[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zatrzymał się, przez moment stał nieruchomo, aż w
końcu się odwrócił.
 Co, u diabła!  mruknął.
Gdy ją dostrzegł, rzucił surowe spojrzenie. W jego
oczach nie zauważyła przywitania.
 Co pani tu robi?
Missy wstrzymała oddech:  Teraz albo nigdy!  Czy
pan mnie poślubi, panie Smith?  zapytała zdecydowanie.
Jego złość czmychnęła od razu, zastąpiła ją nie
skrywana wesołość.
 Panno Wright, przebyła pani długą drogę. Proszę
wejść i napić się herbaty  powiedział, wesoło mrużąc
oczy. Delikatnie dał jej palcem prztyczka w policzek:
 Pijawka, co? Jestem zaskoczony, że pokonała pani
takÄ… drogÄ™.
Wziął ją pod ramię i spokojnie, bez słowa,
przeprowadził przez polanę, tłumiąc śmiech.
Domek nie miał werandy, co było raczej niezwykłe w
tej części świata. Gdy weszli do środka, Missy ujrzała
podłogę uszczelnioną ziemią i spartańsko urządzone
wnętrze. Mimo to, jak na kawalerskie gospodarstwo, było
schludnie i czysto. Nie było brudnych naczyń i bałaganu.
Nowiutki, żelazny piecyk przechodził górną częścią do
komina, a jego dolną część stanowiło palenisko. Obok
stała drewniana ławka na czyste naczynia, dalej z grubsza
ociosany stół i dwa proste kuchenne krzesła. Aóżko zbite
było z desek i wyłożone czymś, co wyglądało jak co
najmniej trzy materace. Przykryte było kołdrą z pierza,
która musiała trzymać ciepło bez względu na pogodę.
Kilka krowich skór naciągniętych na klocowatą,
drewnianą konstrukcję tworzyło razem coś, co
przypominało klubowy fotel. Ubranie wisiało na
drewnianych hakach wbitych w ścianę przy łóżku. W
jedynym oknie nie było firanek i wyglądało ono na
świeżo oszklone.
 Ale dlaczego miałyby być firanki  pomyślała
Missy na głos.
 Słucham?  spojrzał na nią, przygotowując
jednocześnie zwitek papieru, aby zapalić dwie naftowe
lampy.
 Jakie to wspaniałe mieszkać w domu, który nie
musi mieć zasłon  odpowiedziała Missy.
Postawił jedną lampę na stole, a drugą na
pomarańczowej pace obok łóżka, po czym zajął się
parzeniem herbaty.
 Tu jest wystarczajÄ…co jasno i bez lampy, naprawdÄ™
 powiedziała Missy.
 To dlatego, że siedzi pani naprzeciw okna, panno
Wright, a ja potrzebuję światła, żeby coś zobaczyć.
Missy popadła w zadumę, wodząc oczyma po
mieszkaniu lub spoglÄ…dajÄ…c na Johna Smitha. Jak zwykle
pachniał czystością, chociaż kurz i ziemia na jego ubraniu
i rękach wskazywały,
jakąś żmudną pracę. Potwierdzało to długie zadrapanie,
biegnące wzdłuż przedramienia, od nadgarstka.
Podał herbatę w lakierowanych kubeczkach, a
ciasteczka w wielkiej jaskrawej puszce. Zrobił to zgrabnie
i bez krygowania się przeprosinami. Kiedy już ją
obsłużył, a ona podziękowała, zabrał swój kubeczek oraz
garść herbatników i usadowił się wygodnie w fotelu,
który przysunął tak, aby siedzieć naprzeciwko niej.
 Dlaczego, u diabła, panno Wright, chcesz, żebym
się z tobą ożenił?
 Ponieważ pana kocham  odpowiedziała Missy,
sama trochÄ™ zdziwiona.
Odpowiedz wprawiła go w zakłopotanie. Odwrócił
się szybko do okna, tak aby nie zauważyła jego miny, i
zmarszczył brwi.
 Ależ to absurd  wydusił w końcu, zagryzając,
wargÄ™.
 Ja powiedziałabym, że to oczywiste.
 Jak można kochać kogoś, kogo się prawie nie zna?
Kobieto, przecież to naprawdę absurd.
 Wiem o tobie wystarczająco dużo, żeby cię kochać
 odpowiedziała z przejęciem.  Wiem, że jesteś dobry,
zdecydowany, czysty, różny od innych. I... i jest w tobie
wystarczająco dużo poezji, aby zamieszkać tu, w tym
miejscu.
Zamrugał oczyma.
 Chryste!  wykrzyknął i roześmiał się.  Muszę
powiedzieć, że to najbardziej interesujący katalog zalet,
jakie kiedykolwiek miałem zaszczyt usłyszeć. Najbardziej
podoba mi się ta moja czystość.
 To ważne  odpowiedziała Missy z zakłopotaniem.
Przez chwilę wyglądał tak, jakby znowu chciał się
roześmiać, ale opanował się i spokojnie odpowiedział:
 Obawiam się, że nie będę mógł cię poślubić, Missy
Wright.
 Dlaczego?
 Dlaczego? Zaraz ci powiem, dlaczego  rzekł,
opierając się o krzesło.  Patrzysz na mężczyznę, któremu
po raz pierwszy w życiu się powiodło. Gdybym miał
dwadzieścia lat, to oświadczenie zabrzmiałoby głupio, ale
ja dobijam do pięćdziesiątki, a to znaczy, że mam prawo
do odrobiny szczęścia. Nareszcie robię to, czego
pragnąłem przez całe życie, ale nigdy na zrealizowanie
tego nie miałem ani czasu, ani szans. A teraz jestem sam.
Bez żony, bez rodziny, niezależny od nikogo i niczego.
Nie mam nawet psa. Sam. Po prostu sam. I uwielbiam to.
Podzielenie się tym wszystkim z kimś oznaczałoby
koniec marzeń. Zamierzam nawet założyć ogromne wrota
u szczytu wejścia na moją drogę, aby odizolować się od
świata poza nią. Małżeństwo? O nie! W żadnym
wypadku!
 To nie będzie trwało długo  odpowiedziała cicho
Missy.
 Nawet jeden dzień, to już za długo, panno Wright.
 Rozumiem, co pan czuje, panie Smith. Mówię to
szczerze. Ja także prowadzę życie, w którym nie ma szans
na spełnienie marzeń i buntuję się przeciwko temu. Sądzę
nawet, że pańskie życie nigdy nie było tak nudne i [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl