[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wspaniałym mę\czyzna, o którym marzyłaby ka\da kobieta, i \e w jego ramionach ja i moje
dzieci znajdziemy opiekę i bezpieczeństwo. Wytłumacz, \e powinnam myśleć o szczęściu
synów, a nie poddawać się głupiemu oczarowaniu. Przecie\ Carter bardzo nas kocha. Je\eli
powiem, \e zdradziłam go z przygodnie poznanym mę\czyzna i dotąd nie mogę wyzwolić się
z tego uczucia, to wyznanie złamie mu serce. Powiedz, \e po ślubie z Madisonem zapomnę o
tej nieszczęsnej miłości. Proszę cię, spraw, abym nabrała rozsądku. Albo ka\ mi, do diabła,
stłumić poczucie obowiązku i oddać się temu, którego pragnę. Czy mam iść do Cartera i
wyznać, \e kocham go, ale nie na tyle, by zostać jego \oną? Gdyby znał prawdę, nie o\eniłby
się ze mną. Domyślam się, \e chce mnie poślubić ze względu na przyjazń z Jimem. Na miłość
boskÄ…, poradz coÅ›!
- Nie mogę - wyjąkała, nie panując nad swoimi uczuciami. - Proszę, nie pytaj mnie o nic.
Nie potrafię ci pomóc!
Gdyby tylko mogła, przekonałaby Alicję, aby poszła za głosem serca i wybrała Maca. Jedno
słowo zwróciłoby jej Cartera. Serce krzyczało w niej:  Powiedz wszystko. Powiedz, \e
kochasz Madisona . Tak niewiele trzeba było. Jej wyznanie pomogłoby Alicji podjąć
decyzję. Ale rozsądek nie pozwolił jej ulec porywowi serca. Nie wolno jej w \aden sposób
wpłynąć na decyzję przyjaciółki. Od śmierci mę\a Alicja po raz pierwszy spędziła weekend z
innym mę\czyzną. Mogła więc pod wra\eniem nowości przykładać zbyt du\ą wagę do tego,
co się zdarzyło. Po pewnym czasie doszłaby do wniosku, \e jedynym człowiekiem, którego
kocha, jest Carter.
Nie. Nie mo\na niczego doradzać. Gdyby okazało się, \e w przyszłości Alicja cierpiałaby i
\ałowała swojego kroku, Sloan nigdy by sobie tego nie darowała.
 Bo\e, proszę cię, natchnij ją, aby zrezygnowała z Cartera - zanosiła w duchu błagalne
modlitwy.
- Sloan, co mam zrobić? - Obie z zamyśleniem wpatrywały się w dwójkę dzieci na pla\y. -
Oni potrzebują ojca - cicho zauwa\yła Alicja. - Takiego jak Carter, ale... - Znowu zapadła
cisza.
Nagle rozrabiający dotąd Dawid zatrzymał się, złapał brata za rękę i wskazał ręką na dom.
Obaj chłopcy z krzykiem rzucili się w tym kierunku. Do ich uszu dobiegł radosny okrzyk
Dawida:
- Carter, Carter, Carter wrócił!
Odwróciły się i zobaczyły pisarza wynurzającego się zza rogu. Szedł powoli, uśmiechając
się niepewnie. Nagle rozpoznał Sloan i zatrzymał się tak gwałtownie, jakby nogi wrosły mu
w ziemię. Na moment cała trójka zamarła w oczekiwaniu i jedynie tupot dziecięcych nó\ek
rozpraszał niezwykłą ciszę.
- Wróciłeś, wróciłeś! - krzyczał radośnie Dawid, szarpiąc nogawki spodni Madisona.
- Czy kupisz nam lody? Mama mówiła, \e musimy być grzeczni. Byliśmy! - wtrącił Adam.
- Wiesz, złota rybka zmarła! Jest teraz w niebie razem z naszym tatusiom. Ale mamusia
obiecała nam nową rybkę.
- Spuchła i pływała zupełnie nieruchomo na powierzchni. Pierwszy ją znalazłem. Dawid
mówił, \e ona śpi, ale ja wiedziałem, \e nie \yje.
Alicja z rozpaczą przysłuchiwała się radosnym okrzykom dzieci. Zrozumiała, \e jej
synkowie potrzebują ojca, a Carter jest najbardziej odpowiednim kandydatem. Wiedziała, \e
bez względu na własne pragnienia, mo\e podjąć tylko jedną decyzję- niezwłoczny ślub.
Gdyby Sloan nie była tak zajęta swoimi myślami, wyczytałaby z oczu przyjaciółki podjętą
decyzję. Zrezygnowany uśmiech pojawił się na ustach Alicji, ale opanowała się natychmiast.
- Nie mam chyba wyboru - szepnęła cicho.
- Nic się ju\ nie da zrobić. Nic - potwierdziła Sloan.
- W głębi duszy wiedziałam, \e tak się skończy. Postąpię tak, jak nakazuje mi rozum, a nie
serce. Ty zawsze kierujesz siÄ™ poczuciem obowiÄ…zku i na pewno zgodzisz siÄ™ ze mnÄ….
 Poczucie obowiązku - pomyślała Sloan ze złością. - Czy to w porządku, \e troje ludzi
będzie cierpiało do końca \ycia, gdy\ szli za głosem rozsądku i podeptali miłość? A jednak
jest to słuszna decyzja. Alicja i Carter lubią się i wzajemnie szanują. To dla dobra dzieci
powinni zawrzeć ślub. Z czasem, być mo\e, ich przyjazń zmieni się w miłość. Oboje są
piękni, inteligentni i utworzą idealną parę. A ja, có\...
Alicja po raz ostatni uścisnęła dłoń Sloan i zwróciła się w stronę przybyłego.
- Witaj w domu, kochanie. - Uśmiechnęła się pogodnie.
Carter objął ją i pocałował. Spojrzał na Sloan i wzruszył się widokiem jej zmienionej
twarzy. Całując Alicję, nie spuszczał wzroku z dziewczyny. Z jego oczu Sloan wyczytała
wszystko, co chciała wiedzieć. Mę\czyzna zapewniał ją o swojej miłości i tęsknocie.
Przepraszał za ostre słowa, które padły podczas po\egnania. Czuł się kompletnie rozbity i
nieszczęśliwy. Wszystko go denerwowało, nudziło i męczyło.
Pragnął tylko jej. Jedynej kobiety, którą kochał, a która była dla niego nieosiągalna.
- Czułam się taka samotna bez ciebie, więc zadzwoniłam do Sloan i zaprosiłam ją na
weekend - wyjaśniła Alicja, prowadząc pisarza do domu.
Sloan stała nieruchomo. Od momentu, w którym ujrzała Cartera, nie wykrztusiła ani słowa.
Patrząc na ukochaną twarz, o której śniła co noc, zauwa\yła drobne zmiany. Carter postarzał
się, w kącikach oczu dostrzegła zmarszczki, wzrok miał przygaszony. Ale to jej nie
przeszkadzało. Czuła, \e kocha go jeszcze bardziej.
- Cześć, Sloan.
- Cześć, Carter. Jak było w Nowym Jorku?
- Zimno i d\d\ysto.
- Chyba jesteś skazany na deszcze - za\artowała Alicja. - W San Francisco te\ prawie cały
czas padało, prawda?
- Tak - potwierdził, spoglądając na Sloan.
- Chłopcy, przestańcie się popychać i przywitajcie się tak\e z ciocią - przykazała Alicja.
Chłopcy zbli\yli się i pocałowali dziewczynę. Sloan uśmiechnęła się promiennie -
przynajmniej uwa\ała, \e wyglądało to na promienny uśmiech.
- Wyrośliście na prawdziwych mę\czyzn.
- Czy znałaś naszego tatusia? - nieoczekiwanie zapytał Adam. - Umarł dawno temu.
Sloan rzuciła strwo\one spojrzenie Alicji i Carterowi, a następnie odpowiedziała:
- Tak, znałam. Jesteś do niego podobny.
- Mama te\ tak mówi. Teraz Carter będzie naszym tatusiem.
- To wspaniale. - Sloan sama nie wiedziała, w jaki sposób to stwierdzenie przeszło jej przez
gardło.
- Super - zachwycał się Dawid.
- Super, super, super - podśpiewywał Adam.
- Idzcie się bawić - wtrąciła Alicja. - A co z twoją ksią\ką? - zwróciła się do Cartera, kiedy
chłopcy odbiegli do swoich zabawek. - Były jakieś problemy?
- Nie. Oddałem ją do korekty. Wydawca twierdzi, \e to najlepsza powieść, jaką ostatnio
czytał.
- Cudownie, kochanie! - Narzeczona spojrzała na niego czule. - Tak cię\ko pracowałeś!
- Tak. - Carter starał się nie spoglądać na Sloan.
- Czy kończy się happy endem? - dopytywała się Alicja.
Pisarz przeniósł wzrok na narzeczoną. Ogarnęły go ponownie wyrzuty sumienia. To nie
wina Alicji, \e on kocha inną. Nie ma prawa oszukiwać tej pięknej, bezbronnej kobiety.
Spoglądając ponownie na Sloan, odpowiedział z goryczą:
- Koniec łatwo przewidzieć. Niestety, w \yciu nic nie kończy się szczęśliwie.
Sloan poczuła, \e nie wytrzyma tu ani minuty dłu\ej. Odwróciła się gwałtownie i ruszyła do
salonu.
- Zadzwonię po taksówkę.
- Ale\, Sloan. Zostań chocia\ na obiad - nalegała przyjaciółka.
- Niestety, muszę wracać.
- Kochanie, poczekaj, pójdę do chłopców. Strasznie krzyczą. - To mówiąc pobiegła do
dzieci.
Zostali sami. Carter stał obok Sloan; czuł subtelny zapach jej perfum, widział jej kochaną,
wymizerowaną buzię i z trudem powstrzymał się, aby nie chwycić dziewczyny w ramiona.
Sloan bardzo się zmieniła od ich ostatniego widzenia. Na jej twarzy gościł chłód, który [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl