[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Oddaj mi zaraz konchÄ™!
Ralf wcisnął się między nich i dostał w pierś kułakiem. Wyrwał któremuś
konchę i usiadł bez tchu.
Za dużo tego gadania o duchach. Lepiej zaczekać z tym do rana.
Przerwał mu jakiś stłumiony głos:
Może ten zwierz jest właśnie. . . duchem.
Jakby wiatr zatrząsł zgromadzeniem,
Za dużo tego gadania poza kolejnością rzekł Ralf. Jakże możemy
prowadzić po ludzku zebranie, jeśli się nie trzymamy praw?
Znowu umilkł. Starannie obmyślany plan zebrania poszedł na marne.
Co jeszcze mam wam powiedzieć? yle zrobiłem zwołując lak pózno ze-
branie. Przegłosujemy je, to znaczy duchy, i pójdziemy do szałasów, bo wszyscy
jesteśmy zmęczeni. Nie to ty, Jack? zaczekaj chwilę. Z miejsca oświadczam,
że nie wierzę w żadne duchy. Albo może tak mi się wydaje. Ale nie lubię o nich
myśleć. A w każdym razie teraz, po ciemku. Mieliśmy zbadać, w czym rzecz.
Uniósł konchę na chwilę.
A więc świetnie. Mnie się zdaje, że wszystko zależy od tego, czy duchy są,
czy ich nie ma. . .
Pomyślał chwilkę formułując pytanie.
Kto uważa, że duchy istnieją?
Długi czas była cisza i nie zauważało się jakiegoś wyraznego ruchu. Potem
Ralf wpatrzył się pilniej w mrok i spostrzegł wzniesione ręce.
Widzę rzekł tępo.
Zwiat, ten zrozumiały, rządzący się prawami świat, zaczął mu się usuwać spod
stóp. Niegdyś było to i tamto; a teraz. . . i okręt odpłynął.
66
Ktoś wyrwał mu z rąk konchę i rozległ się głos Prosiaczka:
Ja nie głosowałem na duchy!
Obrócił się na pięcie ku zgromadzeniu.
Zapamiętajcie to sobie wszyscy!
Usłyszeli tupnięcie o ziemię.
Kto my jesteśmy? Ludzie? Czy zwierzęta? A może dzikusy? Co sobie o nas
pomyślą starsi? Rozłazimy się, polujemy na świnie, zapominamy o ognisku, a te-
raz jeszcze to!
Nagle wyrósł przed nimi jakiś cień.
Zamknij się, tłusty próżniaku!
Powstała szarpanina i połyskująca koncha zaczęła podrygiwać w mroku. Ralf
zerwał się na nogi.
Jack! Jack! On trzyma konchę! Daj mu mówić!
W ciemności podpłynęła ku niemu twarz Jacka.
I ty siÄ™ zamknij! Za kogo ty siÄ™ masz? Siedzisz i gadasz, co wszyscy majÄ…
robić. A sam nie umiesz ani polować, ani śpiewać. . .
Jestem wodzem. Wybraliście mnie.
No to co, że wybraliśmy? Wydajesz tylko głupie rozkazy. . .
Prosiaczek trzyma konchÄ™.
Dobra, dobra, podlizuj siÄ™ dalej Prosiaczkowi. . .
Jack!
Jack! Jack! przedrzezniał go Jack.
Prawa! krzyknÄ…Å‚ Ralf. Aamiesz prawa!
No to co?
Ralf zebrał myśli.
Prawa to jedyna rzecz, jakÄ… mamy.
Ale Jack wrzeszczał:
Wypchaj się prawami! Jesteśmy silni, polujemy! Jeżeli tu jest jakiś zwierz,
to go zabijemy! Otoczymy i będziemy tłuc, tłuc, tłuc, tłuc. . .
Wydał dziki okrzyk i skoczył na bielejący piach. W jednej chwili granitową
płytę wypełniła wrzawa, podniecenie, ruch, krzyki i śmiechy. Zgromadzenie roz-
sypało się i ruszyło tyralierą wzdłuż plaży, aż pochłonęła je noc. Ralf poczuł na
policzku dotyk konchy i zabrał ją od Prosiaczka.
Co by powiedzieli starsi? utyskiwał Prosiaczek. Spójrz na nich!
Od plaży napływały odgłosy zabawy w polowanie, histeryczny śmiech
i okrzyki prawdziwego przerażenia.
ZatrÄ…b konchÄ…, Ralf.
Prosiaczek był tak blisko, że Ralf widział błysk szkła jego okularów.
Chodzi o ogień. Czy oni nie rozumieją?
Musisz być teraz twardy, Ralf. Zmusić ich, żeby robili, co każesz.
Ralf odparł z rozwagą jak człowiek, który wygłasza twierdzenie:
67
Jeśli zatrąbię, a oni nie wrócą, to koniec. Nie utrzymamy ognia. Upodob-
nimy siÄ™ do zwierzÄ…t. Zostaniemy tu na zawsze.
Jeśli nie zatrąbisz, wkrótce i tak staniemy się zwierzętami. Nic widzę, co
oni robią, ale dobrze słyszę.
Rozproszone postacie zbiły się na piasku w grupę tworząc obracającą się
zwartą czarną masę. Chłopcy śpiewali coś i maluchy, które już miały dość, umy-
kały z wrzaskiem. Ralf wniósł konchę do ust, ale zaraz ją opuścił.
Rzecz w tym, czy duchy istniejÄ…, Prosiaczku? Albo zwierz?
Oczywiście, że nie.
Dlaczego?
Bo inaczej wszystko nie miałoby sensu. Domy i ulice, i telewizory. . . nic
nie mogłoby istnieć.
Tańczący ze śpiewem chłopcy oddalali się coraz bardziej, aż wreszcie dolatu-
jące stamtąd dzwięki stały się jedynie rytmem pozbawionym słów. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona startowa
- William Shatner Tek War 04 Tek Vengeance
- Ian Morson [William Falconer Mystery 05] Falconer and the Great Beast (pdf)
- Forstchen, William R & Keith, Andrew Wing Commander Heart of the Tiger
- 0530. DUO Williams Cathy Kochankowie z hrabstwa Kent
- William Mark Simmons Undead 4 Dead Easy
- William Gibson & Bruce Sterling The Difference Engine
- Frederik Pohl & Jack Williamson Land's End
- Williams Bronwyn Ĺźona dla marynarza
- WilliamShakespeare RomeoiJulia,Makbet,Otello
- Williams Nial Dotknięci miłością
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mendoza76.opx.pl