[ Pobierz całość w formacie PDF ]
On jednak nie zamierzał mnie jeszcze wypuścić. Wyjął dwie fiolki piękna. Chciałem
odmówić, ale wiedziałem, że to próba mojej lojalności. Mistrz wbił sobie igłę w żyłę w języku.
- To moja specjalna mieszanka - wybełkotał, wyjmując igłę z ust.
Siedzieliśmy tam przez godzinę, ogarnięci dreszczem piękna. Nadolny pokazywał mi
sztuczki karciane i żonglował monetami. Jego specjalna mieszanka istotnie była specjalna. Nie
mogłem się poruszyć. Zręczne ruchy jego rąk hipnotyzowały mnie. Gołębie, ogień, mały
człowieczek ulepiony z woskowiny usznej Mistrza fikały koziołki na stole. To wszystko działo
się tak szybko i gorączkowo, że miałem wrażenie, iż zemdleję. W końcu Nadolny skoczył na
równe nogi, obszedł stół i poprowadził mnie ku drzwiom.
- Dziś wieczorem, Cley - rzekł - wydaję kolację na twoją cześć. Chcę, żeby przez ten jeden
wieczór wszyscy całowali cię w tyłek. To przykre, że zdołali mnie przekonać, bym cię stąd
odesłał.
- Wedle życzenia - odparłem.
- Będziesz potrzebował tego, by wejść - powiedział i wetknął mi w dłoń jedną z monet,
którymi wcześniej się bawił.
Pożegnałem go i ruszyłem wzdłuż szpaleru zahartowanych bohaterów. Gdy już znalazłem
się na zewnątrz, usiadłem na ławce i starałem się złapać oddech. Nawet na Doralicji nie pociłem
się tak bardzo. Dawka piękna wywołała we mnie najstraszliwsze dreszcze, jakich w życiu
doznałem. Ponadto przerażająca perspektywa tego, co miało się stać, zszarpała mi nerwy.
W końcu, spacerując w kółko jedną z promenad wokół gmachu, jakoś doszedłem do siebie.
Na prowizorycznym ringu pośrodku bulwaru odbywała się walka pomiędzy dwoma obywatelami
podrasowanymi przez wynalazki Mistrza. Próbowałem nie zwracać uwagi na brutalność, ale o tej
porze dnia promenada była stosunkowo pusta. Walkę oglądała tylko młoda matka z dwiema
córkami.
Gdy mój oddech się uspokoił, zacząłem się przyglądać walce na ringu. Jeden z walczących
zamiast ręki miał kłapiące metalowe szpony, a z głowy wystawał mu zestaw stalowych
korkociągów. Drugi warkotał i dudnił, jakby coś mu się zepsuło w maszynerii, ale był wielki. Na
jego szyi i piersi widniały prymitywne przeszczepy skóry. Nie miał żadnych szczególnych cech,
jeśli nie liczyć samego faktu, że był żywy, ale w jednej ręce trzymał kilof, a w drugiej sieć.
Metalowe szpony cięły sieć, jakby to była koronka. Gdy duży człowiek zamachnął się
kilofem i chybił, drugi zaatakował głową i wbił się w ramię tamtego. Nie dostrzegłem krwi, ale
skóra rozdarła się głęboko. Walkę zakończyło wbicie kilofa w plecy mężczyzny ze szponami. Z
głośników zamontowanych na budynkach rozległ się aplauz. Duży człowiek skłonił się sztywno,
gdy robotnicy przyszli wynieść pokonanego. Matka i córki straciły zainteresowanie i przeniosły
się gdzie indziej. Podszedłem cicho do ringu i stanąłem za plecami zwycięzcy.
- Calloo - powiedziałem.
Stał całkiem bez ruchu, wpatrzony w przestrzeń.
- Calloo! - zawołałem.
Na dzwięk swego imienia odwrócił się i spojrzał na mnie. Wpatrywał się tak długo, że
sądziłem, iż nawiązaliśmy głęboki kontakt, ale potem uświadomiłem sobie, że po prostu się
zepsuł. Gdy podniosłem wzrok, zobaczyłem dużą sprężynę, która przerwała skórę i sterczała z
jego karku.
Przebiegłem przez promenadę i wpadłem do parku. Przez jakąś godzinę włóczyłem się po
miejskich ogrodach, nim wreszcie udałem się do swego biura. Teraz, gdy ujrzałem Calloo, byłem
jeszcze bardziej zdeterminowany, by zaszkodzić imperium w każdy możliwy sposób. Ledwie
usiadłem za biurkiem, pospiesznie nabazgrałem list do ministra skarbu, nakazujący pełną
inwentaryzację towarów przywiezionych przez Mistrza z rubieży. Przy odrobinie szczęścia mój
list mógł w ogóle nie dotrzeć do ministra, lecz do któregoś z jego podwładnych. Bałem się
przyłapania, ale w mojej sytuacji powstrzymanie się od działania byłoby równie niebezpieczne
jak działanie. Sądziłem, że w oficjalnych materiałach mogę znalezć jakąś wskazówkę, gdzie
szukać Arli.
Po wysłaniu listu przez umyślnego stanąłem przy oknie i spoglądałem w dół, na ulicę, przy
której mieściła się Akademia Fizjonomiki. Miałem ochotę wrzeszczeć do przechodzących
tłumów: To wszystko jest szaleństwem! , ale widziałem, że ludzie są bardziej zajęci
kombinowaniem, za jakie sznurki pociągnąć, by zdobyć jedną czy dwie dawki sproszkowanego
rogu demona.
22.
Kolacja na moją cześć odbywała się w Wierzchołku Miasta, pod kryształową kopułą. Gdy
próbowałem wręczyć strażnikowi przy drzwiach monetę, którą dostałem od Nadolnego, ten
odmówił jej przyjęcia.
- Witamy z powrotem - powiedział, gdy przeszedłem przez próg. Słońce zachodziło za
pasmem gór w oddali, rzucając czerwone płomienie, które załamywały się na przezroczystym
dachu oświetlonej świecami restauracji. Natychmiast udałem się do baru i zamówiłem drinka.
W okrągłym pomieszczeniu aż roiło się od ministrów i przeróżnych dygnitarzy z
biurokratycznej matrycy imperium. Kręcili się między stołami, metodycznie ścigając się
nawzajem i uciekając przed sobą, rozmawiając jedną stroną ust, śmiejąc się drugą, a przez cały
ten czas zaciskając zęby. Palono wielkie cygara i prowadzono rozmowy, których strzępy udało
mi się uchwycić: wszystkie kręciły się wokół pozycji społecznej i zdobywania nadoli.
Gdy tylko zauważono, że przybyłem, ustawiła się do mnie długa kolejka. Podchodzili jeden
za drugim, by uścisnąć mi dłoń, przywitać, ewentualnie zapytać o jakiś szczegół związany z
rubieżami lub kopalnią siarki. Przytakiwałem im, dziękowałem i opowiadałem wszystkim, ile się
nacierpiałem. Alkohol lał się strumieniami i wielu z moich rozmówców już miało w czubie. Ja
sam wypiłem trzy szklanki płatka róży, nim załatwiłem połowę kolejki. Wspominałem czas, gdy
zajmowałem się fizjonomiką, i wszystkie kolejki twarzy, które się do mnie ustawiały. I podobnie
jak wówczas, nie spodziewałem się znalezć niczego godnego uwagi.
Ledwie o tym pomyślałem, podeszła do mnie chwiejnie pijana młoda kobieta. Nie miała
eskorty; pewnie była jedną z tych, które Mistrz wynajmował, by robiły tłok . Miała przymknięte [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona startowa
- Harrison Harry Stalowy szczur 01 Stalowy szczur
- Carlos Ruiz Zafon Książę Mgły 01 Książę Mgły
- Anne McCaffrey Cykl JeĹşdĹşcy smokĂłw z Pern (01) JeĹşdĹşcy SmokĂłw
- Carolyn MacCullough Witch 01 Once a Witch
- Jo Clayton Drinker 01 Drinker Of Souls
- Laurie Marks Elemental Logic 01 Fire Logic
- Christine Young [Highland 01] Highland Honor (pdf)
- Farmer Philip Jose Świat Rzeki 01 Gdzie wasze ciała porzucone
- Star Wars Black Fleet Crisis 01 Before the Storm Michael P Kube McDowell
- Ferring_Dav
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- tibiahacks.keep.pl