[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie ma tam nic ciekawego, więc chyba będę musiała pójść z tobą.
- Samantha - powiedział, patrząc na nią groznie. - Nie idziesz ze mną.
- Vanessie mogłoby to przeszkadzać?
Przez mgnienie oka wydawał się być zdziwiony, potem się uśmiechnął, lecz Sam znała go już
na tyle dobrze, żeby się zorientować, jak fałszywy był to uśmiech. %7ładnej Vanessy. Alleluja.
- Dla twojej wiadomości - zapraszam na obiad Abby.
- DokÄ…d?
- Nie znasz tego miejsca. Upper West Side. Bardzo szykowne lokum. Wrócę pewnie dość
pózno, a może nawet spędzę tam noc.
- I w tym domu opieki zgodzÄ… siÄ™ na to?
Pełen przerażenia, a zarazem zdumienia wyraz jego twarzy upewnił Sam, że strzeliła w
dziesiątkę. Postarał się szybko nad sobą zapanować, ale Samantha zdążyła już bacznie mu się
przyjrzeć. Kiedy mówił  Abby nie mieszka w żadnym domu opieki i  to gorąca babka , Samantha
tylko się uśmiechała. Nie ma Vanessy, ani aktorki, ani modelki. Nie ma w ogóle nikogo, tylko Mike
próbujący odszukać jej babkę.
- Do diabła z tobą, Sam - głos Mike'a brzmiał jakby za chwilę miał się rozpłakać. - Do
diabła. Nie możesz pójść ze mną. Ta staruszka mogła znać twoją babkę. Ludzie Doca dobrze jej
pilnują. Ona mogłaby...
- Z tego, co wiesz, to ona mogłaby być moją babką.
99
Jego milczenie było poszukiwaniem dalszych argumentów, by ją przekonać, że nie może, nie
powinna z nim iść. Ale wiedziała, że to co powie Mike, nie odwiedzie jej od postanowienia.
- Nie wiem, czemu jesteś taka zadowolona z siebie - powiedział.
- Sama nie wiem, czemu kiedyś uważałam cię za wyrafinowanego kłamcę. Przecież ty w
ogóle nie umiesz kłamać. - Podeszła bliżej, uśmiechając się do niego.
Ciało Mike'a wyrażało gniew. Oczy miotały błyskawice, nozdrza drgały, dłonie zacisnęły się w
pięści.
- Może i nie, ale za to jestem bardzo dobry w wiązaniu małych dziewczynek, które nie
wiedzÄ…, co jest dla nich dobre. - PrzysunÄ…Å‚ siÄ™ do niej.
Samantha przełknęła ślinę, gdyż rzeczywiście wyglądał, jakby mógł zrobić jej krzywdę.
- Nie mógłbyś skrzywdzić nikogo, nawet gdybyś próbował - powiedziała z większą
brawurą, niż rzeczywiście odczuwała.
Nie odsunęła się, mimo że stał teraz tuż obok niej, dotykał jej, pochylał się nad nią.
Gniew Mike'a nagle minął i wziął ją w ramiona, przyciskając do siebie tak mocno, że ledwie
mogła oddychać. Po raz pierwszy Samantha nie usiłowała się wyrwać, lecz zamiast tego przytuliła
się do niego, pocierając policzkiem zagłębienie w jego piersi. Tak dobrze do siebie pasujemy,
pomyślała. Jej były mąż był wysoki i chudy. Razem wyglądali dziwacznie.
Nie byli dwiema idealnie dobranymi połówkami. Ale Mike był doskonały.
- Posłuchaj, kochanie - zaczął. - Nie chcę jeszcze bardziej cię w to wciągać. Nie podoba mi
się nawet to, że muszę zostawić cię samą na noc, miałem ci nawet zasugerować, żebyś spędziła
wieczór z Blair, albo Vicky, albo...
- Z Raine'em? - spytała z zamkniętymi oczami, myśląc o tych wszystkich momentach, gdy
tak bardzo chciała przytulić się do Mike'a. Rzeczywistość przerosła jej oczekiwania.
- Nie, pomysł, żebyś spędziła wieczór z tym sztywniakiem nigdy nie wpadł mi do głowy. -
Trzymając ją mocno, pochylił się, by spojrzeć jej w oczy. - Tak naprawdę, to on ci się chyba nie
podoba, co?
- Nie - odpowiedziała zgodnie z prawdą, już drugi raz tego dnia. Ale kto by tam liczył?
Zadowolony oparł brodę na czubku jej głowy.
- No dobrze. Zrobimy tak: sam pójdę spotkać się z tą staruszką, choć to prawdopodobnie i
tak na niewiele się zda. Ta kobieta będzie już siódmą, z którą się spotykam. Co do każdej
przysięgano mi, że była w klubie tamtej nocy, i za każdym razem kobieta albo okazywała się
stuknięta, albo zbyt młoda, lub w ogóle nie słyszała o Jubilee. To wszystko było stratą czasu i
jestem przekonany, że tym razem też tak będzie. Zabiorę cię do Blair - ona mieszka na West Side -
a potem po spotkaniu z tą starą damą wrócę i zabiorę was tam dokąd zechcecie.
- Nie - powiedziała. - Idę z tobą.
- Sammy, kochanie, proszę posłuchaj mnie. - Głaskał jej włosy i plecy, a jego duże ciało
pochylało się nad nią. Miała nadzieję, że spędzi tak następne trzy godziny, próbując przekonać ją,
by z nim nie szła.
- Mmmm. Słucham. Może moglibyśmy pójść na kolację po spotkaniu z nią. Chciałabym
pójść do Sign of the Dove.
Mike puścił ją. Był już naprawdę zły.
- Nie idziesz ze mnÄ….
- No dobrze, nie pójdę z tobą. Jeśli nie chcesz, żebyśmy szukali mojej babki razem, będę
robiła to sama. Ile może być domów opieki na Upper West Side?
Mike przyglądał jej przez chwilę. Wiedział, że wszystkie uczucia walczące w jego wnętrzu
odmalowywały się na twarzy. Wiedział też, że Sam zrobi to, o czym mówiła . Nigdy w życiu nie
spotkał nikogo równie upartego.
- Włóż kostium - powiedział sucho
- Więc będziemy mogli pójść pózniej na kolację?  spytała, ale nie odpowiedział.
* * *
100
Dom opieki społecznej nie spodobał się Samancie. Po pierwsze było tam brzydko. Sterylnie
brzydko. Wszystko zostało kupione z myślą o użyteczności, nie o pięknie. Podłogę pokrywały
okropne szare płytki z tworzywa, które tylko sam diabeł mógł wymyślić, a ściany pomalowano na [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl