X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Brienne odesz�a od kominka i powoli zbli�y�a si� do rannego. Nie-
zr�cznie, z oporami po�o�y�a si� obok niego. Wkrótce zorientowa�a si�,
�e jeSli zacznie si� odsuwa�, spadnie na pod�og�. Avenel obj�� j� mu-
skularnym ramieniem i sk�oni�, by opar�a si� o jego szerok� pierS. Nie-
178
bawem Brienne pozna�a po oddechu, �e zasn��; od niej jednak sen ucie-
ka�. Wmawia�a sobie, �e to wina twardego siennika. W g��bi serca wie-
dzia�a jednak, �e to zmys�owe ciep�o le��cego obok niej twardego, m�-
skiego cia�a nie pozwala jej zasn��.
hristopher!
Nag�y krzyk obudzi� Brienne; zerwa�a si� z siennika. Cho� ogie�
dawno zgas� i na kominku pozosta�y tylko �arz�ce si� w�gielki, by�a
zlana potem. Spojrza�a na pos�anie i odkry�a przyczyn� swego przera�e-
nia. Avenel p�on�� wprost z gor�czki.
 Uspokój si�, prosz�&  szepn�a do niego w ciemnoSci.
Maj�c nadziej�, �e Avenela trapi tylko z�y sen, próbowa�a go obu-
dzi�. Ale wszelkie jej wysi�ki okaza�y si� daremne.
 Christopher!& O, mój Bo�e!&
Wykrzykn�� imi� brata z ogromnym, niew�tpliwym bólem. Le��ce
na sienniku cia�o zesztywnia�o: Avenel prze�ywa� na nowo straszliwe
wydarzenie, którego odbiciem by� obecny koszmarny sen.
 Avenelu& Avenelu!
Dotkn�a jego ramienia, z wahaniem przysun�a si� do niego bli�ej.
Wówczas, ku jej zaskoczeniu, spojrza� jej prosto w oczy. W mySliwskim
domku by�o ciemno, ale Brienne dostrzeg�a, �e jego jasnob��kitne xreni-
ce s� dziwnie szkliste. Przerazi�o j� to.
 CoS ty za jedna?  spyta� natarczywie; g�os mia� zdumiewaj�co
silny.
 To ja, Brienne.
Odgarn�a mu z czo�a wilgotne, czarne k�dziory i zmarszczy�a brwi,
dotkn�wszy rozpalonej skóry.
 JakaS wieSniaczka?
Obrzuci� wzrokiem jej zakurzon�, postrz�pion� spódnic� i xdxb�a
s�omy, które przylgn�y do stanika. Brienne zawstydzi�a si�. Otrzepa�a
ubranie i odgarn�a opadaj�ce na twarz w�osy.
 To ja, Brienne! Nie poznajesz mnie, Avenelu?  Jej oczy rozsze-
rzy�y si� z niepokoju.
 Nie znam �adnej Brienne!& Ale wydajesz mi si� dziwnie znajoma,
dziewuszko&  Uniós� jedn� brew i wpatrywa� si� w ni� z nat�eniem.
179
 Jestem córk� hrabiego  zacz�a, nerwowo zaciskaj�c r�ce.  Spo-
tkaliSmy si� w Osterley Park.  Po chwili wahania spyta�a szeptem: 
Nie pami�tasz?&
Schyli�a g�ow�, próbuj�c bezskutecznie ukry� oznaki niepokoju.
 Ty masz by� córk� hrabiego?!  Avenel wybuchn�� szalonym Smie-
chem.  W tych �achmanach? W�tpi�, czy ktokolwiek wzi��by ci� za
lady Veneti�, cho�byS si� nawet ubra�a przyzwoicie!
 Wcale nie mówi�am, �e jestem córk� lorda Culpeppera!  odpar�a
ostro. Spojrzawszy na rozgor�czkowan� twarz Avenela, nieco zmi�k�a.
 Bardzo mi przykro& jestem córk� hrabiego Laborde a.
 Ty? Córk� hrabiego Laborde a?! Przecie� jesteS na to za stara!
RozeSmia� si�, jakby us�ysza� znakomity dowcip. Próbowa� usi�S�
i wesprze� si� na niej; powstrzyma�a go �agodnie, ale stanowczo.
 Nie jestem taka znów stara. Mo�e mój obecny wygl�d ci� zmyli�.
Usi�owa�a go zmusi�, by po�o�y� si� znów na sienniku; odkry�a jed-
nak, �e przeciwstawia si� jej ze zdumiewaj�c� si��.
 Ile� mo�esz mie� lat? Co najmniej osiemnaScie!  RozeSmia� si�
g�oSno.  Jakim cudem hrabia móg�by mie� córk� w tym wieku?!
 Mam dziewi�tnaScie lat. Ale prosz�, nie zawracaj sobie g�owy ta-
kimi g�upstwami. PowinieneS odpocz��&  Popchn�a go znów na sien-
nik, zatrwo�ona jego majaczeniem.
 G�upstwami?!
 Dobrze ju�, dobrze& Wszystko b�dzie dobrze  zapewnia�a nie
tyle jego, ile siebie. Avenel bredzi� jak szaleniec.
 K�amiesz, dziewuszko!
Usiad� ca�kiem prosto. Tak j� przestraszy�, �e a� odskoczy�a.
 Nie. Chc� ci tylko pomóc!
 Wi�c ci na mnie zale�y?&  Zwróci� na ni� swe szkliste oczy. 
Nie jesteS przypadkiem moj� kochank�?
 Nie.  G�os uwi�z� jej w gardle, ale przemog�a si� i przysun�a
bli�ej.  Powiedzia�am ci przecie�, kim jestem. To ja, Brienne!
Na wargach Avenela ukaza� si� pó�przytomny uSmiech.
 JesteS moj� kochank�! Dobrze si� nawzajem znamy.
Schwyci� j� za r�k� i czule, lecz stanowczo przyci�gn�� do sie-
bie.
 Prosz� ci�, przesta�! JesteS ranny i chory. Nie mo�na tak!
Zdo�a�a mu si� wyrwa�. Obawia�a si� jednak, �e sobie z nim nie
poradzi, jeSli w tym stanie b�dzie próbowa� wzi�� j� przemoc�. By� sil-
ny, zdumiewaj�co silny, mimo rany i gor�czki. Cho� porusza� si� z wy-
si�kiem, dziki p�omie� w jego oczach nie gas�.
180
 Przyznaj, �e byliSmy kochankami!  nalega�, nie puszczaj�c jej
r�ki.  Czuj�, �e bardzo ci� pragn�. Nie powiesz chyba, �e zostawi�em
ci� dot�d w spokoju!
Popatrzy�a znów na niego i dostrzeg�a, �e twarz mu mrocznieje. Z ja-
kiegoS powodu bardzo mu zale�a�o na potwiedzeniu, �e s� kochankami.
Brienne postanowi�a wi�c spe�ni� jego �yczenie. Mia�a nadziej�, �e to
go zadowoli i uspokoi si�.
 Nie, Avenelu. Nie zostawi�eS mnie w spokoju. ��cz� nas pewne&
 A wi�c jestem twoim kochankiem! Powiedz to wyraxnie!  nalega�.
Brienne przez chwil� milcza�a; potem zmarszczy�a w zamySleniu
czo�o i zdecydowa�a si� na k�amstwo.
 JesteS moim kochankiem.
 A widzisz!  Zerwa� si� i chwyci� j� pot�nymi r�koma.  Wi�c
k�ama�aS: nie jesteS wcale córk� hrabiego!
 Nie mam zwyczaju k�ama�.
Prze�kn�a z trudem Slin� i spróbowa�a uwolni� si� z �elaznych pal-
ców, które siniaczy�y jej ramiona.
 Mój Sliczny k�amczuchu! Jak moglibySmy by� kochankami, gdy-
byS by�a moj� córk�?! �adny by�by ze mnie ojciec!
Opad� na siennik, wyczerpany ale triumfuj�cy. Wyraxnie oczekiwa�,
�e Brienne przyzna si� do k�amstwa.
 Twoj� córk�?! Ale� nie jestem twoj� córk�, Avenelu! Przyjrzyj mi
si�: jestem na to o wiele za stara!  strofuj�c go tak, ociera�a mu spotnia-
�e czo�o ocala�ym jeszcze kawa�kiem halki.
 Sam to mówi�em& K�amiesz i tyle  wymamrota� z wyraxnym
znu�eniem; oczy same mu si� zamyka�y.  Nie jesteS córk� hrabiego&
Nie mo�esz by� córk� hrabiego& Przecie�& hrabia Laborde& to ja&
Wyrzek�szy te s�owa, Avenel zapad� znów w niespokojny sen. Brien-
ne mia�a w g�owie kompletny zam�t.
Gdy nast�pnego ranka otworzy�a oczy, min�o kilka minut, nim
uprzytomni�a sobie, czemu sp�dzi�a noc na twardym sienniku w jakiejS
n�dznej budzie. Zesztywnia�a i zmarzni�ta unios�a si� na �okciu, ujrza�a
w mroku le��cego obok niej m�czyzn�. Wówczas przypomnia�a sobie,
gdzie si� znajduje i co przytrafi�o si� jej i Avenelowi. Podesz�a do ko-
minka, roznieci�a ogie�. Potem otwar�a ostro�nie d�bowe drzwi i ucie-
szy�a si� na widok siedz�cego na progu Orillona. Ujrzawszy j�, pies za-
cz�� macha� ogonem, �omocz�c nim o drzwi.
 JesteS tutaj! Ca�kiem zapomnia�am o tobie!  Brienne pochyli�a
si� i pog�adzi�a uspokajaj�co psi� g�ow�.  Chodx, zobaczymy, jak si�
miewa pacjent!
181
Wsta�a i wpuSci�a psa do izby; potem z niepokojem podesz�a do
n�dznego bar�ogu, sk�panego teraz w pomara�czowym blasku wscho-
dz�cego s�o�ca. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl