[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wplywem pieszczot cialem Nicole wstrzasnely
dreszcze pozadania. Nie byla w stanie dluzej czekac na ostateczne spelnienie. - Och,
Johnny! Och... - Pomoz mi zdjac... - poprosil, zdzierajac z siebie przemoczona
koszulke. Przesunela dlonmi po umiesnionym meskim brzuchu. Drzacymi rekoma
rozpiela Johnny'emu spodnie. Jej dlon napotkala... - Nie dotykaj, chérie - jeknal,
chwytajac Nicole za reke. - Bo zaraz bedzie po wszystkim. Blyskawicznie zdjal
spodnie, uniosl biodra Nicole i natychmiast znalazl sie w niej. Ogarnelo ich istne
szalenstwo. Takie, jakiego jeszcze nigdy nie przezywali. Wstrzasnieta Nicole
wiedziala, ze chwile te zapamieta do konca zycia. I ze do konca zycia nie zapomni o
Johnnym Bernardzie. Odsunal ja delikatnie i w milczeniu siegnal po dzinsy. Jeszcze
rozdygotany, podniosl koszulke, zeby wyciagnac papierosy. Szybko jednak
przypomnial sobie, ze zostawil je w gestwinie krzakow. Zaklal i cisnal koszulke na
ziemie. Nie potrafil wytlumaczyc sobie, dlaczego w ogole poszedl nad staw. Widocznie
zwabila go woda. Kiedy jednak dostrzegl w ciemnosciach sylwetke plywajacej Nicole,
uznal, ze przywiodly go tutaj jakies dziwne moce. Mzylo nadal. W powietrzu wisiala
prawie niewidzialna mgielka. Wysuwajac sie spod baldachimu gestych debowych
galezi, Nicole nawet nie spojrzala na Johnny'ego. Czekal na jej reakcje, by moc sie
przekonac,
w jakim jest stanie. Po minucie milczenia odwrocila sie i skierowala ku sciezce. -
Dokad idziesz, chérie? - zapytal zdziwiony. - Musze znaleZc pantofle i wdzianko. - Jak
sie czujesz? Odwrocila sie i spojrzala na Johnny'ego. - Dobrze. Czy naprawde?
Zamierzal piescic ja delikatnie i powoli, ale juz po pierwszym pocalunku stwierdzil, ze
to niemozliwe. Gdy tylko znalazla sie w jego objeciach, ogarnelo go szalenstwo.
Pragnal posiasc ja jak najszybciej i tak sie stalo. - Posluchaj, sadzilem, ze bylo to
wspolne... - zaczal niepewnie. - Bylo. - No to co, do diabla, poszlo nie tak? Wybuch byl
niezamierzony, ale Johnny'ego ogarnela niepojeta zlosc. Nie rozumial zachowania tej
kobiety. W jednej chwili jeczala i zachecala do pieszczot, szepczac jego imie, a w
drugiej zachowywala sie tak, jakby byli obcymi ludZmi. - Wszystko bylo dobrze -
zapewnila Johnny'ego. - Nie bede analizowac tego, co sie stalo. Jak widac,
poprawienie sobie samopoczucia bylo nam dzisiaj bardzo potrzebne. Nie mowmy
wiecej na ten temat. Oswiadczenie Nicole podzialalo na niego jak kubel lodowatej
wody. Cofnal sie o krok. Na temat seksualnych zblizen zdarzalo mu sie slyszec z ust
kobiet rozne komentarze, ale nigdy nie slyszal czegos podobnego. To prawda, poczul
sie dobrze, wrecz doskonale, a wiec poprawil sobie samopoczucie. Od chwili
opuszczenia wiezienia po raz pierwszy ogarnelo go tak silne pozadanie. Nie planowal
zblizenia, a mimo to nastapilo. Zly, ze Nicole zmusila go, aby usprawiedliwial sie przed
soba, oznajmil: - Jesli jeszcze kiedys bedziesz w potrzebie, daj mi znac. Sesja, jak ty
to nazywasz, ,,poprawiania sobie samopoczucia'' to o niebo lepsza rozrywka niz
skadinad sympatyczne partyjki pokera z Bickiem. Moze warto ustalic jakis
harmonogram naszych spotkan? Odpowiada ci dwa razy w tygodniu? A moze
potrzebujesz codziennych sesji? - IdZ do diabla - warknela ze zloscia i odwrocila sie,
spusciwszy glowe. W jednej chwili Johnny znalazl sie przy niej, chwycil ja za lokiec i
odwrocil twarza ku sobie, rownoczesnie obejmujac w pol. Usilowala bezskutecznie
wywinac sie z jego rak. - Nie wyrywaj sie - syknal. - Chyba ze znow naszla cie
ochota... - Tym razem bylby to gwalt - wysyczala rozeZlona. Johnny poczul, ze cialem
Nicole wstrzasa dreszcz. Przeciagnal dlonia po jej obnazonym posladku. Zadrzala
jeszcze mocniej. - Sadze, chérie, ze nie bede musial uzywac przemocy. Pasujemy do
siebie idealnie. A jesli czlowiekowi bardzo sie cos spodoba, to nie chce potem
poprzestac na czyms gorszym, prawda? - Ty arogancki laj... Nachylil sie i pocalowal ja
w usta. Mocno i szybko, po czym wypuscil z objec i pozostawil, okryta tylko
deszczowa mgielka, a sam zawrocil i zszedl sciezka w dol, zeby pozbierac ubranie
Nicole. Oddalajac sie, powiedzial przez ramie: - Nie odchodZ, ide po twoje ubranie.
Jesli zaczniesz uciekac, bede musial cie gonic. Oboje wiemy, kto wygra.
Znala Johnny'ego niespelna trzy tygodnie, a juz pozwolila mu na pieszczoty tak
intymne, jakby od dawna byl jej kochankiem. Na samo wspomnienie tego, co robil, i jak
na to reagowala, Nicole zapiekly policzki. Pragnela oskarzyc go o to, ze ja wykorzystal,
lecz wcale nie byla pewna, czy to nie ona posluzyla sie Johnnym. Nigdy nie zdola
zapomniec o utraconym dziecku, ale odkad w jej zycie wkroczyl Johnny, bol wywolany
porzuceniem przez Chada znacznie sie zmniejszyl. Dopiero teraz uzmyslowila sobie,
ze nigdy nie kochala Chada. Tak, w pewnym sensie posluzyla sie Johnnym i nie byla z
tego powodu dumna. Ale zakochanie sie w tym prymitywnym mezczyZnie byloby
chyba jeszcze gorsze. Nie dopusci do tego, aby Johnny zdobyl szturmem jej serce,
aczkolwiek w tym kierunku udalo mu sie juz wiele zrobic... Nicole usiadla na lozku z
postanowieniem wziecia sie w garsc. Przetarla zmeczone, piekace oczy, gdyz znow
nie mogla spac. Na mysl o tym, ze za kilka godzin ujrzy Johnny'ego przy sniadaniu,
poczula ucisk w zoladku. Mogla wprawdzie uciec do Nowego Orleanu, lecz nic by to
nie dalo, poniewaz po powrocie musialaby nadal go ogladac. Nie lubila mezczyzn
narzucajacych swoja wole, ale ostatniej nocy bez protestu podporzadkowala sie
Johnny'emu. Panowal niemal nad kazdym jej ruchem i sprawil, ze byla
najszczesliwsza kobieta pod sloncem. Dzieki niemu osiagnela rozkosz, o jakiej
przedtem nawet nie marzyla. Owszem, pragnela Johnny'ego, ale zadne inne uczucie
nie wchodzilo w gre. Na wpol ubrana uslyszala nagle glosny halas dochodzacy zza
okna. Odciagnela zaslony i ze zdumieniem ujrzala, jak z dlugich przyczep jacys obcy
mezczyZni wyladowuja cztery ogromne, zielone traktory, ktore wkrotce potem ruszyly
w strone lezacych odlogiem pol. Nicole uzmyslowila sobie, co sie stalo, i kto za to
odpowiada. Wsciekla na Johnny'ego, ubrala sie blyskawicznie. Wypadla z domu i po
chwili znikla w gestwinie drzew. Jej oczy miotaly blyskawice. Machajac rekami, rugala
na glos nieobecnego winowajce. O tym, czy i kiedy zalozy sie ponownie w Oakhaven
plantacje trzciny cukrowej, zadecyduje babcia, a nie jakis tam byly wiezien. Johnny
uslyszal trzask otwieranych drzwi. Nie zdolal nawet zalozyc spodni i sie podniesc, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl