[ Pobierz całość w formacie PDF ]

starożytną religię jak islam, będziemy mieli do czynienia z jej starożytnymi zagrożeniami.
- Więc wierzy pan w Allaha i Mahometa?
- Bardziej niż kiedykolwiek. Im więcej znajduję dowodów istnienia Iblisa, tym głębiej wierzę
w wielkość i moc Allaha i jego świętego wysłannika. Czyż szatan nie jest najlepszym dowodem
istnienia Boga?
Podszedł policjant w skórzanej kurtce i zwrócił się do nas:
- Czy to wy wzywaliście policję? W sprawie zabójstwa?
John Bososama potwierdził.
- Ona jest na górze - powiedział ciężko. - Obawiam się, że nie żyje od dawna.
Przeszedłem kompletne, rutynowe badanie policyjne i spędziłem długie godziny na
posterunku, ale w końcu detektywi puścili mnie do domu. Zmęczony, zjadłem talerz zimnego
makaronu i przed pójściem do łóżka obejrzałem ostatnie wiadomości. Judy była troszeczkę
wstawiona, ale kiedy opowiedziałem jej, co się stało, współczuła mi i przyrządziła mocny koktajl
z whisky, bym mógł zasnąć.
Nie opowiedziałem jej niczego z tych bajek o Iblisie.
Niezależnie od tego, że sam nie uwierzyłem w tę historię, nie chciałem przysparzać jej nocnych
koszmarów. Wystarczyło pomyśleć o girlandach jelit czarnej dziewczyny, bez dodawania do nich
obrazu potwora o wielbłądziej głowie, z wieloma rzędami kłów. Budziłem się w nocy parę razy na
dzwięk syren na Dwunastej Ulicy, gdzie mieszkaliśmy, i zastanawiałem się, jaki, do cholery, jest
sens istnienia świata. Czy rzeczywiście istnieje tajemniczy, przerażający świat podziemny,
opanowany przez diabły i demony, czy to jedynie zły sen? Usłyszałem w ciemności jakiś
chroboczący odgłos. Miałem nadzieję, że to nic gorszego niż mysz.
Przez dwa czy trzy tygodnie życie toczyło się normalnie. Budziłem się rano, jechałem
metrem do przedsiębiorstwa taksówkowego, brałem wóz i wyjeżdżałem na służbę. Woziłem
biznesmenów, ludzi załatwiających sprawunki, stare zmęczone kobiety, menedżerów, modelki,
prostytutki i turystów. Przemierzałem miasto wzdłuż i wszerz. Tkwiłem w korkach na Herald
Square. Prześlizgiwałem się przez Szóstą Aleję. Pokonywałem trasę tam i z powrotem na lotnisko.
Jezdziłem po opadających liściach w Central Parku. Było tam zimno i elegancko, a w powietrzu
zawsze unosiła się woń przypalonych precli.
Któregoś dnia, kiedy przybyłem do pracy, z małego przegrzanego pomieszczenia,
ozdobionego zdjęciami Chesty Morgan, wyszedł mój szef i wręczył mi paczkę.
- To dla ciebie - powiedział.  Przyniósł ją jakiś czarny facet. Mówiłem, że wkrótce przyjdziesz, ale
on nie chciał poczekać.
- Czarny facet? - spytałem macając paczkę. Wyczuwałem w niej miękkie i twarde miejsca, i jakieś
bezkształtne przedmioty. - Wysoki, wyraża się jak profesor? W płaszczu z wielbłądziej wełny?
- Tak, to ten. Wyglądał, jakby był chory.
- W porządku - odrzekłem niezdecydowanie. - Dziękuję.
Usiadłem w wozie i otworzyłem paczkę. Zajrzałem do środka i zobaczyłem wianek ze srebrno-
czarnych włosów, przewiązany rafą, dwie brązowawe kości i małą figurkę mężczyzny,
przyozdobioną krążkami z miedzi, przymocowanymi do niej drutem. Całość była pomalowana. Był
też krótki list. Rozwinąłem go i szybko przeczytałem.
Drogi Panie Daniels
Zdaje pan sobie sprawę, że nie oddawałbym panu tej paczki, gdyby to nie byla sprawa życia
i śmierci. Ale czy pan uwierzy, czy nie, duch Iblisa ponownie ożył na Manhattanie i mści się na
"synach kurzu" - na tych muzułmanach, którzy ze względu na odstępstwa od praktyk religijnych
stanowiÄ… Å‚atwe i usankcjonowane ofiary.
Obawiam się, że mnie również ściga i śledzi moje ruchy. Tak więc jedyną moją szansą jest
przekazanie tej paczki panu i przedstawienie mojej prośby. Otóż kiedy w gazetach pojawi się
wiadomość o mojej śmierci, proszę o odszukanie kostnicy, w której będzie moje ciało,
i o przeprowadzenie za pomocą załączonych amuletów krótkiego rytuału, opisanego poniżej. Wiem,
że pan nie jest ani muzułmaninem, ani czarnym, ale właśnie w takich okolicznościach Iblis nie
będzie pana podejrzewał i pozwoli zbliżyć się do mojego ciała.
W imię wszystkich czarnych ludzi, którzy zostali sprowadzeni do tego kraju jako niewolnicy,
w imię Allaha, proszę zrobić wszystko, co będzie pan mógł.
Pański przyjaciel
John Bososama
Włożyłem list z powrotem do paczki. Pański przyjaciel, ha. Mając takich przyjaciół, nie
trzeba już mieć wrogów. Nawet zbrodnie na ulicach przebierają miarkę. Zapuściłem silnik taksówki
i z nieprzyjemnym uczuciem lęku wyjechałem na ulicę. Przez cały dzień unikałem wożenia
czarnych. Także Chińczyków. Któż może wiedzieć, jaki rodzaj demonów mają w zanadrzu?
Przez dwie czy trzy noce zle spałem. Judy była bardzo zmartwiona i chciała, by wezwać
lekarza. Ale ja nie musiałem wydawać czterdziestu dolarów, żeby się dowiedzieć, co mi jest. Ciągle
miałem przed oczyma obraz przebitej dziewczyny ze Sto Trzynastej Ulicy i wysokiego, czarnego
faceta w płaszczu z wielbłądziej wełny i przypominałem sobie historie o starożytnym islamskim
demonie, te, które mi opowiadał. Wiedziałem, że to śmiechu warte, ale codzienne jeżdżenie po
Manhattanie sprawia, że człowiek jest zdolny uwierzyć we wszystko. Czy wiecie że przejeżdżając
pewnego dnia przez Queens zobaczyłem, jak jakaś dziewczyna siada na jezdni, oblewa się benzyną
i podpala? Naokoło zgromadzili się ludzie i przyglądali się jej ze zwyczajnym zaciekawieniem.
Byłem tylko zdziwiony, że nie podszedł do niej ktoś z kiełbaską na patyku.
Wieść przyszła w wigilię Dnia Dziękczynienia. Nie za pośrednictwem gazety, ale przez
radio, kiedy wiozłem jakiegoś agenta ubezpieczeniowego do jego domu w Yonkers. "Urzędnik
Chase Manhattan Bank został brutalnie zamordowany pod rampą, w miejscu, gdzie południowa
jezdnia Park Avenue Å‚Ä…czy siÄ™ z CzterdziestÄ… UlicÄ…. Znalezione przy ciele karty kredytowe
pozwoliły ustalić, że nazywał się John Bososama. Morderstwa dokonano w odległości zaledwie
kilku przecznic od oddziału jego banku przy Lexington Avenue. Policja i przedstawiciele banku
stwierdzili, że nie miał przy sobie pieniędzy i że motywem zabójstwa >>prawdopodobnie nie był
rabunek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl