[ Pobierz całość w formacie PDF ]

spochmurniała.
- Jak długo jeszcze zamierzasz się poświęcać swoim braciom?
- Daj spokój, Linc.
- Jak długo?
- Tak długo, jak będzie trzeba.
- A jak długo trzeba?
- Nieistotne, Linc. Nie rozumiesz, że jeśli w grę wchodzi moja
rodzina, czas nie gra roli. - Minęła go i ruszyła w stronę domu.
- Rodzice odeszli i żadna siła już ich nie przywróci. Stanowię
jedyną rodzinę, jaką mają, jestem jedyną osobą, na którą mogą
liczyć. I dlatego zawsze muszą mnie mieć. Chcę, by mnie mieli.
Nie rozumiesz tego? - Przystanęła i popatrzyła nań płomiennym
wzrokiem.
- A zresztą, Linc, nie muszę się wcale przed tobą tłumaczyć.
Okręciła się na pięcie i szybko wróciła do domu.
- Zaczekaj! - Linc podbiegł do dziewczyny, chwycił ją za
ramię i odwrócił w swoją stronę. - O co ci chodzi?
Charlie chciała coś powiedzieć. Uniosła głowę i spojrzała do
góry...
RS
132
- Uważaj!!!
W sekundę pózniej ogromna, biała masa zimnego, wilgotnego
śniegu obsunęła się na nich z dachu domku.
- Cóż to jest, do diabła? - wykrzyknął Linc, odgarniając z
twarzy białą breję.
Charlie, która na chwilę wpadła w panikę, strząsnęła z głowy
mokry śnieg i popatrzyła na Linca. Zaczęła się śmiać. Był tak
oszołomiony, że nie wiedział, co się dzieje... Charlie chichotała i
chichotała, aż w końcu Linc również wybuchnął śmiechem.
Kiedy przemoczeni wrócili do izby, Charlie straciła nagle cały
dobry humor.
- Musisz się przebrać - oświadczył Linc, ściągając z siebie
buty, czapkę i kurtkę, a następnie sweter i podkoszulek. W tej
chwili spostrzegł, że dziewczyna stoi bez ruchu. Wokół jej stóp
zebrała się już spora kałuża.
- No, co jest? Zciągaj ubranie - powiedział, rozpinając
spodnie.
Charlie jak zahipnotyzowana patrzyła na jego masywną
postać, na muskularne, pokryte ciemnymi włosami ciało.
Potężne, pełne erotycznych obietnic.
- Ręce... ręce mi zmarzły - wydukała, nie mogąc oderwać
wzroku od jego sylwetki.
- Charlie, musisz koniecznie zdjąć ubranie.
-Już gdzieś to raz słyszałam - zażartowała, próbując ze
wszystkich sił zachować humor.
Linc podszedł i zdjął z niej przemoczoną kurtkę. Charlie
bezwolnie poddała się jego zabiegom. Z kolei ściągnął jej
sweter, ale kiedy zaczął rozpinać koszulę, Charlie żachnęła się.
- Co... co robisz? - uderzyła go po dłoni. - Natychmiast
przestań.
- Wiec rozbieraj się sama - odparł, nie zwracając uwagi na jej
protesty. - Już raz cię widziałem, nie pamiętasz?
Policzki Charlie oblał gorący rumieniec, ale jedyne, do czego
była zdolna, to stać i wpatrywać się w muskularny tors
RS
133
mężczyzny. Ogarnęło ją nagle nieprzytomne podniecenie. On
również zaczął szybciej oddychać, po czym wyciągnął do niej
ręce.
Jego palce w zetknięciu z jej lodowato zimnym ciałem były
niczym rozpalony węgiel. Zciągnął dziewczynie przez głowę
mokry podkoszulek. Zawahał się chwilę, po czym rozpiął na
plecach stanik. Serce Charlie waliło jak młotem, kiedy Linc
przyklęknął i zaczął zdejmować z niej spodnie i rajtuzy, a
następnie mocno wycierał ręcznikiem zziębnięte ciało. Potem
rozłożył śpiwór Charlie, wziął ją na ręce i delikatnie wsunął do
środka.
Przesunęła wzrokiem po jego postaci, po szerokich
ramionach, smukłych muskularnych udach, płaskim brzuchu i
ciemnych, ginących pod elastycznymi slipami włosach. Widok
ten do reszty pobudził jej zmysły. Nie mogła prawie złapać tchu.
- Boże, aleś ty piękna - szepnął chrapliwie pełnym
namiętności głosem. - Piękniejsza niż myślałem.
Charlie potrząsnęła głową, jakby w niemym proteście. Czuła,
że mąci się jej rozum, ogarnęło ją straszliwe, palące pragnienie,
któremu nie potrafiła się już dłużej opierać. W oczach pojawiły
siÄ™ jej Å‚zy.
-Tak, Linc...
- Charlie... - Serce waliło mu jak oszalałe, w głowie miał
zamęt - Charlie, jesteś pewna? Czy... dzisiaj można?
Jej otwarte spojrzenie powiedziało mu wszystko. Z kieszeni
leżącej na podłodze kurtki wyjął niewielki, plastikowy pa-
kiecik.
Charlie wlepiła w niego wzrok. Widziała w jego oczach lęk.
Uświadomiła to sobie dopiero w tej chwili. Odejście Amy
zostawiło w nim straszliwą, jątrzącą nieustannie ranę. Nie
wiedziała, jak mu powiedzieć, że jeśli zechce, by z nim została,
ona nigdy go nie opuści.
Drżącymi rękami odrzuciła z siebie śpiwór, odsłaniając nagie
ciało.
RS
134
- Teraz ty - zażądała. - To nieuczciwe, byś sobie mnie oglądał,
a ja ciebie nie.
W domku zapadła głucha cisza, którą przerwał po długiej,
długiej chwili głos Linca:
- NaprawdÄ™ chcesz?
Charlie dobrze wiedziała, o co mu chodzi. Wybór należał do
niej. Nie chciał jej do niczego zmuszać...
- Tak.
Linc stał bez ruchu, napawając wzrok widokiem jej ciała.
Twarz dziewczyny wyrażała całą gamę uczuć. Ciekawość,
podniecenie, zawstydzenie. Ogarnęła go taka czułość, że na
chwilę musiał zamknąć oczy.
Potem bez słowa zdjął z siebie resztę ubrania.
Charlie głośno westchnęła.
- Och, Linc.
Mężczyzna pochylił się nad nią. Pierwszy dotyk jego warg był
czuły i delikatny.
- Boże, tak tego pragnąłem, tak tęskniłem za tą chwilą -
szepnął, przesuwając dłoń po piersiach dziewczyny, sycąc
zmysły twardością jej wrażliwych sutek. Palce Charlie wplątały
się w miękkie włosy porastające tors Linca. On muskał i muskał
ustami jej twarz, aż wreszcie ciało ogarnął żar tak straszliwy, że
cicho jęknęła.
Chciała go. Nie mogła znieść dłużej owej radosnej, pełnej
ekstazy udręki. Trwała zbyt długo, wszystko działo się za
wolno, a ona tak go pragnęła. Dopiero teraz zrozumiała, jak
bardzo.
- Linc, proszę - szepnęła ponaglająco. - Kochaj mnie. Nie
chcę już dłużej czekać.
Namiętne słowa Charlie odebrały Lincowi resztki
opanowania.
Pózniej powoli wchodził w jej gorące wnętrze, a ona wbiła
paznokcie w jego twarde, umięśnione plecy. Wyprężyła się,
rozwarła oczy.
RS
135
- Tak, tak - szeptał rozgorączkowanym szeptem Linc prosto w
jej usta. - Tak, właśnie tak, kochanie. Otwórz oczy, dokładnie
tak jak ja. Chcę to widzieć, chcę widzieć twoją twarz, kiedy...
Nigdy... nigdy jeszcze nie pragnąłem tak żadnej kobiety.
Charlie przycisnęła jego muskularne pośladki i Linc wszedł w
nią całkowicie. Oczy miała szeroko rozwarte.
- Dobrze ci? - spytał urywanym, gorączkowym szeptem.
- Chcę, by było ci jak najlepiej, chcę zaspokoić twoje
najdziksze fantazje.
Rytmiczne ruchy i pełne żaru słowa mężczyzny kompletnie
oszołomiły Charlie. Patrzył w jej oczy, słuchał spazmatycznego
oddechu.
Pragnął jednego: posiąść całkowicie zarówno jej ciało, jak i
duszę. Osiągając pełnię szczęścia, pragnął jednocześnie dać jej
rozkosz, odgonić lęki, wypełnić serce i myśli sobą.
Dziewczyna długo potem leżała z zamkniętymi oczyma.
Przytuliła głowę do jego wilgotnego od potu torsu.
Kiedy ucichły już rozbudzone namiętności, ogarnęła ją fala
niepokoju. Sama przecież pozwoliła, by jej stary,
uporządkowany świat rozpadł się na kawałki. A jak miał
wyglądać nowy, nie miała zielonego pojęcia.
- Linc, co teraz będzie? - spytała cichutko.
Oddychał nierówno, gładząc delikatną miękką skórę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl