[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wieczorem, dwa dni pózniej, siedzieli razem z Bainem. Kończyli właśnie jeść rybę,
którą po południu złapali w sieci i słuchali przez radio wiadomości o sztormie.
- Myślę, \e będziemy mieli kolejny sezon bez du\ego sztormu - skomentowała
usłyszane wiadomości, obgryzając kawałek cytryny.
Siedzący wygodnie w fotelu Bain wyciągnął rękę. \eby odstawić tacę na stojący
między nimi niski stolik. Przyzwyczaił się do jedzenia posiłków na świe\ym powietrzu,
właściwie jeszcze nigdy nie jadł nic przy stole w jej pokoju.
- Najwy\sza pora zająć się brzegiem. Je\eli Augusta cię nie dopadnie, na pewno zrobi
to Bobby.
- Albo Bain - mruknęła z roztargnieniem Willy. Była bardziej zaniepokojona, ni\
dawała to po sobie poznać. Wszystko wskazywało na to, \e huragan Augusta będzie potę\ny i
jeśli nawet odchyli się bardziej na północo - wschód, to i tak pewnie zaczepi ich skrzydłem.
- Bain huragan czy Bain mÄ™\czyzna?
Willy uniosła swoje jasne rzęsy i spojrzała w stronę sąsiedniego fotela. Zauwa\yła, \e
Bain przygląda się z otwartością, od której zrobiło jej się gorąco. Niepokojąco gorąco.
- Czy to była freudowska pomyłka? - nalegał.
- Ale nie moja. To ty włączyłeś swoje imię dc spisu huraganów, nie ja.
- Przypomnij sobie, kochanie - przecie\ ty mnie tam umieściłaś. Siedziałem spokojnie,
trawiąc złapaną przez siebie rybę i pilnując swojego nosa...
- Złapaną przez ciebie? - dra\niła go Willy. - A kto tańczył jak \uraw, kiedy ja
wyciągałam sieć?
Bain zrobił ura\oną minę.
- A kto brodził po wodzie nic nie podejrzewając i został zaatakowany przez ławicę
morderczych meduz?
- Ostrzegałam cię, \ebyś zało\ył długie spodnie i tenisówki, ale nie, musiałeś
demonstrować swoją męskość.
Przez chwilę Bain wyobraził sobie swoją męskość i jej kobiecość grające główne role
w jego ulubionym marzeniu, ale otrzÄ…snÄ…Å‚ siÄ™ z tego.
- Dobrze, niech i tak będzie, ale boję się, \e umocnienie brzegu przed nadejściem
huraganu wymaga czegoś więcej ni\ mojej męskości. A teraz obiecaj mi, \e zatelefonujesz z
samego rana. Sprawdziłem w spisie telefonów, \e jest takie przedsiębiorstwo w Virginia
Beach. Je\eli zabiorÄ… siÄ™ jutro do pracy, mo\e...
- Jest jeszcze jedno, bli\ej - oświadczyła niechętnie Willy, - Ale mają cały pakiet
zamówień na skalę przemysłową.
- Czemu u diabła czekałaś a\ do tej pory? - dał wyraz swemu zniecierpliwieniu Bain. -
Nie znam się specjalnie na tym, ale to chyba nie jest robota na jedno popołudnie. Zadzwoń do
przedsiębiorstwa w Wirginii z samego rana.
- Dzwoniłam ju\ wczoraj - oznajmiła ze smutkiem Willy. Teraz, kiedy stanęła wobec
grozby huraganu, zaczęła głęboko \ałować, \e zwlekała tak długo. - Mogą kogoś przysłać
dopiero na poczÄ…tku pazdziernika.
- Spośród wszystkich nieodpowiedzialnych... Sceptyczne spojrzenie Baina
spowodowało, \e zerwała się jednym gwałtownym ruchem. Stanęła przed nim na szeroko
rozstawionych nogach, z rękami opartymi na biodrach i pochyliła się do przodu, jakby chciała
w ten sposób nadać wagę swoim słowom.
- Myślisz, \e tylko się obijam, prawda? Uwa\asz, \e jestem leniwe nic dobrego i \e
nie powinnam mieć ryle ziemi, skoro nie potrafię o nią zadbać - Groznie wysunęła bródkę.
- Nie, ale mógłbym się zało\yć, \e to właśnie powiedział ci przed wyjazdem Smith.
Spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami.
- To, o czym rozmawialiśmy z Frankiem, nie powinno cię interesować - oznajmiła
surowo.
- Ohoho! Nawet o istniejącym rzekomo między nami romansie? - spytał szyderczo.
- Jakim romansie?! - Willy próbowała się cofnąć, ale Bain był szybszy.
Wstał energicznie, schwycił ją za ręce i powiedział, uśmiechając się ironicznie:
-  Jakim romansie? - spytała niewinnie. Tym, o którym powiedziałaś Smithowi, \e
go masz ze mnÄ….
Jego wewnętrzna męska siła przewy\szała siłę trzymających ją dłoni. Walczyła, nie
chcą się poddać jego błyszczącym oczom, ustom z grymasem w lewym kąciku. Zmusiła się, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl