[ Pobierz całość w formacie PDF ]
poruszona.
- Chodz, mam pewien pomysł!
* * *
Jadąc do domu, Scott zastanawiał się, dlaczego nie czuł się bardziej urażony arogancką
sugestią Macka McCalla, że powinien dyktować A.. Scottowi Fenneyowi, jak ma reprezentować
klientkę. Kodeks etyki zawodowej, któremu podlegają wszyscy prawnicy (przynajmniej do
chwili otrzymania pozwolenia wykonywania zawodu), jasno mówi (w teorii), że prawnik nie
może podlegać żadnym wpływom zainteresowanych, sumiennie reprezentując klienta.
Oczywiście w praktyce kodeks etyczny jest postrzegany przez większość prawników tak, jak
recydywiści postrzegają kodeks karny: bardziej jako zbiór wskazówek niż rzeczywiste zasady
rządzące profesjonalnym postępowaniem.
Z drugiej strony, Scott zastanawiał się również, dlaczego ochoczo nie przystał na warunki
Macka McCalla, czego żądał od niego jego starszy wspólnik. Scott nigdy nie sprzeciwił się
życzeniom Dana Forda - byłoby to jak wystąpienie przeciwko własnemu ojcu. Parafował
posłusznie wszystkie decyzje Dana związane z firmą, czy dotyczyło to wylania z pracy jakiegoś
wspólnika, czy też przeprowadzenia kampanii dla zaprzyjaznionych sędziów, ponieważ Dan
zawsze działał w najlepszym interesie firmy Ford Stevens i tym samym w interesie Scotta.
Dlaczego tym razem się wahał? Po raz pierwszy?
A jeśli chodzi o tę pierwszą sprawę... Sam fakt, że senator Stanów Zjednoczonych Mack
McCall tylko założył, że Scott Fenney mógłby zaniechać najlepszej obrony w sprawie o
morderstwo jedynie dlatego, że tak mu każe McCall, powinien zagotować mu krew w żyłach.
Za kogo on się, do diabła, uważa?
Jeszcze w college u, gdyby ktoś ośmielił się zasugerować, że Scott Fenney, gwiazda boiska,
mógłby celowo spalić mecz, to wkurzyłby się tak, że walnąłby tamtego w pysk! Za samo to, że
ktoś mógłby w ogóle pomyśleć, że nie ma w sobie ani krzty ambicji i jest do tego zdolny!
Dlaczego więc A. Scott Fenney nie był podobnie wkurzony, kiedy ktoś mu sugerował, że
powinien sobie odpuścić z rozprawą? Dlaczego w ogóle rozmyślał na ten temat? Czy tak bardzo
zaangażował się w agresywne i kreatywne przestrzeganie litery prawa, że nie rozróżniał już
dobijania targu od narażania na szwank własnej prawości? Czy stał się na tyle dobrym
prawnikiem, że nie została mu już ani odrobina prawości, którą można byłoby narażać na
szwank?
Bił się z tymi myślami, mijając otoczone murem posiadłości przy Preston Road, która
przechodziła w Turtle Creek. Wspaniałe rezydencje: rekina branży nieruchomości Trammella
Crowa (szacowana na 13,3 miliona dolarów), właściciela Dallas Cowboys, Jerry ego Jonesa
(14,1 miliona dolarów), Toma Dibrella (18 milionów dolarów) i Macka McCalla (25 milionów
dolarów), i zdał sobie sprawę, że nigdy dotąd nie zanotował, że McCall i jego najlepszy klient
zajmują posiadłości sąsiadujące z jego domem.
Zwolnił, mijając wjazd do posiadłości McCalla, i wrócił myślami do krytycznej nocy, kiedy
Clark i Shawanda wjeżdżali przez bramę, a tylko minuty dzieliły Clarka od kresu jego życia.
Nagle zadzwonił jego telefon komórkowy. Odebrał.
- Scott Fenney.
- Panie Fenney, tu Louis.. «.
- Louis...
- Z osiedla.
- A... tak, jasne, Louis.
- Bo, panie Fenney, Pajamae nie wróciła jeszcze i trochę się martwię... Jest ciągle z panem?
- Och, Louis, przepraszam. Powinienem przekazać mojej sekretarce, żeby do pana
zadzwoniła. Pajamae zostanie z nami aż do zakończenia procesu.
- Z nami ?
- Ze mnÄ…. Z mojÄ… rodzinÄ….
- PrzygarnÄ…Å‚ pan Pajamae?
- Cóż... Tak, do czasu, aż to wszystko się skończy. Byliśmy rano w areszcie u Shawandy i
mała nie chciała wracać... - Scott postanowił, że nie wspomni o tym, że to on nie chciał wracać
do dzielnicy, w której mieszkał Louis. - Poza tym mam córkę w jej wieku oraz cztery puste
sypialnie, pomyślałem więc sobie, że tak będzie lepiej. Shawanda też tak sądzi.
- A co z jej rzeczami. Ciuchami i w ogóle?
- Ach, może nosić ubrania mojej córki. Mają mniej więcej ten sam rozmiar, a moja córka nie
nosi nawet połowy tego, co kupuje jej matka.
- Jak pan chce, to przywiozÄ™ jakieÅ› jej rzeczy.
- Do Highland Park?
Telefon zamilkł. Scott znów pomyślał, że mógł rozzłościć Louisa. Ale się mylił.
- Louis?
- Osiedle to nie miejsce dla samotnej dziewczynki, panie Fenney. Proszę przekazać, że ją
pozdrawiam. A jeśli by pan potrzebował, żebym co pomógł, to proszę tylko zadzwonić.
- Dobra, dzięki, Louis. - Aha, panie Fenney... - Tak? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona startowa
- Charmed 07 Zirkuszauber Frauke Meier
- Fred Saberhagen Berserker 02 Brother Assassin
- śÂšwiece na Bay Street McKinnon K. C
- Dere Waris Przelamac tabu
- Christie Agatha Próba niewinnośÂ›ci
- Chasaj Alijew Klucz do siebie
- Daniel Silva Angielski zabojca
- Carlos Ruiz Zafon Ksić…śźć™ MgśÂ‚y 01 Ksić…śźć™ MgśÂ‚y
- BALTHASAR H. U. von Credo
- Mortimer_Carole_ _Portret_modelki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pajaa1981.pev.pl