[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niż życie jej sióstr. Kariera, niezależność, wolność... Jeśli
pozwoli sobie na miłość, straci to wszystko. Alec był
szczególnie niebezpieczny. Tak bardzo go lubiła, a teraz jeszcze
odkryła całą jego atrakcyjność. Podejrzewała, że jeśli choć raz
pozwoliłaby sobie kochać się z nim, byłoby to doświadczenie
tak dojmujące, że już nigdy nie potrafiłaby się z nim rozstać.
Musi uważać na swoje uczucia, bo inaczej wymkną się jej spod
kontroli. A wówczas jej szczęście i przeznaczenie spoczną
całkowicie w rękach Aleca.
Wizja tak głębokiej i wszechogarniającej miłości była
przerażająca, nawet przy założeniu wzajemności z jego strony.
A przecież nie miała żadnego powodu przypuszczać, że tak jest.
Kiedy zostali sąsiadami, miała zaledwie osiem lat, a on był
czternastoletnim uczniem szkoły średniej. Był z natury
uprzejmy i cierpliwie znosił jej asystę na wycieczkach i
wyprawach na ryby, ale przecież nie była dla niego nikim więcej
niż rozpuszczoną małą dziewczynką, jedną z przyjaciółek
siostry.
Ich związek zmienił się, kiedy znalazła się w college'u. Przybyła
na Uniwersytet Georgetown, kiedy Alec kończył właśnie studia.
Różnica wieku stała się wówczas mniej istotna, skoro ona miała
już osiemnaście, a on niecałe dwadzieścia pięć lat. Stopniowo
połączyła ich przyjaźń, z każdym rokiem pogłębiająca się i
coraz ważniejsza dla obojga, aż doszli do statusu najlepszych
przyjaciół.
I nadal nimi byli. Po prostu przyjaciółmi. Przecież nawet teraz,
kiedy Alec postanowił szukać żony, ani razu nie spytał Caitlin,
czy ona nie byłaby zainteresowana objęciem tej posady.
Oczywiście odmówiłaby natychmiast, ale miło byłoby usłyszeć
takie pytanie... Tak naprawdę, to jeśli dobrze się temu przyjrzeć,
postępowanie Aleca wobec niej było uwłaczające. Jak może
82
przedkładać randki z nieznajomymi nad Caitlin, kobietę, którą
zna i lubi prawie przez całe swoje życie?
Tak, jego myśli i uczucia stały się dla niej w ostatnim czasie
całkowitą zagadką. A w dodatku te niesamowite pocałunki. Dla
Aleca z pewnością nie są one tak nieziemskie jak dla niej.
Wręcz przeciwnie, dzisiaj, kiedy znaleźli się w kolejnym
namiętnym uścisku, on po prostu wstał i poszedł dolać sobie
kawy!
Cóż za strasznie gniewna mina? - spytał Alec, wchodząc do
pokoju z filiżankami w dłoniach. - Wypiję szybciutko i lecę,
zanim wyrzucisz mnie na zbity pysk.
Jeśli chcesz wyjść, po prostu to powiedz - wyrzuciła z siebie
Caitlin. - Nie musisz używać moich min jako wymówek.
Postawił filiżankę na stole i posłał jej spojrzenie, w którym nie
było jego zwykłego zaczepnego humoru.
Caitlin, jeśli jesteś na mnie zła, czemu nie powiesz wprost,
dlaczego?
Nie jestem na ciebie zła, Alec. - Potrząsnęła głową.
W czym więc problem? Wyglądasz na wściekłą.
To nie wściekłość. Myślę, że to... zmieszanie.
Z jakiego powodu?
Spojrzała na niego, na mężczyznę, który ćwiczył na niej swoje
sztuczki, a jednocześnie był jej najbliższym przyjacielem.
Nie wiem - przyznała niepewnie. - Jestem tak zmieszana, że nie
wiem nawet, z jakiego powodu jestem zmieszana.
Może rano łatwiej ci będzie to wszystko zrozumieć.
Mam nadzieję.
Dotknął lekko jej ramienia, a jej mięśnie natychmiast napięły się
do granic bólu. Nie powiedział nic, odsunął się tylko.
Zadzwonię w tygodniu. Dzięki za pomoc przy Kerrickach.
Dziękuję za zaproszenie. To cudowna para. - Zaczerwieniła się.
- Przepraszam cię, Alec. Jestem taka sztywna. Nie wiem,
83
dlaczego.
Nie szkodzi. Żadne z nas nie jest dziś w najlepszej formie. -
Przeciągnął dłonią po włosach w geście nagłego zmęczenia. -
Dobranoc, Caity. Nie zapomnij zamknąć za mną drzwi.
Po jego wyjściu zapadła przerażająca cisza. Caitlin zaniosła do
kuchni puste filiżanki i usiłowała je pozmywać. Stłukła oba
spodki i wtedy dotarło do niej, że lepiej będzie zostawić
sprzątanie na później, do czasu, kiedy jej palce odzyskają swą
sprawność. Była pełna wdzięczności, gdy dzwonek telefonu
wyrwał ją z chaosu myśli.
-
Caitlin, mówi Jodie Bergen.
Minęły jakieś dwie sekundy, zanim nazwisko dotarło do Caitlin
i jeszcze chwila, zanim zdała sobie sprawę, że najmłodsza córka
Sama dzwoni o niezwykle późnej porze.
Jodie, jak się masz? Czy coś się stało?
Jestem w szpitalu. - Głos Jodie, zwykle pełen życia i młodości,
był dziś ciężki i zgaszony.
Czy zdarzył się jakiś wypadek? Jesteś ranna?
Nie. Tatuś zachorował. Tuż po kolacji źle się poczuł. Lekarze
podejrzewają atak serca. Badają go teraz.
-Jodie, tak mi przykro. Zaraz przyjadę. Jaki to szpital?
Uniwersytetu Georgetown, ale nie musisz przyjeżdżać, Caitlin.
Nie po to dzwonię.
Nie, przyjadę. Chcę zobaczyć Sama. Poza tym nie powinnaś
czekać tam sama.
Dzięki za troskę, ale mój szwagier jest tu jednym z lekarzy, a
poza tym są ze mną brat i siostra. Z tatusiem będzie w
porządku... W tej chwili zresztą nie można go odwiedzać.
Mówiąc szczerze, dzwonię głównie po to, aby móc powiedzieć
ojcu, że przejmujesz jego obowiązki i że będziesz czuwać nad
wszystkim.
Oczywiście - obiecała Caitlin. - Zadzwonię do Dot i poproszę ją,
84
by przyszła wcześniej. Obydwie zajmiemy się firmą.
Dzięki za pomoc. Jestem ci bardzo wdzięczna. Ktoś czeka na
telefon, więc muszę kończyć, ale jeśli pozwolisz, chciałabym
wpaść jutro do ciebie do biura.
Oczywiście. Przygotuję raport dla twojego ojca. Może to go
upewni, że zajęłyśmy się wszystkimi najpilniejszymi sprawami,
które czekały na niego.
Czy możemy się spotkać o trzeciej? - spytała Jodie. - Myślę, że
pół godziny mi wystarczy.
Oczywiście. I pozdrów Sama. Powiedz mu, że jak tylko
pozwolą go odwiedzać, przyjdę.
Odwiesiła słuchawkę i spojrzała na zegarek. Była zaledwie
jedenasta trzydzieści. O dziesiątej trzydzieści zaprosiła Aleca na
kawę. Dobry Boże, pomyśleć, że ta jedna godzina była dla niej
niczym cały rok, pełen dramatycznych przeżyć.
W gruncie rzeczy, pojawienie się dodatkowych obowiązków w
pracy nie było wcale takie najgorsze. Niepokój o Sama, telefon [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl