[ Pobierz całość w formacie PDF ]

stanik. Odsłonił piersi. Popatrzył na różowe pręgi odciśnięte przez bieliznę.
- Biedactwo - mruknÄ…Å‚.
Gwen wiedziała, że nie miał na myśli maleńkiej istotki rosnącej w niej. Schylił
głowę i obsypał jej piersi deszczem delikatnych pocałunków. Głaskał jej spragnione cia-
ło. Zaczęła się wiercić niespokojnie. Jednak kiedy wydawało jej się, że już spełni jej naj-
gorętsze pragnienia, odsunął się i położył się na plecach.
- Ty to zrób - powiedział chrapliwie. - Nie chcę skrzywdzić was obojga.
- Nie pozwolę ci - szepnęła i dosiadła go z cichym jękiem.
Kilka godzin pózniej przebudziła się u jego boku. Znów poczuła mdłości.
Kiedy tylko się poruszyła, Etienne nacisnął przycisk zdalnego sterowania i zasłony
na wielkich oknach rozsunęły się.
- Wystarczy ci światła, żeby dojść do łazienki? - spytał z troską.
Pokiwała głową. Luksusowa łazienka dawała poczucie cudownej izolacji. Kiedy
poczuła się lepiej, wzięła prysznic i umyła włosy. Odświeżona, wróciła do sypialni.
Etienne przywitał ją spojrzeniem konesera rozkoszującego się najcenniejszym ze swych
skarbów. Słoneczny blask wypełniał cały pokój. Położyła się obok Etienne'a i przecią-
gnęła jak kotka.
Etienne uśmiechnął się łakomie.
- Rób tak dalej, panno Williams, a postaram się, żebyś bardzo pózno dojechała do
pracy.
- Dobrze - rzuciła.
- Drażnisz się ze mną - powiedział z udawanym zagniewaniem. - Ale ja już się na-
uczyłem, ile dla ciebie znaczy  Le Rossignol", i nigdy o tym nie zapomnę.
R
L
T
Pogłaskała go po twarzy.
- Ja zaś zaczynam się zastanawiać. Otwarłeś mi oczy, Etienne. Kiedy pracowałam
całymi dniami, wmawiałam sobie, że to jest najważniejsza rzecz w moim życiu. Teraz
zaczynam widzieć to z innej perspektywy. Oszukiwałam samą siebie. Ty jesteś tym, bez
kogo naprawdę nie mogę żyć. I tylko nadal nie wiem, jak dam sobie radę z własną rodzi-
nÄ…...
- Stanowimy zespół, Gwen. Chciałbym ci nieba przychylić, chociaż czasem nie
wiem jak.
Objął ją i przytulił.
- Mów do mnie, Etienne. Rozmawiaj ze mną. Spraw, żebym miała o czym myśleć
poza pracą, a ja będę robić to samo dla ciebie. Od tej pory najważniejsze jest dla mnie
życie rodzinne. Bo wiem, że tylko rodzina będzie mnie kochać tak mocno. Kiedy znala-
złam ciebie, wszystko potoczyło się zle. Przepadła cała romantyczna strona naszej zna-
jomości. Wziąłeś sprawy w swoje ręce. Marzyłam o tym, żebyś o mnie zabiegał i na ko-
niec zdobył, a nie dyrygował mną i mnie kontrolował. Dlatego musiałam uciec od tego
choćby na chwilę, wtedy, po wizycie w salonie kosmetycznym.
Etienne przytulił ją mocniej.
- Marzysz o romansie, mon amour? Myślę, że potrafię coś z tym zrobić.
Sięgnął do leżącej na podłodze marynarki i wyjął z kieszeni małe, ozdobne pude-
Å‚eczko.
- Pojawiłaś się w moim życiu jak sen, Gwen. Chciałbym zatrzymać to wrażenie na
zawsze. Dlatego chcę ci to ofiarować. To jest pamiątka rodzinna. Zamierzałem ci to dać,
kiedy urodzi się nasze dziecko, ale myślę, że teraz jest lepsza chwila...
- Co to jest? - spytała nieco wystraszona.
Uśmiechnął się szelmowsko.
- Zamierzam spełnić przynajmniej jedno z twoich marzeń.
Zanim się spostrzegła, klęczał przed nią. W wyciągniętej ręce podał jej pudełeczko.
- Czy zechcesz wyświadczyć mi ten honor i zostać moją żoną, Gwen?
- Ale, Etienne... Przecież już zdecydowałeś, że tak się stanie - droczyła się z nim.
R
L
T
- Wiem. I to był mój błąd. Chcę zacząć jeszcze raz. Oto moje oświadczyny. Kiedy
je przyjmiesz...
- Kiedy? - Roześmiała się. - Wciąż jesteś bardzo pewny siebie.
- Jeśli je przyjmiesz - poprawił się - zabiorę cię do Walii. Tam wezmiemy wspania-
ły ślub w kościele. A o weselu ludzie będą opowiadać przez kilka następnych pokoleń.
Pózniej pojedziemy w podróż poślubną. Kiedy i dokąd, będzie zależało tylko od ciebie.
Chciałbym, żeby się to stało natychmiast, ale jeśli chodzi o nasze wspólne życie, nie bę-
dzie już więcej moich poleceń.
Słuchała go z niedowierzaniem.
- Jesteś pewien? Przecież całe twoje życie polega na komenderowaniu ludzmi.
- Twoje także, kiedy jesteś w pracy - zauważył. - Nie uświadamiałem sobie twojej
potrzeby samodzielności.
Uśmiechnęła się.
- Wyprowadziłam się z domu rodzinnego w poszukiwaniu odrobiny niezależności,
a kiedy ją w końcu zdobyłam, nie chciałam jej oddać. Dlatego byłam taka nieszczęśliwa.
Ty zmieniłeś bardzo dużo, gdy się okazało, że jestem w ciąży.
- Dlatego tak mi zależało na tym, żebyś uwierzyła, że jesteśmy razem, Gwen. Po-
nieważ oboje tego chcemy. Teraz, kiedy już wiem, co ci daje poczucie niezależności,
mogę się z tym pogodzić. Wiele się wydarzyło całkiem na opak, ale mamy teraz drugą
szansÄ™. Co ty na to?
Chwyciła go za ręce i podniosła z klęczek.
- Nie mogę się już doczekać chwili, kiedy zostanę twoją żoną, Etienne.
Chciała powiedzieć coś więcej, ale on nie był w nastroju do słuchania. Porwał ją w
ramiona i obsypał pocałunkami.
- W takim razie będziesz potrzebowała tego.
Wyjął z pudełeczka pierścionek z olbrzymim brylantem i wsunął jej na palec.
Gwen z zachwytu zaniemówiła. Pomału podniosła głowę i napotkała jego pełne tęsknoty
spojrzenie.
- Ten pierścionek jest niewiarygodnie piękny, Etienne, ale tylko ciebie potrzebuję
naprawdÄ™.
R
L
T [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl