[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w miłosnym łożu. I może nie była to wcale nietrafna analogia.
Rozdział XXVIII
Dwa dni pózniej przyszedł kolejny list od Talleyranda. Był krótki i
przerażający. Fouch aresztował angielskiego agenta w Calais. Człowieka tego
udało się złamać i minister policji wszedł w posiadanie niezmiernie istotnych
informacji, które mogły zagrozić całej angielskiej siatce wywiadowczej w
Europie.
Przede wszystkim jednak znał teraz nazwy i rodzaje łodzi używanych do transportu
agentów przez kanał, a także większość bezpiecznych przystani, z których
korzystano na bretońskim i normandzkim wybrzeżu.
Gabrielle przeczytała list po dwakroć. Czarne plamy tańczyły jej przed oczyma,
nie mogła zebrać myśli. Zupełnie jakby jej mózg uległ paraliżowi. Zciskała list
tak mocno, że dłoń jej zdrętwiała; zmusiła się do zaczerpnięcia kilku głębokich
oddechów, nim zdołała rozluznić palce. List sfrunął na dywan.
Przekazuję ci tę informację, ma filie, byś wykorzystała ją wedle własnego
Strona 123
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
Feather Jane - Aksamit
rozeznania. Rewanżuję się w ten sposób za twoją przysługę. Zrozum lesz, co mam
na myśli. Jak zawsze, najistotniejsze jest, bym nie był w nic zamieszany. Ufam,
że twa pomysłowość zapewni mi to.
Wpatrywała się w linijki pisma u swych stóp. Pomysłowość! Gdybyż on wiedział, o
co prosił.., czego żądał. Ale nie wiedział tego, była pewna. Talleyrand nie
pojmował złożoności związków emocjonalnych. Nie miał na to czasu. Och, wiedział,
co to miłość, przywiązanie, był zdolny do uczuć. Bo diaczegóż wysłałbyjej tę
wiadomość? Ale nie pozwalał, by jednostki i cały zawiły labirynt ludzkich uczuć
kiedykolwiek stanęły mu na drodze do celu.
Schyliła się, by podnieść list. Ruch ten przyprawił ją o zawroty głowy i
mdłości. Wyprostowała się pospiesznie, trzymając się za gardło i modląc, by
nudności ustały. To niemiłe uczucie opuszczało ją jedynie wtedy, gdy skubała
jakieś proste, lekkostrawne pożywienie, ale cały czas obawiała się tych chwil,
kiedy mdłości napływały niezwalczoną falą i musiała biec do toalety
Na szczęście tym razem ucichły, powracając do zwykłego, niezbyt uciążliwego
poziomu. Po raz trzeci odczytała list. Teraz jednak myśli miała już jasne, a
wszelkie możliwe do podjęcia kroki poukładały się wjej umyśle na właściwych
miejscach.
Bo tak naprawdę pozostawała tylko jedna możliwość. Musiała ostrzec Nathaniela,
nim Mewa wypłynie z Lymington. Mówił, że odpływają pod koniec tygodnia. Dziś
był piątek. Czy miał na myśli dzisiejszy dzień, czy sobotę?
Nie było sensu gdybać, czy zamartwiać się tym. Musiała wyjechać natychmiast.
Jadąc konno, mogła dotrzeć do Hampshire wczesnym wieczorem. Boże drogi, ale
przecież nie zdoła opanować mdłości na końskim grzbiecie w każdym razie nie
ich najostrzejszych ataków. Zauważyła jednak już wcześniej, że świeże powietrze
trochę pomagało; była też przekonana, że zdenerwowanie nie pozwoli jej myśleć o
mniejszych problemach.
Nie mogła opuścić domu bez słowa. Musiała wtajemniczyć kogoś w swoje plany
Primmy. Wiedziała, że bona przyjmie wszystko, co jej się powie, nie będzie
zadawać pytań i uspokoi domowników. Musiała też bardziej szczegółowo wyłożyć
sprawę Simonowi, na wypadek, gdyby stało się coś złego.
Nie wolno tak myśleć. Guillaume nauczył ją, że nie należy zakładać najgorszego,
dopóki się nie musi. Teraz jeszcze nie musiała.
Napisała do Simona obszerny list, wyjawiając mu wszystko z wyjątkiem zródła
informacji. Mógł sobie myśleć, co chciał. Gdyby cokolwiek się stało, gdyby ona i
Nathaniel nie wrócili, to przynajmniej informacja ta była w rękach kogoś, kto
wiedział, co z nią począć.
Primmy, tak jak spodziewała się Gabrielle, przyjęła do wiadomości, że lady Praed
wyjeżdża na wieś na kilka dni. Nie kwestionowała też zalecenia, że w razie
jakichkolwiek kłopotów ma się skonsultować z lordostwem Vanbrughami.
Jake marudził trochę, że nie może z nią jechać, ale łatwo się pocieszył, gdy
przypomniała mu, że oznaczałoby to rezygnację z obiecanej wycieczki do lwów na
Giełdzie Królewskiej.
Przed południem Gabrielle była już na gościńcu do Kingston. Miała ze sobą
stajennego, który po zmianie koni w połowie drogi miał odprowadzić jej własnego
zmęczonego wierzchowca do Londynu, dając mu wytchnąć po drodze.
Wczesnym popołudniem wjechali na podwórzec Zielonego Lud- kaw Basingstoke.
Gabrielle bolały plecy jak po całodniowym polowaniu, ale nie zwracała na to
uwagi. Była głodnajak wilczyca, jednak zatrzymała się tylko na chwilę, by wybrać
świeżego konia. W gospodzie zaopatrzyła się w podróżny posiłek chleb i ser
zawinięty w kraciastą serwetkę. Już po dziesięciu minutach wyjeżdżała z
podwórca, zostawiając wdzięcznego stajennego, grzejącego zmęczone kości przy
ogniu w izbie barowej i rozprawiajÄ…cego siÄ™ z przyzwoitym baranim kotletem.
Gabrielle pognała teraz szybciej niż kiedykolwiek w życiu, wyciskając z
wypoczętego konia wszystkie siły, i z samej siebie resztki fizycznej
wytrzymałości.
Była szósta, kiedy zajechała przed drzwi Burley Manor. Na widok domu pogrążonego
w ciemnościach serce jej się ścisnęło. Gdyby Nathamel był na miejscu, byłyby
jakieś światła, przynajmniej w bibliotece. Zmęczony koń potknął się na żwirze i
zatrzymał jak wryt% kiedy ściaęła mu wodze pod drzwiami. Zwiesił głowę i szyję
błyszczące od potu.
Gabrielle zastukała kołatką, usiłując opanować narastającą panikę. Może
Nathaniel był gdzieś w posiadłości ijeszcze nie wrócił. Ale wiedziała, że to
tylko pobożne życzenie.
Zgrzytnęła zasuwa.
Wielkie nieba, milady, nie spodziewali my się jaśnie pani. Przestraszony
stary sługa, pozostawiony w domu wraz z kilkoma innymi osobami ze służby, by
dbać o dom, gapił się na nią w świetle uniesionej latarni. Hol za nim pogrążony
był w ciemności, jedynie przez otwarte drzwi do kuchennego korytarza wpadało
Strona 124
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
Feather Jane - Aksamit
trochę światła.
Jego lordowska mość... gdzie jest? Nie wyjaśniała mu niczego, kurczowo
czepiając się futryny, by nogi nie odmówiły jej posłuszeństwa.
Pojechał, milady, będzie ze dwie godziny temu. Gadał, że nie wróci aż za parę
miesięcy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona startowa
- Jane Lisa Smith Pamiętniki wampirów 04 Mrok
- 19. Johansen Iris White Satin 02 Błękitny aksamit
- ÂŚpiewnik religijny koledy 2008
- Jamie Carie [Forgotten Castles 03] A Duke's Promise (pdf)
- Graczowa_
- Jo Clayton Drinker 01 Drinker Of Souls
- Lowe Doug _ Sieci komputerowe dla opornych
- 06. Woods Sherryl Namić™tnośÂ›ci 06 Noc ksi晜źycowego pyśÂ‚u
- UWIEÂŚĆ GRZESZNICĘ WYD 2013 Adrienne Basso
- Jarrett_Miranda_ _Malzenstwo_w_trzech_aktach
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- acapella.keep.pl