[ Pobierz całość w formacie PDF ]

świątecznym stole. I balony w różnych kolorach, tylko nie nadmuchane.
 Och!  Oczy Pilar zabłysły.  Nadmuchajmy sobie po jednym. Lydia na
pewno siÄ™ nie pogniewa. Uwielbiam baloniki!
 Dobrze dziecino! Jaki kolor?
 ChcÄ™ czerwony!
Dmuchali wydymając policzki. Pilar zaczęła się śmiać i powietrze uciekło jej z
balonika.
 Ale pan śmiesznie wygląda, jak pan dmucha! Taki pucołowaty!
Nadmuchali balony, zawiązali starannie i zaczęli odbijać w holu. Właśnie
pojawił się tam Poirot. Patrzył na nich pobłażliwie.
 Bawicie siÄ™ w lesjeux d enfants? Zliczne baloniki!
 Mój jest czerwony. Większy niż jego! Dużo większy!  przechwalała się
zziajana Pilar.  Gdybyśmy wyszli na dwór, poleciałyby prosto do nieba.
 Możemy je wypuścić. Razem z życzeniami.
Ruszyli do wyjścia na ogród. Poirot poszedł za nimi.
 %7łebym miała strasznie dużo pieniędzy  wygłosiła intencję Pilar i
pozwoliła wiatrowi zabrać czerwony balon. Szybko wzniósł się do góry i zniknął za
wysokimi drzewami.
 Nie wolno głośno mówić życzeń  śmiał się Stephen.
 Dlaczego?
 Bo się nie spełnią. Teraz mój.
Stephen miał mniej szczęścia. Poryw wiatru rzucił balonik na ciernisty krzak.
Pękł z hukiem.
 Panu też się nie spełni  oznajmiła tragicznym tonem Pilar i podbiegła do
ostrokrzewu. Trąciła czubkiem buta strzęp gumy, który pozostał po baloniku.
 Coś takiego podniosłam z podłogi w pokoju dziadka. Też musiał mieć
balonik. Tylko że jego był różowy.
Poirot krzyknął głośno, aż Pilar popatrzyła na niego zdumiona.
 Nie, nie, nic& kopnąłem się niechcący w kostkę  wyjaśnił i obrócił się w
stronÄ™ domu.
 Ależ tu okien!  cmoknął.  Dom, mademoiselle, ma oczy& i uszy. To
godne ubolewania, że Anglicy tak lubią otwierać okna.
Na taras wyszła Lydia.
 Lunch gotowy  ogłosiła.  Pilar, kochanie, wszystko poszło dobrze.
Alfred wyjaśni ci szczegóły po lunchu. Zapraszam do stołu.
Poirot wszedł ostatni z powagą na twarzy.
III
Po lunchu, gdy wszyscy przeszli już z jadalni do salonu, Alfred skinął na Pilar.
 Proszę do mojego pokoju. Musimy porozmawiać o paru sprawach.
Alfred wprowadził Filar do gabinetu i zamknął za sobą drzwi. W holu pozostał
jedynie zamyślony Herkules Poirot. Z zadumy wyrwał go stary kamerdyner.
 Chciałem porozmawiać z panem Lee, ale nie wiem, czy mogę mu teraz
przeszkadzać  Tressilian wydawał się zakłopotany.
 Czy coś się stało?
 Dziwna rzecz, bez sensu. Może zauważył pan, że po obu stronach
frontowego wejścia leżały zawsze wielkie kule armatnie. Ciężkie, kamienne. Więc,
sir, jedna z nich znikła. Poirot uniósł brwi.
 Od kiedy jej nie ma?
 Dziś rano były jeszcze obydwie. Gotów jestem przysiąc.
 Chcę to zobaczyć.
Wyszli przed dom. Poirot pochylił się i oglądał jedyną pozostałą kulę. Gdy się
wyprostował, jego twarz była bardzo poważna.
 Kto mógł ukraść coś takiego? Przecież to bez sensu  dziwował się
Tressilian.
 Nie podoba mi siÄ™ to. Wcale mi siÄ™ to nie podoba&  mruknÄ…Å‚ Poirot.
 Co się dzieje w tym domu, sir? Od czasu gdy pan Simeon został
zamordowany, to jest jak zupełnie inne miejsce. Ciągle wydaje mi się, że śnię.
Wszystko mi się miesza i niekiedy myślę, że nie powinienem wierzyć własnym
oczom.
 Tu się pan myli, Tressilian. Trzeba wierzyć własnym oczom.
 Widzę coraz gorzej  żalił się Tressilian  nie to co kiedyś. Mylą mi się
rzeczy i osoby. Za stary już chyba jestem na taką pracę.
 Odwagi!  Poirot poklepał starego kamerdynera po ramieniu.
 Dziękuję za otuchę, ale ja naprawdę robię się za stary. Ciągle wracam
pamięcią do tych dawnych lat i dawnych twarzy. Panienka Jenny, pan David, pan
Alfred. Zawsze widzę ich w młodym wieku. A od tego wieczoru, kiedy wrócił pan
Harry&
 Tak  kiwnął głową Poirot.  Więc to nie zaczęło się  od czasu, gdy pan
został zamordowany , tylko wcześniej. To zaczęło się  od tego wieczoru, kiedy
wrócił pan Harry . Od tego czasu wszystko się zmieniło i wszystko wydaje się
nierealne?
 Ma pan zupełną rację, sir. Tak jest. Pan Harry zawsze wnosił niepokój do
tego domu, nawet za dawnych lat. Tak, ale kto zabrał tę kulę? I po co? To musiał być
wariat!
 Obawiam się, że to nie wariat. To ktoś bystry! A ktoś inny, Tressilian, jest
w wielkim niebezpieczeństwie.
Poirot odwrócił się i wszedł do domu. W tym momencie z gabinetu Alfreda
wypadła Pilar. Miała zadartą dumnie głowę, wypieki na policzkach i roziskrzone
oczy.
 Nie przyjmę tego!  tupnęła nogą. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl