[ Pobierz całość w formacie PDF ]

-
Pamiętajcie jedynie, że wybór należy wyłącznie do waszego ojca - dodał bezwzględny mafiozo.
i
-
Uspokójcie się! - pan Jakubowicz zawołał do dzieci, po czym krzyknął w stronę szefa gangu: -
Władco, ty potworze, uwolnij natychmiast moją córkę!
Następnie ojciec zwrócił się do Józefa, mówiąc:
-
Wybacz mi, synu.
-
Dobra decyzja, tato! - wołał Józek, którego głowa była jeszcze stale oblepiona
zakrzepłą krwią.
-
Już wam powiedziałam, że ja nigdzie nie idę! - krzyczała Osa.
W tym samym momencie wbrew woli dziewczyny jej sznur został odczepiony od dzwigu i opadł
głucho na ziemię. Ola szybko podbiegła do taty i objęła go z całej siły za szyję.
-
Nie zostawię was tu samych! - wołała. - Wolę zginąć z wami!
Tata próbował za wszelką cenę zdjąć pętlę z jej szyi.
-
Ależ mój pachnący kwiatuszku, tu mogłabyś tylko zwiędnąć. Lepiej posłuchaj tatusia
- doradzał komisarz Maj, którego bardzo bawiła ta sytuacja.
-
Zamknij się, kłamliwy łajdaku, nie zostawię mojej rodziny! - Ola wrzeszczała na przebiegłego
Alberta, który jeszcze wczoraj romantycznie ją uwodził.
Nagle wydarzyło się coś nieoczekiwanego. To zdarzenie zaskoczyło wszystkich. Spomiędzy regałów
niczym zjawa wyskoczył jakiś łysy dresiarz. To był Koks. Chłopak nie czekając już dłużej na rozwój
wydarzeń, zawołał do pana Grzegorza:
-
Szefie, ja jÄ… stÄ…d zabiorÄ™.
-
A ten kretyn co tu robi? - zawołał komisarz Maj, który ze zdziwienia aż zakrztusił się dymem od
papie-82
 %i
WM
>
rosa. - Jakubowicz, miałeś być sam. Mówię ci, zginiecie wszyscy.
Na te słowa stojący niedaleko jakiś osiłek z karabinem natychmiast odbezpieczył broń gotową do
strzału.
-
Wyluzujcie! Szef nic o mnie nie wiedział. Sam tu wlazłem - wołał Koksiński, unosząc dłonie nad
głową. - Zrobię tak jak każesz, Władca. Zabiorę stąd dziewczynę i problem macie z bańki.
Nastała nerwowa cisza. Napięcie było trudne do zniesienia.
-
Dobra, zabieraj ją stąd, ciemniaku - Maj zgodził się na tę propozycję.
Koks chwycił Osę w pół i zaczął na siłę odrywać ją od ojca.
-
Zostaw mnie, mięśniaku! Ja chcę tu zostać, słyszysz? - krzyczała Aleksandra. - Tato, powiedz mu,
żeby mnie puścił!
W końcu Anatol zdołał oderwać dziewczynę. Przerzucił ją przez ramię i biegiem ruszył ku bramie.
Przewieszona w pół Ola stale wrzeszczała i kopała Kok-sińskiego, jednak on w swym uporze zdołał
w końcu dobiec do wyjścia i oboje zniknęli za wielkimi stalowymi drzwiami.
-
Dobrze wybrałeś, stary - znów odezwał się policyjny dezerter. - Szkoda byłoby
oszpecić taką urodę. Czy już sobie przypomniałeś, gdzie masz moje dwieście tysięcy?
-
Nie mam nic dla ciebie, draniu - rzucił zdenerwowany pan Grzegorz.
83
rosa. - Jakubowicz, miałeś być sam. Mówię ci, zginiecie wszyscy.
Na te słowa stojący niedaleko jakiś osiłek z karabinem natychmiast odbezpieczył broń gotową do
strzału.
-
Wyluzujcie! Szef nic o mnie nie wiedział. Sam tu wlazłem - wołał Koksiński, unosząc dłonie nad
głową. - Zrobię tak jak każesz, Władca. Zabiorę stąd dziewczynę i problem macie z bańki.
Nastała nerwowa cisza. Napięcie było trudne do zniesienia.
-
Dobra, zabieraj ją stąd, ciemniaku - Maj zgodził się na tę propozycję.
Koks chwycił Osę w pół i zaczął na siłę odrywać ją od ojca.
-
Zostaw mnie, mięśniaku! Ja chcę tu zostać, słyszysz? - krzyczała Aleksandra. - Tato, powiedz mu,
żeby mnie puścił!
W końcu Anatol zdołał oderwać dziewczynę. Przerzucił ją przez ramię i biegiem ruszył ku bramie.
Przewieszona w pół Ola stale wrzeszczała i kopała Kok-sińskiego, jednak on w swym uporze zdołał
w końcu dobiec do wyjścia i oboje zniknęli za wielkimi stalowymi drzwiami.
-
Dobrze wybrałeś, stary - znów odezwał się policyjny dezerter. - Szkoda byłoby
oszpecić taką urodę. Czy już sobie przypomniałeś, gdzie masz moje dwieście tysięcy?
-
Nie mam nic dla ciebie, draniu - rzucił zdenerwowany pan Grzegorz.
83
-
Rozczarowujesz mnie. Mam już kupiony bilet na samolot, a ty nie chcesz wyprawić mnie w drogę? W
takim razie kontynuujemy naszą zabawę - oznajmił trochę zawiedziony mafiozo, po czym skinął na
operatora dzwigu.
Nagle sznur Józefa zatrzeszczał i napiął się jak struna. Chłopak został brutalnie uniesiony za szyję
jakiś metr nad skrzynię. Jozue zacharczał. Spanikowany, pozbawiony oddechu rzucał
się w powietrzu. Miał całkiem zaciśniętą tchawicę. Chwytał linę rękami i próbował podciągać się na
niej. Niestety spocone dłonie ślizgały się po sznurze.
,
-
Nie! - zakrzyczał przerażony pan Jakubowicz i natychmiast rzucił się w kierunku syna.
Wskoczył na drewniane pudło. Objął wiszącego chłopaka za kolana i uniósł go w górę. Jozue złapał
głośno haust powietrza. Jednak w tym momencie coś zatrzeszczało i głośno trzasnęło.
To spróchniała deska pod stopą taty załamała się i cała jego noga wpadła do środka skrzyni.
Pętla znów zacisnęła się na szyi Józefa. Chłopak ponownie zaczął szarpać się bez powietrza.
Stary Jakubowicz przeklinając, zdołał w końcu wydostać się ze skrzyni. Postawił szybko stopy na jej
mocniejszych brzegach i znów uniósł syna w górę.
-
Oddychaj synku, oddychaj - wyszeptał do Józefa.
Rozemocjonowany Albert Maj aż wstał ze swego fotela i zawołał prześmiewczo:
-
Ale ci syn wyrósł, co? Trudno go podnieść. Dobrze go wykarmiłeś za te moje
pieniądze. Chłopak waży chyba z osiemdziesiąt kilo.
84 [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl