X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nowoczesny dom nad morzem, a Ben i Sara bardzo chcą go kupić.
Chciała go też wypytać, jak to się stało, że się domyślił, na co cierpi
Martin Burns.
Błyskawicznie wystukała odpowiedz.
 Nie. A ty?"
 Będziesz w domu?"
 Właśnie jadę."  Wpaść o ósmej?"
Chce ją odwiedzić? Tori na chwilę zabrakło tchu. Dotąd nigdy się nie
odwiedzali. Co się może wydarzyć w ciepły, wiosenny wieczór w jej
stojącym nieco na uboczu domu?
Gdyby Mart zamierzał nadal utrzymywać dystans, nie wybrałby takiego
miejsca na spotkanie. Tori poczuła, że zaschło jej w ustach. Ręce jej się
nieco trzęsły, kiedy w odpowiedzi wystukiwała jedno słowo:
 Jasne".
ROZDZIAA SZ�STY
- Unikałaś mnie.
- Wcale nie.
- Tori!
Roześmiała się radośnie.
- Mówisz jak Sara, kiedy się na mnie złości! Kiedy usłyszała samochód
Marta na podjezdzie,
wyszła na werandę. Stała teraz uśmiechnięta u szczytu schodów.
- Tak, chyba jednak starałam się ciebie unikać -przyznała szczerze. -
Przepraszam.
Mart szybko stanął przy niej, tak że czuła ciepło jego ciała. Nie uśmiechał
się.
- Ale dlaczego?
- Ja... - Przyszło jej na myśl wiele sprytnych wymówek, ale nie chciała ich
wykorzystywać. Widziała zmarszczone czoło Matta, ból i niepokój w
jego oczach. Zasługiwał na prawdę.
- Nie byłam w stanie zapomnieć o tamtej nocy na Fidżi - odrzekła cicho. -
I nadal wcale mi nie przeszło.
- Co ci nie przeszło?
Tak trudno wyznać prawdę...
- To, że cię pragnę - wyszeptała w końcu. Mart westchnął cicho, objął ją i
przytulił.
- Ja też tak się czuję, ale sądziłem, że postanowiłaś usunąć mnie ze
swojego życia. To było straszne.
Tori mocno go objęła. Pod szorstkim swetrem czuła jego napięte mięśnie.
- Nie chciałam, żebyś czuł się do czegoś zmuszony. Sam mówiłeś, że i tak
masz skomplikowane życie. Bałam się, że kiedy znajdę się blisko ciebie,
stanie się jasne, czego pragnę.
- Ja pragnę tego równie mocno jak ty. - Odsunął się i spojrzał jej w oczy.
Miała zamiar pokazać mu dom, opowiedzieć, jak miło jest mieszkać nad
morzem, tuż obok rezerwatu przyrody, ale teraz to wszystko wyleciało jej
z głowy. Nie miało znaczenia, gdzie się znajdują. Równie dobrze mogli
nadal być na Fidżi albo na Księżycu. Oprócz nich dwojga nie istniało nic.
- Co zrobimy?
Matt patrzył na nią z takim uczuciem, że czuła, jakby wreszcie naprawdę
zaczęła żyć.
- Jeśli to zrobimy, będzie zle, ale jeśli tego nie zrobimy, będzie jeszcze
gorzej - powiedział cicho.
- Może nam się jednak uda - wyszeptała.
- Czyli żadnych zobowiązań?
- Ani dla ciebie, ani dla mnie.
- I niech się dzieje, co chce.
- Przyjemności też są ważne, Matt. Może po prostu dajmy się ponieść fali
i zobaczymy, co będzie?
Kiedy mówiła, nie odrywał wzroku od jej ust. Potem na chwilę
przymknął oczy. Wymamrotał coś pod nosem na temat braku wyboru i
jeszcze zanim skończył, jego usta dotknęły ust Tori.
Pierwszy dotyk był lekki jak piórko. Na chwilę odsunęli się od siebie i
zaraz znów zaczęli się całować, tym razem mocno i namiętnie. Tori nawet
nie zdawała sobie sprawy, że cofa się pod naporem Marta, dopóki nie
poczuła za plecami futryny drzwi. Oparła się o nią wygodnie i nie bojąc
się już o utratę równowagi, zatraciła się w pocałunku.
Wsunęła palce we włosy Matta, a on gładził jej ramiona. Włożył dłonie
pod jej bluzę, a kiedy Tori poczuła jego dotyk na skórze, głośno jęknęła.
Wyraznie czuła, że Mart jest tak podniecony jak ona. Z wysiłkiem
oderwała się od niego.
- Wejdz do środka - poprosiła. - Chcę ci pokazać dom.
- Teraz nie mam ochoty na zwiedzanie. Pózniej... Uśmiechnęła się
leniwie.
- Ale ja ci chcę pokazać sypialnię na piętrze. Właśnie zmieniłam pościel,
więc...
Nie dokończyła. Pisnęła z zaskoczenia, kiedy Mart wziął ją na ręce i
pchnął nogą drzwi.
- Którędy? - zapytał krótko.
Przesuwała ustami po jego szyi, napawając się nowym doświadczeniem.
Jeszcze nigdy nie dała się tak ponieść, i to wręcz dosłownie!
- W górę, pierwsze drzwi po lewej - odrzekła. Po wymianie SMS-ów
zmieniła pościel i rozstawiła
w sypialni tuzin zapalonych świec. Nawet jeśli Matt zauważył, że
poczyniła te przygotowania, nic nie powiedział, może dlatego, że był
zajęty rozbieraniem Tori. Każdy odsłonięty kawałek skóry pokrywał
pocałunkami i pieszczotami.
Tori również zdjęła z niego sweter i podkoszulek. Kiedy rozpięła guzik
dżinsów, Matt wyszeptał z trudem:
- Pragnę cię. Nie mogę dłużej czekać. Uśmiechnęła się do niego, opadła
na łóżko i przyciągnęła go do siebie.
- Ja też nie.
Nie miało znaczenia, że ich wstępne pieszczoty trwały bardzo krótko.
Przynajmniej tym razem. Zbyt długo czekali na to, co powinno się
zdarzyć już na Fidżi, więc kochali się zachłannie, a gdy skończyli, nie
poczuli zaspokojenia. Za drugim razem delektowali się każdą pieszczotą i
pocałunkiem, szeptali słowa pełne zachwytu i czułości.
Zwiece niemal się wypaliły, kiedy wreszcie byli w stanie pomyśleć i
mówić o czymś innym niż ich doznania. Tori odezwała się pierwsza.
- Kiedy musisz wracać do domu?
- Zapowiedziałem, że będę przed północą. A która jest?
Niechętnie wysunęła się z jego ramion i spojrzała na budzik przy łóżku.
- Jedenasta - stwierdziła z przerażeniem. - Do domu masz pół godziny
drogi.
Matt przyciągnął ją do siebie.
- W takim razie mamy jeszcze trzydzieści minut dla siebie - odrzekł. -
Wykorzystajmy je jak najlepiej.
- Czy twoja mama wie, gdzie jesteś?
- Pewnie się domyśliła. Przez ostatnie dni zachowywałem się jak
gderliwy niedzwiedz. Odkąd wróciłem z Fidżi, rzuca mi bardzo dziwne
spojrzenia.
- Przepraszam, Matt. Nie chciałam jeszcze bardziej komplikować ci
życia.
- Podarowałaś mi coś, co jest warte każdych komplikacji. - Pocałował ją
mocno w usta.
- Dobrą zabawę?
- Najlepszą pod słońcem. Powtórzymy to?
- Jasne. Nie tylko ty dobrze się bawiłeś.
- A więc kiedy? - Gdyby chodziło tylko o dobrą zabawę, w pytaniu Matta
nie zabrzmiałby niepokój połączony z niecierpliwością.
- Wkrótce - obiecała, starając się mówić nonszalancko. - Zależy to
głównie od ciebie. Ja nie mam żadnych zobowiązań. Kiedy nie pracuję,
jestem wolna.
Matt nie mógł tego powiedzieć o sobie.
- Dwie najbliższe noce pracuję, ale mam wolny weekend. Mógłbym
poprosić mamę, żeby w sobotę albo w niedzielę po południu zajęła się
dziećmi.
- Zgodzi się?
- Będzie uszczęśliwiona, zwłaszcza jeśli jej powiem, co zamierzam. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl





  • Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.