X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 A ty jak mySlisz?  Palce prawej dłoni Anakina wci�� bł�kały si�
w okolicy miecza Swietlnego.  Ile tych zwierz�tek mamy przed sob�
według ciebie?
Bulgan odwrócił si� w siodle i jeszcze raz przyjrzał si� horyzon-
towi.
 Nie jest to wielka liczba, ale wystarczaj�ca, aby stanowi� po-
wa�ne niebezpiecze�stwo, jeSli szybko nie znajdziemy schronienia. Po-
wiedziałbym, �e nie wi�cej ni� sto, dwieScie milionów.
Anakin odsun�ł dło� od miecza.
 Sto milionów? Sto albo dwieScie?  Jedynym schronieniem
w okolicy była k�pa trzech sm�tnych drzew wolgiyn, samotnie stoj�-
cych na prawo od nich. Nie dawały du�o cienia.
 T�dy!  Kyakhta wskazał palcem w lewo i pop�dził suubatara
w tym kierunku. Rycerze Jedi pognali w jego Slady. Padawanowie za-
mykali kawalkad�.
Barrissa z trudem ukrywała niepokój. Zamiast ucieka�, p�dzili
wprost w nadlatuj�c� chmur�. Stado kyrenów i grupa jexdxców zbli�ali
si� do siebie coraz bardziej. Padawanka nigdy w �yciu nie widziała ky-
rena, ale wierzyła, �e Kyakhta dostrzegł schronienie bardziej namacal-
ne ni� mira� i solidniejsze od pobo�nych nadziei.
127
O I A
Po kilku minutach morderczego p�du, wci�� jeszcze nie mo�na było
rozró�ni� pojedynczych kyrenów, ale ich poł�czony wrzask pochłon�ł
wszystkie inne odgłosy stepu. Stado shanhów, zwykle nieustraszonych,
p�dziło w popłochu w przeciwnym kierunku. Groxne drapie�niki były
Smiertelnie przestraszone. Bały si� stworze�, które na Sniadanie chru-
pi� nasionka, podsumowała Luminara. Małych, lekkich, skrzydlatych
stworzonek, �ywi�cych si� trawami, z których ka�de zmieSciłoby si�
na jednej dłoni. Widok uciekaj�cych shanhów był deprymuj�cy. Mistrzy-
ni zgodnie z poleceniem pop�dziła suubatara, staraj�c si� nie zosta�
w tyle. W naturze były zjawiska, którym nawet mistrz Mocy nie był
w stanie stawi� czoła. Jeden kyren  bez problemu. Tuzin, z pewnoSci�.
Kilkaset, zapewne. Kilka tysi�cy? Trudno powiedzie�. Jednak sto mi-
lionów czegokolwiek to zbyt wielka liczba, by mogła stawi� jej czoło
nawet wi�ksza grupa Jedi. Nawet jeSli przeciwnicy byli tylko małymi,
lataj�cymi istotami o mi�kkich ciałach i skłonnoSci do ziarna.
Zanim zauwa�yła, dok�d prowadzi ich Kyakhta, poł�czony wrzask
milionów i milionów kyrenów przeSwidrował jej b�benki na wylot. Za-
słoniły ju� sło�ce, jak niespodziewane za�mienie, a ich smród był tak
przenikliwy, �e pozbawił Luminar� w�chu i przyprawił j� o zawroty gło-
wy. Z ponur� min� Sciskała wodze i nie wyjmowała stóp ze strzemion.
Jedn� r�k� chwyciła skraj szaty i zasłoniła ni� twarz, �eby odci�� si�
troch� od kurzu i odoru.
 T�dy!  Przebijała wzrokiem g�stniej�cy mrok; ledwo słyszała
krzyk Kyakhty i nie miała poj�cia, dok�d ich prowadzi.
128
Z półmroku przed nimi wyłoniło si� wysoko stercz�ce ponad tra-
w�, chaotyczne zbiorowisko pochyłych filarów i kolumn. Ich barwa
wahała si� od jasnego be�u do ciemnego br�zu; najbardziej przypomi-
nały grobowce istot nie z tego Swiata, rozrzucone w sercu otwartego
stepu. Porównanie nie było zach�caj�ce. Ka�dy taki słup miał kształt
nierównego trójk�ta, zako�czonego szpicem. Nie wszystkie stały pio-
nowo. Niektóre wyrastały z ziemi pod dziwnym k�tem, inne le�ały po-
łamane i strzaskane.
Póxniej Luminara dowiedziała si�, �e były to kopce jijitów, malut-
kich stworzonek �yj�cych w ziemi i karmi�cych si� korzonkami ró�-
nych gatunków traw. Kopce składały si� z mikroskopijnie małych ka-
myczków poł�czonych naturaln� zapraw�, wydzielan� przez specjalnie
dobranych robotników jijitów. Filary słu�yły do odprowadzania gor�-
cego powietrza z tuneli mieszkalnych pod powierzchni�, chłodziły Sro-
dowisko jijitów. Stanowiły one równie� wie�e stra�nicze, z których da-
lekowzroczne jijity obserwowały otaczaj�ce równiny oraz bł�kaj�cych
si� bez celu przedstawicieli własnego gatunku. Nie były owadami, przy-
pominały raczej jakiS rodzaj gadów.
Teraz nie było wida� czworono�nych stra�ników, obserwuj�cych
równin� czerwonymi, w�skimi oczami. Ju� dawno spostrzegły nadlatu-
j�ce kyreny i wraz ze swymi bra�mi przeniosły si� gł�boko pod ziemi�, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl





  • Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.