[ Pobierz całość w formacie PDF ]

światłem lampy, mieniło się niczym najwspanialsze rubiny.
- Za twoje dwudzieste czwarte urodziny i dwudziesty piąty rok życia. -
Podał jej kieliszek. - Dużo szczęścia,
Honorato - powiedział, patrząc jej w oczy i pociągnął łyk purpurowego
płynu.
- Wyśmienite. - Podniosła kieliszek wysoko, podziwiając kolor trunku. -
Dziękuję, że o tym pomyślałeś. Bardzo rzadko piję alkohol, ale to specjalna
okazja.
- 72 -
S
R
Usiadła wygodnie na swoim krześle.
- No tak... - westchnęła zadowolona. - Jeszcze nigdy nie miałam tak
urozmaiconych urodzin, poza pierwszymi. - Upiła następny łyk.
- Nie obchodziłaś urodzin w domu?
- Owszem, ale nie miałam rodzeństwa i byłam dosyć samotna. Rodzice
ciężko pracowali nad rozkręceniem własnego interesu i myślę, że byli mi
wdzięczni, że nie domagałam się wielkich przyjęć z udziałem koleżanek i
kolegów.
Dla dodania sobie odwagi wypiła jeszcze trochę i zmieniła temat:
- A jak było u was? Czy oprócz brata masz jeszcze jakieś rodzeństwo?
- Nie, było nas dwóch - odparł spokojnie. - Rodzice zginęli w pożarze
domu. Jego przyczyną było zwarcie w instalacji elektrycznej. Obudziłem się w
porę i udało mi się uratować Marka, ale było tyle dymu... - Zamilkł i spuścił
głowę.
- Ile miałeś lat? - zapytała poruszona. Utrata jednego z rodziców była
okropnością, ale dwojga naraz...
- Trzynaście. Mark miał cztery.
- Wychowywałeś go?
- Próbowano nas rozdzielić. Znalazło się małżeństwo, które chciało go
zaadoptować... był ślicznym dzieckiem... ale ja nie mogłem znieść myśli, że
zabiorą mi resztkę rodziny. Powiedziałem mu więc, że są okropni i że ma się
zachowywać jak najgorzej, kiedy nas odwiedzą.
Na chwilę pogrążył się we wspomnieniach, po czym znowu zwrócił się ku
niej.
- Dość szybko zrezygnowali z Marka i zaczęli szukać innego dziecka.
Zawsze miałem z tego powodu wyrzuty sumienia. Może miałby lepiej, gdyby do
nich poszedł, ale bałem się okropnie, że go stracę, że kiedy go zabiorą, już nigdy
się nie odnajdziemy. Był dla mnie całą rodziną...
- 73 -
S
R
- Jeśli rodzina jest dla ciebie taka ważna, to dlaczego się wcześniej nie
ożeniłeś? Czemu zamiast brać dziecko brata, nie miałeś własnych?
Zapadła długa cisza. Matthew ujął butelkę i gestem spytał, czy ma jej
napełnić kieliszek. Honorata wyczuła zmianę nastroju i przestraszyła się, że jej
pytanie było zbyt obcesowe. Wyciągnęła rękę z kieliszkiem, który ku jej
zdumieniu był pusty.
- Byłem... - zaczął, siadając z powrotem na krześle.
- Byłeś... co? - przerwała zdezorientowana.
- Byłem żonaty. Miałem rodzinę. - Słowa padały jak kamienie i było w
nich tyle... złości?
- Gdzie... oni sÄ…?
Czuła się okropnie zażenowana. Wtykała nos w cudze sprawy.
- Oni też umarli.
- Och, Matthew... - Teraz czuła się wręcz strasznie. - Jak? Kiedy?
- Ktoś podłożył bombę w samochodzie. To było w Niemczech. Zginęli na
miejscu.
- Ale... dlaczego?
- Służyłem w bazie Brytyjskiej Armii Renu, niedaleko Bielefeld. Mój syn
Luke właśnie skończył trzy lata. Charlotte i ja wzięliśmy ślub, kiedy była w
ciąży. Uwierzyłem, że to moje dziecko...
Honorata czekała. Nie była w stanie zadawać dalszych pytań.
- Miała zamiar mnie porzucić - wyznał. - Cały czas utrzymywała kontakt
ze swoim bogatym, żonatym kochankiem i czekała, aż się rozwiedzie. Zostawiła
na kuchennym stole list. Napisała, żebym nie próbował namawiać jej do
powrotu, i że Luke jest jego, a nie moim dzieckiem. - W jego głosie brzmiały
jednocześnie złość, niedowierzanie, rozpacz i coś w rodzaju rezygnacji.
- Spieszyła się tak bardzo, żeby zdążyć wyjechać, zanim wrócę do domu,
że zapomniała o sprawdzeniu samochodu. Nauczyłem ją, jak sprawdzić, czy
- 74 -
S
R
terroryści przy nim nie manipulowali. Kiedy przekręciła kluczyk w stacyjce,
nastąpił wybuch.
Pustka w jego spojrzeniu sprawiła, że Honorata była bliska płaczu.
Chciała mu pomóc, chciała go przytulić, objąć...
- Nie chcę więcej próbować - powiedział jakby podsumowując swoją
historię. - Dwa koszmarne małżeństwa wystarczą.
- Nie wszystkie kobiety są takie same - zaprotestowała. - Po prostu nie
miałeś...
- Szczęścia? - zaśmiał się cynicznie. - To wszystko układa się jak w
starym dowcipie.
- Dowcipie?
- Mówi się, że każda kobieta chciałaby mieć cztery zwierzątka: norkę w
szafie, jaguara w garażu, tygrysa w łóżku i osła, który za to wszystko zapłaci... -
Zamilkł, słysząc jej mało eleganckie parsknięcie, i podniósł wzrok.
Wyraz urażonej godności, jaki pojawił się na jego twarzy, sprawił, że
przestała nad sobą panować i wybuchnęła śmiechem. Z trudem udało jej się nie
oblać winem.
- Honorato! - powiedział, ostrzegawczo karcąc ją wzrokiem.
Odrobina kontroli, jaką udało się jej odzyskać, rozpłynęła się w kolejnym
ataku śmiechu. Tym razem i on nie wytrzymał, i po chwili już razem zanosili się
śmiechem.
- Cztery... cztery zwierzaki! - zaśmiewała się. - Nie miałabym nic
przeciwko takiemu układowi. Ty chyba nadajesz się na... tygrysa - wyjąkała,
wypijajÄ…c resztÄ™ wina.
- Droga siostro Morley - rzekł z dezaprobatą. - Jest pani kompletnie
pijana, i to po dwóch kieliszkach wina... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl