[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nią zachwyceni. Znakomicie dostosowała się na nowo do pracy, jakby
nigdy nie miała żadnej przerwy. Współpraca z nią to przyjemność. Jej
diagnozy są takie, jakie ty byś postawił, stosuje takie terapie, jakie ty byś
zastosował. To prawdziwy klejnot - wesoła, przyjacielska. Będzie nam jej
bardzo brakowało i właśnie o tym chcieliśmy z tobą porozmawiać.
132
RS
Sam na chwilę oniemiał. Z radością słuchał tych pochwał, był
ogromnie dumny z żony, że tak świetnie sobie radziła w pracy, ale czuł też
lekkie zmieszanie.
- O czym mamy rozmawiać? - spytał, ściągając brwi.
- Co byś powiedział - zaczął Martin powoli, znów wpatrując się w
długopis - gdyby Sally zaczęła pracować tutaj na pół etatu? Możemy z
powodzeniem starać się o dodatkowe pieniądze, bo już od jakiegoś czasu
sygnalizowałem, że przydałaby się nam pomoc. Ciągle jesteśmy prze-
ciążeni.
- Czy chcesz powiedzieć, że macie zamiar zaproponować jej pracę? -
spytał Sam, nareszcie zaczynając rozumieć.
- To zależy od twojego stosunku do sprawy oraz od tego, czy jej to
będzie odpowiadało. Wiem, że chciałaby kontynuować tę pracę, ale nie
mam pojęcia, jak by się czuła, mając ciebie za plecami. Wiele przecież
zależy od waszych wzajemnych układów.
Sam czuł się jak ogłuszony. Ta propozycja była ostatnią rzeczą,
jakiej się spodziewał, chociaż powinien się domyślić. Przecież od dawna
już rozmawiali o tym, że warto by zatrudnić jeszcze jednego lekarza na pół
etatu, i to najlepiej kobietę. W tej sytuacji naturalną rzeczą było, że
pomyśleli o Sally.
- Czy mogę się nad tym zastanowić? I może bym ją wybadał?
- Oczywiście. - Martin natychmiast się zgodził, wyraznie uradowany,
że nie usłyszał suchego  nie". - Co tylko chcesz. Jeszcze niczego jej nie
proponowaliśmy, bo nie wiedzieliśmy, jaka będzie twoja reakcja.
Najważniejsze dla nas jest to, że naprawdę bardzo potrzebujemy jeszcze
jednej pary rÄ…k.
133
RS
- Może ona nie będzie chciała i wtedy mamy problem z głowy. Co
nie znaczy, że nie trzeba będzie jednak kogoś znalezć, a trudno o osobę,
która by tak dobrze się z nami zgadzała - dodał Steve.
Sam świetnie rozumiał, że obaj koledzy bardzo chcą widzieć w
zespole Sally, ale jemu pozostawiają decyzję. Czuł ciążącą na sobie
odpowiedzialność.
- No cóż... - zaczął niezbyt pewnym głosem. - Mogę zapytać, co o
tym wszystkim myśli, kiedy skończy pracę i spróbuję zorientować się, czy
chciałaby wrócić. Jeśli powie, że tak, porozmawiam z nią o waszej
propozycji.
- A co z tobą? - spytał Martin. - Według mnie ważne jest to, że
chcesz dopiero przemyśleć tę sprawę. Czy to znaczy, że, nie daj Boże,
macie zamiar się rozstać?
- Ależ my wcale się nie rozwodzimy. - Sam był zaskoczony.
- W życiu zdarzają się różne dziwne rzeczy, a ja nie chciałbym, żeby
ta propozycja była kamyczkiem, który wywołuje lawinę.
- Kiedy właśnie to może pomóc nam obojgu, naszemu małżeństwu -
wyznał cicho Sam. - Tak czy inaczej, nie rozwodzimy się ani teraz, ani w
przyszłości.
Mówiąc to, w duchu prosił Boga, żeby to było prawdą.
Przecież już pracowaliśmy wspólnie, myślał, jadąc do domu.
Dlaczego nie mielibyśmy robić tego znowu? Zwietnie wszystko się
układało, dopóki nie przyszły na świat dzieci. No właśnie, ale co będzie z
dziećmi, zwłaszcza podczas ferii? Nagle cały ten pomysł wydał mu się nie
do zrealizowania.
134
RS
Sally z trudem rozpoznała panią Deakin - pacjentkę, której wcześniej
zapisała leczenie hormonalne.
- O, zmieniła pani fryzurę - powiedziała z uśmiechem.
- Nie wiem, jak pani dziękować za tę radę, a także za terapię. Czuję
siÄ™ o niebo lepiej!
- To świetnie! Bardzo się cieszę. A czy jest jakaś różnica, jeśli chodzi
o pocenie siÄ™ w nocy?
- O tak, i to od pierwszych dni kuracji, a poza tym wprost rozpiera
mnie energia. To niewiarygodne, że brak tak niewielkiej ilości hormonu
miał wprost niszczycielski wpływ na moje samopoczucie. Kiedy zaczęłam
przyjmować lek, moje życie zupełnie się odmieniło. A także życie mego
męża. Skorzystałam z pani rady i na nowo odkryłam dawnego kochanka.
%7ładen nowy nie mógłby się z nim równać!
- Cudownie. Mam nadzieję, że tak będzie w dalszym ciągu. Gdyby
lek przestał działać, mamy mnóstwo innych preparatów hormonalnych. Na
razie niech pani bawi się dobrze i cieszy życiem.
- Nie omieszkam. - Pani Deakin wstała, ale przed wyjściem jeszcze
raz zwróciła się do Sally. - Czy pani nadal będzie tu pracowała? Słyszałam
plotki, że tylko na krótko zamieniła się pani z mężem. Czy to znaczy, że
potem już pani nie będzie?
- Obawiam się, że rzeczywiście tak się stanie. Ale oczywiście mój
mąż będzie kontynuował pani kurację.
- To nie to samo. Nie sądzę, żeby doradził mi pójście do fryzjera.
- Nie, raczej nie. - Sally roześmiała się. - Mogę, co prawda,
powiedzieć mu o tym, jeśli pani sobie życzy.
135
RS
- Nie trzeba. Sama mam zamiar się pilnować. Och, nie chcę już pani
zabierać czasu. Dziękuję za wszystko. To wielka szkoda, że pani musi
odejść, będzie pani tu brakowało.
- Dziękuję... dziękuję bardzo - odpowiedziała Sally ze ściśniętym
gardłem. - Cieszę się, że mogłam pani pomóc.
Drzwi za panią Deakin zamknęły się, a Sally podeszła do okna i
patrzyła niewidzącym wzrokiem, starając się pohamować łzy. Jeszcze
jeden dzień. Tylko jeden.
Kiedy wychodziła do domu, zatrzymała ją rejestratorka.
- List do pani doktor. Dzisiaj po południu przyniósł go posłaniec.
Sally otworzyła kopertę. Ze środka wypadły dwa sztywne kartoniki i
złożona kartka papieru.
- Bilety do teatru? Dziwne. Rozłożyła kartkę i czytała ze
zdumieniem.
Droga Pani Doktor! [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl