[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- O Aleksa?
- Tak, co robi po pracy, gdzie go można spotkać. Nie widziałam go od
czasu, kiedy przedstawiłam go swojemu ojcu.
- Może to i lepiej. Z tego, co mówi Max, wynika, że Alex nie jest stały w
uczuciach.
- Sama chcę się o tym przekonać - nie ustępowała Mallory.
- Dobrze, zobaczę, co się da zrobić - powiedziała, choć w jej głowie nie
było miejsca ani dla Aleksa, ani dla Mallory. Myślała tylko o Maksie. Podążyła
S
R
za nim do holu, pełna nadziei i oczekiwania. Kiedy się do niej odwrócił, za-
uważyła w jego oczach jakieś zmęczenie, a może znużenie?
- Zrobiłeś mi niespodziankę wcześniejszym powrotem. Tak się cieszę.
- Ja też się cieszę, że już jestem w domu. Czy wszystko w porządku? Do-
brze się czujesz? %7ładen z przyjaciół Tony'ego cię nie niepokoił? - dopytywał
się zatroskany.
- Wszystko w absolutnym porządku - uśmiechnęła się.
- To dobrze - odparł zmęczonym głosem. - Przeczytałaś umowę?
Lilli poczuła się nieco rozczarowana tym pytaniem.
- Tak - potwierdziła.
- Dobrze. - Lilli miała wrażenie, że chciał powiedzieć coś więcej. - Wra-
caj do swoich gości, nie będę cię już dłużej zatrzymywał.
Kolejne rozczarowanie. A więc tylko tyle chciał jej powiedzieć? %7ładnego
cieszę się, że cię widzę, tęskniłem, pragnę cię"? Nic? Nie mogła się ruszyć z
miejsca. Patrzyła na niego i czekała, choć sama do końca nie wiedziała na co.
- Dobranoc. - Nawet się nie uśmiechnął, tylko od razu odwrócił się w
stronę schodów.
Lilli wciąż nie mogła oderwać od niego spojrzenia. Czuła się jak skoń-
czona idiotka.
- Czekaj - zawołała.
- Tak? - Popatrzył na nią wyczekująco.
Musi coś powiedzieć, tylko co? Jak go zatrzymać?
- Ja... - myślała gorączkowo. - Mallory prosiła mnie, żebym cię zapytała
o Aleksa.
- Megalosa?
- Tak. Chciałaby go lepiej poznać. Nie wiesz, gdzie on zazwyczaj bywa
po pracy?
S
R
Pokręcił głową.
- Nie mam pojęcia.
- Trudno. - Wzruszyła ramionami, wyobrażając sobie, jak zawiedziona
będzie Mallory.
- Spróbuję się tego dowiedzieć od swojej asystentki.
- Dziękuję. - Zawahała się przez chwilę, nie znajdując już żadnego pre-
tekstu, by go dłużej zatrzymać. - Wszystko w porządku?
- Tak, jestem tylko strasznie zmęczony. To była długa podróż i mam wra-
żenie, jakby mnie nie było w domu od wieków. Pierwszy raz tak to odbieram.
- Dlaczego? - spytała z drżącym sercem.
- Myślę, że wiesz dlaczego - odparł cicho, podchodząc do niej blisko.
Schylił głowę i dosłownie w ostatniej chwili powstrzymał się, by jej nie
pocałować. Gdyby teraz to zrobił, nie mógłby przestać. Tak bardzo za nią tęsk-
nił, za jej śmiechem, głosem, ciepłym spojrzeniem.
- Pójdę już - szepnął, pochylając się nad nią, tak że Lilli czuła jego zmy-
słowy zapach. - Porozmawiamy w piątek. Jutro będę bardzo zajęty.
- Rozumiem. Jeszcze raz dziękuję za prezent.
- Bardzo proszę. - Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w nią w skupieniu,
zanim odszedł.
Następnego wieczoru Lilli przeglądała czasopisma, opierając nogi na
krześle. Po całym dniu potrzebowała relaksu, a wszystkie poradniki radziły
trzymać nogi wysoko, co podobno przyspieszało krążenie krwi. Prześledziła
wzrokiem pierwszą stronę miejscowego tygodnika, a uznawszy, że nie ma
ochoty na makabryczne historie, przerzucała strony, aż doszła do rubryki towa-
rzyskiej. Ze zdumieniem przeczytała, że przedsiębiorstwo Maksa oddało sporą
sumę na cele charytatywne. Obok tekstu umieszczone było zdjęcie. Lilli aż
S
R
podskoczyła. Na fotografii widniał Max, jak zwykle przystojny i elegancki, zaś
przy nim stała Kiki, opierając rękę na jego ramieniu i uśmiechając się słodko,
jakby była przyłapaną na miłosnych wyznaniach panną młodą. Najgorsze było
to, że Max wyglądał tak, jakby ta poufałość nie sprawiała mu przykrości, a
wręcz przeciwnie.
Lilli poczuła, jak coś szarpie ją za serce, sprawiając nieznośny ból, a kie-
dy zdała sobie sprawę, co to jest, miała ochotę nawymyślać sobie od idiotek.
Była zazdrosna. Ale może to tylko hormony? Och, Boże, miała nadzieję, że to
hormony, bo jeśli... Nie, nie będzie o tym myślała. Miała się przecież zrelak-
sować. Postanowiła zaparzyć sobie zieloną herbatę, niezawodny sposób na
wszelkie bolączki, i wyrzucić z pamięci obraz Maksa i Kiki.
W nocy jednak nie mogła zmrużyć oka. Przekręcała się z boku na bok, co
było dość trudne przy powiększającym się brzuchu. Czuła się bardzo zle, więc
z samego rana zadzwoniła do swojego lekarza. Zadał jej kilka prostych pytań,
po czym stwierdził, że Lilli musi natychmiast przyjechać do szpitala. Do roz-
wiązania zostało jeszcze trochę czasu, ale powinni się upewnić, że wszystko
jest w porządku.
Ubrała się pospiesznie i zeszła na dół. Max właśnie otwierał drzwi wej-
ściowe, ale kiedy ją zauważył, zamknął je z powrotem.
- Witaj. Wszystko dobrze? - spytał troskliwie.
Lilli chciała coś powiedzieć, ale nie zdołała, bo wybuchła spazmatycz-
nym płaczem. Natychmiast do niej podbiegł i chwycił pod rękę.
- Co się stało? - Zaniepokoił się nie na żarty. - O co chodzi?!
- Możliwe, że zaczęłam rodzić - jęknęła. - Lekarz kazał mi przyjechać do
szpitala. Max, to się dzieje za szybko. - Jej niebieskie, pełne desperacji oczy
szkliły się od łez. - Nie jestem na to gotowa.
- Spokojnie. - Jego głos, choć stanowczy, był jednocześnie łagodny i czu-
S
R
ły. - Podwiozę cię do szpitala.
Powoli, trzymając ją za ramiona, zaprowadził ją do samochodu i pomógł [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona startowa
- Iain Banks Culture 03 The State of the Art
- Banks, Iain M La Fabrica de las Avispas
- Iain Banks The Business
- Felding_Liz_Wiosna_w_sercu
- D B Reynolds [Vampires in America 04] Sophia [ImaJinn] (pdf)
- Hill Livingston Grace Bilśźej serca 06 TćÂczowy domek
- Personal Freedom
- SIOSTRA MICHAELA PAWLIK REINKARNACJA (GENIALNE KŁAMSTWO SZATANA)(1)
- Anna ZićÂtara UkśÂady Dwójkowe
- Anne McAllister Niania dla playboya
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pajaa1981.pev.pl