[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Czy odkurzałem? Nie, nigdy.
W takim razie zrobimy to teraz. Zmieciemy cały ten kurz na kupkę.
Zrobili to z wielką ostrożnością i uwagą. Przy pomocy pokracznego służącego, który
znakomicie się nadawał do włażenia w ciasne kąty i pod meble, wkrótce usypali na
podłodze kopczyk pyłu. Poza tym całe pomieszczenie lśniło czystością.
Aadna pracownia zauważył Kedrigern.
Masz rację, chłopcze. Zupełnie o niej zapomniałem.
Można tu robić fantastyczne rzeczy.
Fraigus stanowczo pokręcił głową.
%7ładnych więcej zaklęć, jeśli o mnie chodzi, Keddie. Nadużyłem swojego talentu
i nie zasługuję, żeby nadal z niego korzystać.
Możesz się zająć magią uzdrawiającą. W dzisiejszych czasach jest na nią coraz
większe zapotrzebowanie.
UwierzÄ™ w tÄ™ twojÄ… magiÄ™ uzdrawiajÄ…cÄ…, jak odczarujesz Pudmoxa.
Doskonale. Potrzebuję kilku substancji, żeby przygotować zaklęcie. Jak tam twoje
zasoby?
Mam, co tylko zechcesz, chłopcze. Wszystko do twojej dyspozycji.
W porządku. Usiądz tutaj, Fraigusie, i nic nie mów.
A co z nim? zapytał czarodziej, trącając służącego stopą.
Może zostać, jeśli będzie się grzecznie zachowywał.
Stwór wydał bulgotliwe westchnienie i wczołgał się pod ławkę. Kedrigern szybko przy-
gotował zaklęcie i zajął miejsce naprzeciw kupki kurzu. Wszystko odbyło się w mgnie-
niu oka: oślepiający rozbłysk światła, lekki wstrząs i oto stał przed nimi Pudmox: zgar-
biony, pokryty brodawkami i brzydki jak zawsze, mrużący malutkie oczka, z paszczą
o rzadko rozstawionych zębach otwartą szeroko ze zdumienia.
Wróciłeś! wykrzyknął Fraigus, zrywając się na równe nogi. Och, nawet przy-
było ci ciała!
33
Nic na to nie poradzę. Nie dało się stwierdzić, co jest Pudmoxem, a co zwykłym
kurzem, więc użyłem wszystkiego wyjaśnił Kedrigern przepraszającym tonem.
Ani słowa, Keddie. Dzięki temu będzie miał więcej siły.
Tego wieczoru Pudmox przygotował wspaniałą kolację, by uczcić swój powrót.
Kedrigern jadł z apetytem, pił umiarkowanie i wczesnym rankiem następnego dnia
był gotów do odjazdu. Czuł się doskonale. Podróż zakończyła się całkowitym sukce-
sem. Pogodny nastrój mąciło jedynie wspomnienie niefortunnej przygody na Smętnym
Trzęsawisku, ale wyzdrowienie Fraigusa i obietnica pomocy dla Księżniczki napeł-
niły czarodzieja taką radością, że niemal wybaczył próżnemu i niewdzięcznemu księ-
ciu. Wielkoduszność przychodziła mu tym łatwiej, że szanse ich ponownego spotkania
były znikome.
Kiedy wymienili ostatnie pożegnania na progu chaty, Fraigus uśmiechnął się chy-
trze.
Czeka cię długi spacer, Keddie powiedział.
Dam sobie radę. Przywykłem do chodzenia piechotą.
Nie mogę cię odesłać do twej nadobnej pani obolałego i z poobijanymi nogami.
Musisz powrócić do domu, jak przystało na czarodzieja.
NaprawdÄ™, Fraigusie, nic nie szkodzi... zaczÄ…Å‚ Kedrigern.
Umilkł, słysząc znajomy stukot kopyt dobiegający zza węgła. Odwrócił się w sam
czas, by ujrzeć Pudmoxa z szerokim uśmiechem na księżycowatej twarzy, prowadzą-
cego kosmatego karego wierzchowca. Był to skradziony koń Kedrigerna. Sakwę napeł-
niono chlebem i serem, w bukłaku bulgotała świeża woda.
Niebrzydki, co, Keddie? spytał Fraigus z dumą. Znalazłem go tuż przed
twoim przybyciem. Z radości, że cię widzę, zupełnie o nim zapomniałem. To mój pre-
zent pożegnalny; dowód wdzięczności za to, że mnie lojalnie wspierałeś w potrzebie.
Koń zbliżył się do Kedrigerna i zaczął się przymilnie ocierać o ramię pana. Czarodziej
odwrócił się, by go pogładzić po pysku, mamrocząc słowa podziękowania.
Zobacz, od razu cię polubił! wykrzyknął Fraigus. Miło mi to widzieć.
Skąd go masz? spytał Kedrigern z pozorną obojętnością.
Przybłąkał się... któregoś dnia.
Zupełnie sam? Bez jezdzca? Taki piękny rumak?
Och, wybacz, Keddie, trzymam ciÄ™ tu, gadajÄ…c o bzdurach, a tymczasem na pewno
chciałbyś już wyruszyć powiedział nagle Fraigus. Zakrzątnął się po podwórzu, uda-
jąc, że jest bardzo zajęty. Pudmox, osiodłaj konia, żeby nasz przyjaciel mógł pojechać
do swojej pięknej Księżniczki. Bądz dobrym trollem.
Kedrigern wiedział, że nie dowie się od Fraigusa niczego więcej. Odwrócił się, by
wsiąść na konia, i nadepnął na coś miękkiego. Cofnął się z okrzykiem obrzydzenia.
Koszmarny sługa odczołgał się na bok jęcząc chrypliwie, uniknąwszy o włos kopniaka
34
Fraigusa.
Przeklęta bestia! Zawsze się plącze pod nogami! wykrzyknął czarodziej ze zło-
ścią. Stwór podskakiwał w miejscu, zawodząc po swojemu. Zdaje się, że się do ciebie
przywiązał zauważył Fraigus. Chcesz to paskudztwo? Nie mam go po co trzymać,
skoro odczarowałeś Pudmoxa.
W odpowiedzi na te słowa potwór zatupał z podnieceniem. Kedrigern nabrał po-
dejrzeń; coś zaczynało mu świtać. Przyjął dar. Pudmox podniósł stwora, wepchnął do
sakwy i przywiązał u siodła. Kedrigern ruszył w drogę.
Nie wypuścił potwora z worka, mimo jego protestów, póki nie znalazł się znowu na
Smętnym Trzęsawisku, w miejscu spotkania z księciem. Tam zsiadł z konia, odwiązał
szamoczący się worek i wytrząsnął jego zawartość na pagórek. Odstąpił kilka kroków,
skrzyżował ręce i zwrócił się do bezkształtnej kupki:
Mam parę pytań i lepiej dla ciebie, jeśli odpowiesz na nie zgodnie z prawdą po-
wiedział surowo.
Wydawało się, że stwór zrozumiał. Poruszył się nieznacznie, ale nie wydał żadnego
dzwięku.
Nie musisz mówić. Jeśli odpowiedz brzmi tak , porusz jedną ze swoich... to zna-
czy, porusz dwa razy czymkolwiek. Jeden ruch oznacza nie . Rozumiesz?
Powykręcana szponiasta kończyna tupnęła raz za razem.
Podejrzewam, że to ty byłeś wcześniej tym pięknym księciem, zaklętym w ropu-
chę, który ogłuszył mnie i skradł mi konia. Mam rację?
Monstrum skurczyło się w sobie. Niechętnie, z ociąganiem, machnęło nogą dwa
razy.
Aha. Wybrałeś niewłaściwą drogę i trafiłeś do domostwa Fraigusa, gdzie zażąda-
łeś żywności, wody i wszelkich posług... a kiedy Fraigus nie spieszył się z wypełnieniem
twoich rozkazów, obrzuciłeś go wyzwiskami i groziłeś mu. Zgadza się?
Odrażająca narośl na grzbiecie potwora drgnęła dwa razy.
Więc Fraigus zamienił cię w to, czym jesteś. Oczywiście. Powinienem się był do-
myślić od razu. Fraigus nigdy nie lubił pięknych książąt. Kedrigern spojrzał na niego
i pokręcił głową. Stwór, siedzący na pagórku, zaczął podskakiwać nerwowo. A teraz
pewnie chcesz, żebym cię odczarował. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona startowa
- John DeChancie Castle 04 Castle War
- John Norman Gor 08 Hunters of Gor
- Avalon Arthur Sir John Woodroffe Mahanirvana Tantra v2
- Parsons John Magia, wolność, sztuka
- John Norman Gor 06 Ra
- 60.Grisham John Bractwo
- Saul John Drugie dziecko
- McGahern John Miedzy niewiastami
- Wyndham, John Las Crisal
- grisham john bractwo
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- acapella.keep.pl