[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czoło, a blad� cer� zabarwiły wypieki, jakby miała gor�czk�.  Taka
wizja jest w obecnej chwili bardzo niebezpieczna. Nie znaczy to, �e
wrogowie nas zobacz�. Ale zasłony iluzji, otaczaj�ce to miejsce, nie
uchroni� nas przed przypadkowym wtargni�ciem.
 Ta przekl�ta łódx to wrak, zgniły kadłub! Na Gunnor�, kobie-
to, oni s� w najlepszym wypadku o dzie� drogi st�d...  Wizja znik-
n�ła. Dostrzegał wyraxnie wn�trze chaty, ka�d� niedoskonałoS�, cał�
brzydot� staroSci i rozkładu.
 S� na przeł�czy. WSród tych wzgórz.
 Tak. PokazałaS mi to. Przekl�ci głupcy! WynoScie si� st�d!
103
Pokr�ciła głow� i spojrzała na niego  Czarownica z Estcarpu,
od której zale�ało �ycie prawie dwadzieSciorga dzieci, władaj�ca
moc� tworzenia iluzji i pora�ania wrogów  ale tylko wtedy, gdy nie
było ich zbyt wielu  oraz moc� kształtowania prawdy. Tak.
Gerik zakl�ł. Sprawdził, czy mo�e zgi�� nog�. Wstał w tej�e
chwili co Hassall, który zerwał si� czujnie, zasłaniaj�c sob� siedz�-
c� Czarownic�. Wierny Pies. Bezgranicznie lojalny człowiek.
 Ja jestem z Dolin  powiedział Gerik.  Niech ci� licho, zapy-
taj mnie o konie, a nie o budow� łodzi!
 Potrzebne s� umiej�tnoSci Hassalla i twoje sprawne r�ce  wy-
jaSniła Jevane ledwie słyszalnym, bezbarwnym głosem.  Dałam ci
sił�. Nic wi�cej nie mog� ci da�. Mog� jednak przedstawi� ci wybór,
jakiego mo�esz dokona�.
Zasn�li zupełnie wyczerpani. Gerik i Hassall le�eli na piasku
w pobli�u kozłów, na których stała łódx. Obok le�ały ich miecze.
Potem obudzili si� i pracowali przy najsłabszym z mo�liwych blasku
pochodni, poniewa� Czarownica ostrzegła ich, �e ogie� i dxwi�k s�
wrogami iluzji. Potrzebowali ognia nie tylko jako xródła Swiatła, ale
i do grzania smoły. Groxny był zarówno cichy stukot drewnianego
młotka, kiedy Gerik pokrywał wn�trze kadłuba spoin� za spoin�,
jak i głoSniejsze uderzenia topora i młotka, gdy Hassall robił to samo
od zewn�trz.
 To jej sprawka  mrukn�ł Palte�czyk, upewniwszy si�, �e
Alizo�czyk go słyszy.  Od samego pocz�tku to planowała. Ale
nieładnie dokucza� człowiekowi z powodu jego lojalnoSci, gdy nie
mo�e nic odpowiedzie�. Stukaj�c młotkiem, mówił dalej:
 SpotkaliSmy Cervina w Dolinie Palten. UpuSciliSmy mu krwi.
Dwukrotnie. Czy go znasz?
Odpowiedziało mu chrz�kni�cie zamiast słowa. Spojrzał
wzdłu� wysmołowanego kadłuba łodzi i zobaczył w blasku po-
chodni twarz Hassalla. Alizo�czyk wykrzywił usta w jakimS gry-
masie. Potem zrobił obraxliwy gest dobrze znany po obu stronach
morza i machnał r�k� w kierunku wzgórz, ku drodze, któr� mieli
nadjecha� wrogowie.
 Wi�c nie jest twoim przyjacielem  zauwa�ył Gerik.
Nie. Na pewno nie.
Zanurzył w smole nowy kawałek liny i przyło�ył j� do spoiny.
Kl�ł w duchu gor�c�, lepk� ciecz. Byli ni� cali spryskani i poma-
104
zani, ciemne pasma widniały wsz�dzie tam, gdzie dotkn�li liny lub
kadłuba, albo gdy otarli r�k� pot z czoła, piersi czy ramion. W bla-
sku ognia wygl�dali jak demony.
 Twoja pani na pewno Spi  wyraził przypuszczenie Gerik. 
Czy podczas snu utrzymuje zasłony iluzji? Mo�e to zrobi�?  Spoj-
rzał na Alizo�czyka, który udał, �e nie słyszy.  Osłaniaj� nas, gdy
ona Spi? Wiesz coS o tym?
Je�eli Alizo�czyk wiedział, zatrzymał to dla siebie.
Przybijali klepk� za klepk�, a� r�ce im zdr�twiały, a młotek cz�-
sto trafiał w palce. Gerik zagryzł wargi i ci�ko oparł si� o kadłub.
Zbli�ały si� fale przypływu.
 Na najsłodsze imi� Pani Ksi�yca, jak Sci�gniemy t� łajb� do
wody?  zapytał, kiedy ta mySl przyszła mu do głowy.  Zaniesiemy
na plecach? A mo�e zepchniemy we dwójk�?
Hassall spojrzał na niego i obur�cz pchn�ł kadłub.
Gerik splun�ł smoł� i zamrugał, gdy� oczy piekły go od spływa-
j�cego potu.
Zobaczył znów Leisj� znikaj�c� pod palcami Czarownicy. Krew
tryskaj�ca z szyi Sunela, ze Smiertelnej rany w boku brata, kału�e
krwi na błotnistym, stratowanym polu. Zacz�ł pi�Sciami wali� w ka-
dłub, a� uderzył tak mocno, �e skulił si� z bólu i zabrakło mu tchu.
Kiedy go odzyskał, zakl�ł, potem chwiejnym krokiem powlókł si�
do rozło�onego koca i upadł na� twarz�. Le�ał z zamkni�tymi ocza-
mi, Sciskaj�c r�k�, dopóki nie usłyszał w górze kwilenia mew i szu-
mu morza.
Morze zbli�ało si� do nich. Nigdy dotychczas nie zauwa�ył ró�-
nicy mi�dzy przypływem a odpływem. Przypomniał sobie teraz
wszystko, co wiedział o spuszczaniu statków na wod� podczas od-
pływu. Oddalały si� wraz z cofaj�cymi si� falami.
Wygrzebał z pami�ci okruchy wiadomoSci o wietrze wiej�cym od
l�du i od morza, o ksi�ycu i o pogodzie. Hassall mógł si� na tym
zna�. KtoS, kto umiał zbudowa� łódx, na pewno si� w czymS takim
orientuje.
Nie mo�na spuszcza� statków na morze według kaprysu. Kie-
dyS tego nie rozumiał. Dopiero teraz zastanowił si� nad tym. Wstał,
potrz�sn�ł kubłem smoły grzej�cej si� na roz�arzonych w�glach, mie-
szaj�c w niej kijem, by usun�� zgorzelin�, po czym wrócił do pracy,
nie mySl�c nawet o Sniadaniu. Jevane sama zeszła na brzeg, otoczo-
na chmur� rozwrzeszczanych mew, przynosz�c im placki i troch�
wina. Zreszt� wszystko i tak miało smak smoły.
105
Jeszcze trzy klepki. Ostatnie. W promieniach porannego sło�ca
Gerik otarł czoło z potu i zastukał w wysmołowane spoiny, a Hassall
uderzył przy sterze owini�tym skór� �elaznym młotkiem. Mieli
niewielki wybór  czemu� to stukanie i Swiatło w nocy było gorsze
ni� przytłumione uderzenia w pełnym Swietle dnia? Wróg przecie�
i tak był coraz bli�ej.
Jevane znikła bez Sladu. Gerik nie wiedział na pewno, co pora-
bia, ale wyobraził sobie, �e siedzi prawie bez ruchu przy palenisku,
Sledz�c to, co mogła wySledzi�, zajmuj�c si� rzeczami, o które wo-
lałby nie pyta�. Mo�e w jakiS sposób zdoła osłabi� słuch i wzrok
nieprzyjacielskich �ołnierzy. Niewykluczone, �e orientuje si�, gdzie
s� teraz. Gerika irytowało, �e jedyny człowiek, który cokolwiek by
o tym wszystkim wiedział, jest nieosi�galny, a drugi, nawet jeSli znał
Jevane, nie zdoła mu o tym powiedzie�  tylko spojrzy wymownie,
zrobi grymas i wyda kilka cichych dxwi�ków.
Przerwał prac�, by posili� si� pozostałymi ze Sniadania placka-
mi, które chronili przed mewami pod stosem płótna, napił si� ciepłej
wody i skrzywił si�, ogl�daj�c b�ble na r�kach.
Usłyszał w górze głuche uderzenie. Podniósł wzrok i zobaczył, �e
Hassall wszedł na w�tłe rusztowanie otaczaj�ce dziób łodzi. Potem
znów zeskoczył na piasek i znalazł si� w cieniu burty. Póxniej pod-
szedł do Gerika i niecierpliwie wskazał na le��ce obok deski. Gramo-
lili si� wi�c w gór� i w dół z ładunkiem desek po rusztowaniu, które
dr�ało i uginało si� pod ich ci�arem. Obaj na wszystkim pozostawili
krwawe odciski dłoni, skropili własnym potem stare i nowe drewno,
gdy układali deski pokładu i przymocowywali je kołkami.
 Pokład  mrukn�ł Gerik.  Ta przekl�ta łódx potrzebuje pokła-
du. Wróg jest blisko... Musicie spacerowa� po tej łajbie? Na wszyst-
ko, co Swi�te, wystarczy, �e b�dzie pływa�! Czy twoja pani �yczy
sobie jeszcze poduszek i br�zowych oku�?
Hassall wskazał tylko na kwadratowy otwór w pokładzie, jakby
to miała by� odpowiedx na pytania Palte�czyka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl