[ Pobierz całość w formacie PDF ]

W dorożce.
Wiozę starszego mężczyznę.
Rozgadaliśmy się na temat marzeń.
 Wie pan, ja tak naprawdÄ™ to mam tylko jedno marzenie.
 Eee, jedno?
 Tak. Chciałbym, żeby po śmierci zainstalowali mi w trumnie lampkę elektryczną. Wie
pan, taką na baterię... I żeby mi świeciła. To moje jedyne marzenie.
Z książki  Du du du ...
Benek mówi, że myśl o śmierci najlepiej zagłuszyć drugim człowiekiem.
Ale ja mu nie wierzÄ™.
Wiktor:
 Znam tylko jeden sposób na uszczęśliwienie ludzkości: bezwzględna sterylizacja.
Z książki  Du du du ...
Zawsze gdzieś uciekałem.
PoczÄ…wszy od przedszkola.
Z każdego miejsca  uciekałem.
Od każdego człowieka  uciekałem.
Głupie były te moje ucieczki  bezskuteczne.
Bo po co uciekać z jednego miejsca do innego, jeżeli pózniej znów się ucieka z tego
innego do jeszcze innego? Bo po co zostawiać jednego człowieka dla drugiego, jeżeli tego
drugiego zostawia się pózniej dla trzeciego, a tego trzeciego dla&
du du du
du du du
du du du
Było już parę takich miejsc i ludzi  kiedy wydawało mi się, że mógłbym...
To było dawno.
Ale prawda.
OtwierajÄ… siÄ™ okna...
Mam siedem lat.
ModlÄ™ siÄ™.
 %7łeby nie było wojny! Wojny. Wojny&
Pauza.
 %7łebym nie musiał spać w przedszkolu po obiedzie! Obiedzie. Obiedzie&
Pauza.
 %7Å‚eby ludzie nie umierali! Umierali... Umierali...
Pamiętasz, Nieobecna...?
Jechaliśmy z twoim ojcem do Domu Zasłużonego Aktora, by odwiedzić któregoś z jego
przyjaciół. Zpieszyliśmy się. Gdy znalezliśmy się poza miastem i strzałka licznika
przekroczyła liczbę 120, pomyślałem  wiesz o czym? Otóż zapragnąłem, aby jakaś siła
 ziemska, czy nie  sprawiła najnormalniejszą w świecie katastrofę. Abyśmy pieprznęli
w coś lub by coś huknęło w nas, ale tak, abyśmy oboje zginęli na miejscu.
Czy to było normalne, Nieobecna...?
Pragnienie śmierci nas obojga było tak silne, że gdybym miał pewność, że na przykład
gwałtowne szarpnięcie za kierownicę spowoduje ją, to nie wahałbym się ani sekundę.
Oczywiście dojechaliśmy i wróciliśmy bez żadnych kłopotów.
W dorożce.
Wiozę z dworca mężczyznę.
 Z podróży?  zagaduję.
 Eee, jaką tam podróż?! Dwa tysiące kilometrów...
 Ho, ho!
Pauza.
 Wie pan, ze wszystkich podróży to ja najbardziej lubię te długie wycieczki w siebie.
Lubię te podróże, choć to nie wiadomo którędy. A i stacja docelowa nie wiadomo gdzie.
Ale za to mają jeden ogromny plus; można wybierać się w nie będąc w tramwaju, na ulicy,
w pracy... Tyle nieznanych krajobrazów spotyka się po drodze, tyle nieodkrytych jeszcze
miejsc.
Pauza.
 Lubię te podróże; wyruszam w nie bez biletu, a wracam z tyloma bagażami.
 Wiesz, co mnie zawsze w trudnych okresach ratowało?  pyta Wiktor.
 No?
 Najpierw kobiety.
 Nie tylko ciebie.
 Ale wiesz, w jaki sposób?
 W jaki?
 Nie przez to, że się z nimi spotykałem, czy coś w tym rodzaju.
Pauza.
Wiktor zapala papierosa, zaciąga się głęboko.
 Gdyby nie dziewczyny, to nie skończyłbym chyba nawet szkoły podstawowej.
 No, opowiesz w końcu wszystko dokładnie?  niecierpliwię się.
 W każdej klasie, już od podstawówki, była jakaś dziewczyna, czasem dwie, trzy,
które mi się podobały, które mnie z jakichś tam względów interesowały... I prawdę mówiąc
chodziłem do szkoły tylko dla nich. %7łeby je widzieć, rozmawiać z nimi... A nauka, była
tylko dodatkiem, czymÅ› ubocznym.
 Nie widzę w tym żadnej rewelacji.
 Słuchaj dalej. Ja żadnej z tych dziewczyn nie powiedziałem, że mi się podoba. Nie
dałem im nawet do zrozumienia, że coś do nich czuję W szczenięcych latach byłoby to
zrozumiałe, ale muszę ci powiedzieć, że kochałem się w dziesięciu, a może i w dwudziestu
kobietach i żadnej tego nie powiedziałem... Ani wtedy, gdy miałem dwanaście lat, ani
wtedy, gdy miałem dwadzieścia... Do tej pory bujam się w kilku, ale żadnej tego nie
powiem.
 Boisz siÄ™ odrzucenia?
 Nie, to chyba nie to.
Pauza.
 To dziwne, ale żeby normalnie funkcjonować, muszę stale chodzić zakochany.
 A pózniej?
 Co, pózniej?
 Mówisz, że najpierw ratowały cię kobiety, a co pózniej?
 Aaa! No, tak... Z największych depresji wyciągały mnie zawsze dwie rzeczy: kobiety
i wódka.
Posłuchaj, Nieobecna...
Chciałem ominąć ten temat, ale nie potrafię.
Myślę o twoich wcześniejszych miłościach, miłostkach... Bez tego nie byłabyś taka, jaka
byłaś.
Potrafiłaś długo i obszernie opowiadać o tych sprawach. Zawsze mnie to irytowało, tym
bardziej że robiłaś to bez większej żenady. Czasem bolało mnie, że niestarannie dobierałaś
słowa, że nie zastanawiałaś się nad tym, czy wypowiadana przez ciebie kwestia nie
sprawia mi przykrości...
Ale do rzeczy.
Roman.
Wysoki.
Blondyn.
Lat trzydzieści dwa.
Wybijający się reżyser filmowy.
Przyjaciel twojego ojca...
Wystarczy, Nieobecna...!
Nie chcę, nie potrafię o tym pisać! Koniec! [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl