê z wy-
si³kiem, dziki p³omieñ w jego oczach nie gas³.
180
 Przyznaj, ¿e byliSmy kochankami!  nalega³, nie puszczaj¹c jej
rêki.  Czujê, ¿e bardzo ciê pragnê. Nie powiesz chyba, ¿e zostawi³em
ciê dot¹d w spokoju!
Popatrzy³a znów na niego i dostrzeg³a, ¿e twarz mu mrocznieje. Z ja-
kiegoS powodu bardzo mu zale¿a³o na potwiedzeniu, ¿e s¹ kochankami.
Brienne postanowi³a wiêc spe³niæ jego ¿yczenie. Mia³a nadziejê, ¿e to
go zadowoli i uspokoi siê.
 Nie, Avenelu. Nie zostawi³eS mnie w spokoju. £¹cz¹ nas pewne&
 A wiêc jestem twoim kochankiem! Powiedz to wyraxnie!  nalega³.
Brienne przez chwilê milcza³a; potem zmarszczy³a w zamySleniu
czo³o i zdecydowa³a siê na k³amstwo.
 JesteS moim kochankiem.
 A widzisz!  Zerwa³ siê i chwyci³ j¹ potê¿nymi rêkoma.  Wiêc
k³ama³aS: nie jesteS wcale córk¹ hrabiego!
 Nie mam zwyczaju k³amaæ.
Prze³knê³a z trudem Slinê i spróbowa³a uwolniæ siê z ¿elaznych pal-
ców, które siniaczy³y jej ramiona.
 Mój Sliczny k³amczuchu! Jak moglibySmy byæ kochankami, gdy-
byS by³a moj¹ córk¹?! £adny by³by ze mnie ojciec!
Opad³ na siennik, wyczerpany ale triumfuj¹cy. Wyraxnie oczekiwa³,
¿e Brienne przyzna siê do k³amstwa.
 Twoj¹ córk¹?! Ale¿ nie jestem twoj¹ córk¹, Avenelu! Przyjrzyj mi
siê: jestem na to o wiele za stara!  strofuj¹c go tak, ociera³a mu spotnia-
³e czo³o ocala³ym jeszcze kawa³kiem halki.
 Sam to mówi³em& K³amiesz i tyle  wymamrota³ z wyraxnym
znu¿eniem; oczy same mu siê zamyka³y.  Nie jesteS córk¹ hrabiego&
Nie mo¿esz byæ córk¹ hrabiego& Przecie¿& hrabia Laborde& to ja&
Wyrzek³szy te s³owa, Avenel zapad³ znów w niespokojny sen. Brien-
ne mia³a w g³owie kompletny zamêt.
Gdy nastêpnego ranka otworzy³a oczy, minê³o kilka minut, nim
uprzytomni³a sobie, czemu spêdzi³a noc na twardym sienniku w jakiejS
nêdznej budzie. Zesztywnia³a i zmarzniêta unios³a siê na ³okciu, ujrza³a
w mroku le¿¹cego obok niej mê¿czyznê. Wówczas przypomnia³a sobie,
gdzie siê znajduje i co przytrafi³o siê jej i Avenelowi. Podesz³a do ko-
minka, roznieci³a ogieñ. Potem otwar³a ostro¿nie dêbowe drzwi i ucie-
szy³a siê na widok siedz¹cego na progu Orillona. Ujrzawszy j¹, pies za-
cz¹³ machaæ ogonem, ³omocz¹c nim o drzwi.
 JesteS tutaj! Ca³kiem zapomnia³am o tobie!  Brienne pochyli³a
siê i pog³adzi³a uspokajaj¹co psi¹ g³owê.  Chodx, zobaczymy, jak siê
miewa pacjent!
181
Wsta³a i wpuSci³a psa do izby; potem z niepokojem podesz³a do
nêdznego bar³ogu, sk¹panego teraz w pomarañczowym blasku wscho-
dz¹cego s³oñca. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl