[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pijany. - Nagle zesztywniała w jego objęciach, ponieważ rozległy się czyjeś głosy i
zbliżające się kroki. - Boję się - pisnęła.
56
- Wszystko pod kontrolą - odpowiedział szeptem. Usłyszeli jakiś głos.
- Co za bydlaki!
- Takich to tylko pod mur i kula w łeb - odezwał się ktoś inny.
- Te twoje mądrości zachowaj lepiej dla siebie - rzekł trzeci głos.
Nagle rozległ się głuchy śmiech krasnala ogrodowego.
- Cholera! - krzyknął któryś i roześmiał się głośno. -Ach, ty parszywy!
- Co jest?
- Mamy rannego!
- Co?
- Ogrodowy krasnal.
Gliniarz był bardzo blisko. Zorro i Joe leżeli plackiem na podłodze. Nagle ktoś w
oddali ryknÄ…Å‚:
- Grupa do mnie! Zabezpieczyć teren! - Kroki i głosy robiły się coraz cichsze, aż w
końcu znów zapanował błogi spokój.
- Oni tu na pewno wrócą - szepnęła Joe.
- Nie sądzę - powiedział Zorro zupełnie normalnym głosem. - Oni teraz pilnują, żeby
nikt nam nie przeszkadzał. -1 z powrotem zabrał się do suszenia rzeczy Joe. Potem
otulił ją kocem firmowym Tchibo, przyniósł dla siebie drugie kimono, zrzucił mokre
łachy i też zaczai je suszyć.
- Teraz z pewnością nie jestem już pijany, księżniczko - rzekł poważnym tonem.
- No, nie wiem - zawahała się.
Zorro zebrał rzeczy i padł na kolana przed Joe. Gdy sięgnęła po ubranie, cofnął ręce.
- Tylko jeśli ja cię ubiorę.
- A rzeczywiście bez okularów jesteś ślepy jak kret?
- No, jestem.
Joe odwróciła się tyłem. Zorro ściągnął z niej kimono. Odwróciła się z powrotem i
spojrzała mu w oczy. Gdy wkładał jej koszulkę, roześmiała się nagle.
57
- Ech, ale z ciebie numer! Ty i ślepy, akurat. Zorro uśmiechnął się.
- No, zwyczajny krótkowidz.
- Zgrywus z ciebie.
Joe pozwoliła włożyć sobie majtki, potem przywarła do niego i zaczęła całować.
- Teraz możesz z powrotem wszystko ze mnie ściągnąć. Jeszcze i tak nie wyschło do
końca - szepnęła.
- Kocham cię, księżniczko - wyszeptał Zorro. Joe spytała jeszcze:
- I jesteś już zupełnie trzezwy? Na sto procent?
Ich rzeczy nie zdążyły jeszcze wyschnąć do końca, lecz Joe czuła się nieziemsko
dobrze, mimo iż znów było jej chłodno i cały czas trochę się bała.
- A jeśli właśnie zrobiłeś mi dzidziusia? - zapytała.
- Byłoby super. Po prostu zajebiście. Byłby taki nasz mały książę.
- Engel, wariacie. Powiedz lepiej, jak się stąd wydostaniemy. Prawdę mówiąc, boję
siÄ™ jak cholera.
Zorro znalazł okno wychodzące na niewielki dziedziniec. Oprócz kontenerów na
śmieci było tam zupełnie pusto. Wziął sobie z jednej z półek turystyczny telewizor.
- Po co ci to gówno?
- Przecież telewizor będzie nam potrzebny. Jak już dziecko przyjdzie na świat,
wieczory będziemy spędzać w domu.
- Wariat do kwadratu.
Zorro wystawił najpierw telewizor, potem podsadził Joe.
- Jeśli masz zamiar paradować z tym po mieście, to pamiętaj, że się nie znamy -
powiedziała zdecydowanym tonem.
Zorro spojrzał na nią durnym wzrokiem. Za chwilę telewizor wylądował w
kontenerze.
Joe czuła się jak we śnie. Obce ulice, pełno glin, jakiś typ, który ją obejmował. Więc
tak to wygląda, gdy się idzie na całość - pomyślała. Nie potrafiła opisać ani nazwać
tego, co czuła w żołądku. Właściwie było jej niedobrze. Ale niedobrze ze szczęścia.
- Engel, jest mi z tobÄ… nieziemsko. Zorro przycisnÄ…Å‚ jÄ… mocniej do siebie.
W pociągu oparła głowę na jego ramieniu i natychmiast zasnęła. Zniły jej się jakieś
niedorzeczności. Pływali oboje w morzu i nagle Zorro zaczął się od niej oddalać.
Chciała go zatrzymać, ale odpłynął daleko. Gdy się obudziła, jechali już przez Berlin.
Zorro pocałował ją.
Nie poszli na Alex. Zaszyli się w alpejskiej knajpie u Aloisa i rozmawiali bez końca.
Joe chciała się wreszcie dowiedzieć, czemu Zorro zwiał z domu.
Zorro powtarzał, że to kompletnie beznadziejna historia, w którą i tak nikt nie wierzy.
I tak naprawdę nie da się właściwie wytłumaczyć, dlaczego nawiał.
Zamówili enzian. Gospodarz dał im na kredyt, bo wiedział, że Zorro w poniedziałek
odbiera zasiłek. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl