[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zabiła. Mogła to zrobić. Xander niepotrzebnie mnie uratował. Wolałabym już zginąć, niż żyć
z nieskończoność, ze świadomością, że jestem potworem.
-Catherine, co się z tobą dzieje? Zaczęłaś się użalać nad sobą. Opanuj się. Nie zmienisz biegu
wydarzeń.- zbeształam się.
Zgasiłam świecę na biurku. Nie była mi już potrzebna. Mój wzrok był o wiele bardziej
czulszy, niż oczy kota, nocą. Położyłam się na materacu i podłożyłam ręce pod głowę. Był
ranek. Przymknęłam oczy i zasnęłam.
Kolejne dni, wlokły się w nieskończoność. Na połowę nocy, opuszczałam dom. Udawałam
się do miasta na posiłek. Gdy wracałam, cały czas przesiadywałam w bibliotece. Często,
przesiadując tam, słyszałam dziwne głosy, które okazywały się myślami, śmiertelników,
mieszkających piętro niżej. Na początku, miałam problemy z przyzwyczajeniem się do tych
głosów, ale z czasem, przestały mi przeszkadzać.
Przez te ostatnie dni, praktycznie nie widywałam Xandera. Dla niego lepiej, bo miałam
bardzo zły humor.
Minęło sześć dni, od kąd się ostatnio widzieliśmy. Jak w każdą noc, najpierw byłam w
mieście, a potem siedziałam z bibliotece i układałam książki na regałach. Już dawno, żadnej
nie czytałam. Chciałam najpierw, wszystkie poukładać. Nie musiałam się z tym śpieszyć.
Mam całą wieczność na czytanie książek. Słysząc skrzypienie drzwi, dobrze wiedziałam, że
to Xander. Nie mógł to być Dick, gdyż po naszej ostatniej rozmowie, w ogóle się nie
widywaliśmy. Boi się mnie. Byłam dość daleko od wejście, ale bardzo dobrze słyszałam
każdy jego krok.
-O co chodzi?- spytałam się go.
Nawet na niego nie spojrzałam. W moim głowie był pełno jadu.
-Skąd ten jad?- zdziwił się.- Chcę po prostu porozmawiać.
-Ciekawe, o czym? Nie mamy tematów do rozmów.
Parsknął śmiechem. Nie wiedziałam co było, aż tak śmiesznego w mojej wypowiedzi.
-Zastanawiałaś się, jak bardzo się zmieniłaś, od momentu, gdy spotkaliśmy się po raz
pierwszy?
Mimo, że już się nie śmiał, ja nadal słyszałam jego śmiech w myślach.
-Dobrze pamiętam cię z tamtego okresu. Bałaś się prawie każdego słowa, jakie kierowałem
do ciebie.
Dobrze pamiętam te czasy. Byłam w tedy jeszcze człowiekiem. Ofiarą, na którą polowano.
-Nie musisz mi tego przypominać, dobrze to pamiętam. Jeśli chodzi o zmianę to powiem ci
szczerze, że jedyną zmianą, jaką zaobserwowałam to, to że w tedy byłam ofiarą. Teraz już nią
nie jestem.
Mówiąc te słowa, zacisnął dłoń na grzbiecie książki. Powiedziałam to, co on chciał usłyszeć.
-O co ci tak naprawdÄ™ chodzi?
Nadal na niego nie patrzyłam. Usłyszałam, że do mnie podchodzi. Odłożyłam książkę i
odwróciłam się do niego przodem. Przez dłuższy czas, patrzyliśmy sobie prosto w oczy. W
końcu się odezwał:
-Będziesz pięknie wyglądać w czarnej, długiej sukni.
Od razu zrozumiałam o co mu chodzi.
-Nie mam zamiaru się pokazywać na tym twoim balu.- ucięłam sucho.
-Bal jest jutro. Rozpoczyna się o północy. A ty, Cathy, musisz się na nim pojawić.
Mówiąc to, uśmiechnął się do mnie.
-Heather tam będzie.- stwierdziłam.- Dlaczego tak bardzo chcesz doprowadzić da naszej
konfrontacji? Co chcesz udowodnić i komu?
-Chcę pokazać Heather, że ona nie zawsze wygrywa. Jesteś na to dowodem. Nie sprzedałem
cię jej, mimo że Matt proponował za ciebie niezłą cenę. Heather o mało cię nie zabiła.
48
-Nie mów więcej. Już rozumiem, jestem jedynie istotą, która udowodni, że Heather nie
zawsze na rację i można z nią wygrać.
Położył mi ręce na ramionach.
-Nadal rozumujesz jak człowiek. Walcz z tym. Nie jesteś człowiekiem.
-Wiem.
-Uprzedzam, suknia odsłania ramiona. Chcę, żeby Heather w pełni zobaczyła tę bliznę.
Przejechał palcem po miejscu na bluzce, gdzie miałam bliznę.
-Do jutra Cathy.
Puścił mnie i zniknął.
Od razu wzięłam się dalej za układanie książek. Nawet nie pomyślałam o tej rozmowie i o
świadomości, że jutro będę miała stanąć oko w oko z Heather. Jakimś dziwnym cudem, nie
odchodziło mnie to.
Nad ranem wróciłam do swojego pokoju. Położyłam się, ale sen nie nadchodził przez długie
godziny. Zasnęłam dopiero póznym po południem, można powiedzieć, że wieczorem. Spałam
trzy godziny. Obudziłam się o dziesiątej wieczorem, w bardzo dobrym humorze.
Czułam się tak, jakbym wzięła jakieś narkotyk. Oprzytomniałam, widząc na biurku czarne,
duże pudełko. Dobrze wiedziałam co w nim jest. Wstałam i podeszłam bliżej. Otworzyłam
pudełko. Tak jak myślałam, w środku znajdowała się czarna suknia. Wyciągnęłam ją i
obejrzałam. Była całkiem ładna. Położyłam ją na łóżku i weszłam do łazienki. Przemyłam
twarz zimną wodą, która dopełniła budzenie. Odruchowo spojrzałam na miejsce, gdzie
znajdowało się wcześniej lustro. Po co to zrobiłam? Nie wiem.
Wyszłam z pokoju i jak każdej nocy, udałam się na dwór, gdzie miałam zamiar przejść
przez mur i pójść do miasta. Gdy byłam na samym dole, usłyszałam zza rzezbionych drzwi, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl